Funky Kowal Funky Kowal
697
BLOG

Ekonomia zbója - czyli jak się oświetla Centrum Nauki Kopernik

Funky Kowal Funky Kowal Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Na początku wyjaśnienie. Tak, jestem poniekąd stroną tego problemu. Nie uważam natomiast, że jestem w związku z tym pozbawiony głosu. Wręcz przeciwnie -  jako osoba obserwująca ten proces od środka uważam za swój obywatelski wręcz obowiązek coś na ten temat napisać. Tym bardziej, że opisywane tutaj Centrum Nauki Kopernik powstaje także z moich - podatnika - pieniędzy.

Będąc projektantem oświetlenia od 15 lat, zdobywając wykształcenie kierunkowe pod okiem takich autorytetów w branży oświetlenia jak prof. Jerzy Bąk, prof. Wojciech Żagan - twórca polskiej szkoły iluminacji obiektów zabytkowych stwierdzam, że projektować oświetlenie może każdy. Dlaczego? Bo mając nawet wykształcenie wyższe w specjalizacji technika świetlna nie posiadam żadnego "papieru" upoważniającego mnie do nadzoru projektowego w przypadku wykonywania projektu oświetlenia. Przepisy budowlane w naszym kraju nie wymagają oddzielnych uprawnień dla projektanta systemów oświetleniowych. Projekty oświetleniowe są w myśl tych przepisów częścią projektu elektrycznego, wykonywanego przez projektanta elektryka z odpowiednimi uprawnieniami. W związku z tym, to w gestii projektanta elektryka (który nie musi i często nie ma pojęcia o projektowaniu oświetlenia) leży decyzja, który projekt oświetlenia jest zatwierdzany jako ostateczny. Paranoja ta trwa od kiedy pamiętam, mimo, że w krajach rozwiniętych od wielu lat znany jest taki zawód jak architekt światła - osoba posiadająca pełen nadzór autorski nad dziełem jakim jest projekt oświetlenia. Ktoś może powiedzieć, że przecież mamy architektów, którzy mają odpowiednie uprawnienia. Na palcach jednej ręki mogę policzyć architektów mających pojęcie większe od ogólnego jak się projektuje oświetlenie. Jak w takim razie te projekty się w naszych realiach wykonuje? Otóż w uproszczeniu droga jest następująca. Inwestor zwraca się do architekta lub ogłasza konkurs na wykonanie koncepcji architektonicznej. Po wyborze koncepcji architekt precyzuje ją wykonując ostatecznie projekt wykonawczy, w którym zawarte są wszystkie branże budowlane łącznie z oświetleniem. Jeśli architekt współpracuje z projektantem elektrykiem, to zleca mu m.in. wykonanie projektu oświetleniowego popartego konsultacjami z inwestorem. Projektant elektryk może wykonać ten projekt sam, ale często korzysta z pomocy firm produkujących i dystrybuujących sprzęt oświetleniowy. Większość dzisiejszych firm w Polsce zatrudnia bądź wyodrębnia nawet specjalne działy projektantów oświetlenia. Wielokrotnie architekt zwraca się do takich firm bezpośrednio, bo wie, że tak naprawdę odpowiedni dobór sprzętu leży w gestii projektanta oświetlenia a nie elektryka. W tym miejscu należy zaznaczyć, że taki projektant oświetlenia zazwyczaj wykonuje projekty oświetleniowe nieodpłatnie, a jego pensja jest częścią zysku z ewentualnie sprzedanego sprzętu oświetleniowego zgodnie z wykonanym projektem w przyszłości (często mglistej i niepewnej).

No bo jak ma brać pieniądze z coś co nawet nie wymaga odpowiednich uprawnień!

Potem następuje wybór wykonawcy, który zazwyczaj przy obiektach finansowanych ze środków publicznych podlega zasadom wyboru zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych. w dalszej części generalny wykonawca podlegając m.in. nadzorowi autorskiemu architekta wszelkie problemy rozwiązuje w ścisłym z nim porozumieniu i bez jego zgody zazwyczaj nie wiele jest w stanie zmienić.

Właśnie tutaj dochodzimy do sedna problemu. W większości przypadków ochrona projektu i jego części składowych przez twórcę projektu - architekta szczególnie w przypadku oświetlenia pozostawia wiele do życzenia. Dlaczego tak się dzieje? Może dlatego, że oświetlenie w inwestycji kupowane jest na samym końcu, kiedy zazwyczaj zostaje niewiele pieniędzy? Może dlatego, że architekt, mający znikomą wiedzę z zakresu techniki świetlnej nie przykłada uwagi do wyboru sprzętu w należyty sposób? Może inwestor preferuje konkretne rozwiązania, marki często inne niż propozycje architekta? Może architekt został w jakiś sposób zmuszony do zmiany sprzętu na inny? A może wszystkiego po trochu?

Zdaję sobie sprawę, że odpowiedź może być bardziej skomplikowana niż to się wydaje.

Współpraca z architektem przy projekcie oświetlenia dla nowo powstającego Centrum Nauki Kopernik, przynajmniej do momentu wyboru generalnego wykonawcy (Warbud) podwykonawcy elektrycznego (Qumak Sekom) przebiegała bardzo dobrze. Cały zespół projektantów oświetlenia z firmy Golland pracował nad wszystkimi szczegółami i detalami. Każdy sprzęt oświetleniowy był wielokrotnie konsultowany z architektem i prezentowany na oficjalnych spotkaniach z władzami Centrum. Przez ponad dwa lata trwał ten proces współpracy między architektem a działem projektów oświetleniowych. Rozpoczęto także konsultacje z przedstawicielami zagranicznych firm przygotowujących ekspozycje dla przyszłych przestrzeni Centrum, tak aby w miarę precyzyjnie wyjść na przeciw bardzo specyficznym wymogom oświetlania takich wystaw. Sporządzono odpowiednią ofertę handlową, którą po negocjacjach zaakceptował powołany do tego Stołeczny Zarząd Rozbudowy Miasta.

Problemy zaczęły się, jak już wspomniałem na etapie realizacji samej budowy. Firma Qumak Sekom od samego początku, mimo wszystkich wcześniejszych ustaleń, mimo ponad dwuletnich konsultacji z architektem i inwestorem oraz przedstawicielami Centrum Nauki Kopernik, mimo zatwierdzenia odpowiednich środków finansowych stwierdziła, z sobie tylko znanych powodów, że nie ma takiej możliwości, aby Golland dostarczał - zgodnie z wykonanym projektem sprzęt oświetleniowy. Nie rozstrzygam tutaj, czy niechęć firmy Qumak Sekom spowodowana była naciskami generalnego wykonawcy czy nie.  Nie rozstrzygam, bo nigdy tego wyjaśnienia nie usłyszeliśmy. Oczywiście można powiedzieć, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Przy koszcie całej inwestycji na poziomie 320 mln złotych 4 mln złotych na oświetlenie wydają się mało znaczącą kwotą więc może nie o pieniądze.

Tutaj wracam do problemu braku odpowiednich uprawnień, pozwalających projektantowi oświetlenia sprawować nad swoim dziełem pełen nadzór autorski. No dobrze, a co w takim razie z architektem, który takie uprawnienia ma? Ano w tym konkretnym przypadku architekt postanowił zgodzić się na zamianę całego sprzętu oświetleniowego na sprzęt, który może i spełnia pewne jakościowe i ilościowe wymogi odpowiednich norm europejskich, ale w porównaniu do oryginału oferowanego przez Golland daleko odbiega jakością i estetyką wykonania. No ale cóż z tego, kiedy kwestii estetyki i jakości oprawy oświetleniowej, czyli aspekcie jak najbardziej wymagającym aprobaty architekt zostawił firmie Qumak Secom wolną rękę. Taka "Janosikowa zamiana" niestety nie jest rzadkością w mojej branży.

Nie wiem, czy architekt został do tego zmuszony, bo stwierdzono, że tak źle wykonał inne elementy projektu, że nie powinien w tym mało znaczącym przypadku w ogóle zabierać głosu jeśli chce uratować swój tyłek? Może stwierdził, że rzeczywiście gra nie jest warta świeczki przy całej złożoności obiektu?

Fakt jest faktem. A jest taki, że jeśli architekt z przyczyn nie do końca znanych nam pozbawia jedną z firm możliwości wypracowania zysku ze sprzedaży, aby ta zapłaciła z niego projektantom za ich ponad dwuletnią pracę wykonywaną nieodpłatnie, a Centrum Nauki Kopernik profesjonalnego i nowoczesnego oświetlenia, to musi tutaj chodzić o pieniądze. Bo tylko pieniądze pozwalają takiemu architektowi na olewanie podstawowych zasad etyki i współpracy w biznesie. Tylko pieniądze pozwalają firmie Qumak Sekom występować w roli, w której występować nie powinna. W roli arbitra i poplecznika dostawcy oświetlenia, który pewnie przedstawił odpowiednio korzystną dla obu stron ofertę - jakiś 1 mln zł do podziału między nowego dostawcę i wykonawcę/podwykonawcę w całej kwocie inwestycji nie zostanie nawet odnotowany! Tak zresztą argumentowali swoją niechęć do zainteresowania się tematem różni dziennikarze, których zapraszano do zapoznania się z sytuacją. Dla nich to nie jest kwota do wszczynania awantury.

Tutaj przypomina mi się stary dowcip, jak to Icek modlił się żarliwie przez parę godzin do Boga o zesłanie mu dwóch tysięcy, kiedy nagle jeden z bogatych rabinów modlących się obok szepnął mu do ucha - Icek, masz tu te swoje dwa tysiące, a teraz sp…laj i nie przeszkadzaj, bo my nie o takie pieniądze się modlimy...

Ano może i nie są to pieniądze, ale ktoś tę kwotę tak czy inaczej sobie rozdysponuje wedle własnych zasług. A nam szarym obywatelom przyjdzie już niedługo (po prawie rocznym opóźnieniu) zachwycać się pięknym i nowoczesnym Centrum Nauki Kopernik z niepięknym i często nienowoczesnym oświetleniem ekspozycji i innych elementów tego obiektu. Smutne, ale taka już jest ta nasza ekonomia zbója - zabrać biednym, dać bogatym. 

Funky Kowal
O mnie Funky Kowal

Dociekliwość w jednych i pobieżność w innych sprawach. Pedantyzm w pracy, niechlujstwo w domu... zwykły człowiek.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości