Orzeczenie sądu w sprawie Adama Darskiego - Nergala, ani mnie nie zaskoczyło, ani nie oburzyło. Przeciwnie, uważam, że dobrze iż Darski został uniewinniony. Dlaczego? Zacznijmy od początku...
Kariera grupy "Behemoth" nie należała do szczególnie obiecujących. Był to zespół jakich wiele na tym rynku. A to trudny rynek zważywszy na fakt, iż fani niemal nienawiścią reagują na oportunizm i komercję. W przypadku przeciętnej grupy muzyków jedynym sposobem wybicia się ponad innych jest celowe i cyniczne skandalizowanie. Niekiedy wspomina się, że "Behemoth" liczy się na świecie, gdyż grał koncerty w USA. Ten argument warto zweryfikować mając na uwadze fakt, iż grał jako support dla innych. Fucha podobna do posady cyrkowego klauna.
Adam Darski jednak głupi nie jest. Skandal wywołany darciem Pisma Świętego miał mu zapewnić dostęp do szerszej publiczności, która nie jest zainteresowana jego muzyką, ale która żyje ploteczkami skandalikami itp. W takie zamierzenie wpisuje się również romans z Dorotą "Dodą” Rabczewską. Późniejsze wydarzenia związane z białaczką, walką o przeszczep szpiku, były podsycane tak, aby wieści o zdrowiu Nergala przynajmniej raz na tydzień pojawiały się w tabloidach czy serwisach plotkarskich.
Postępowanie Nergala przyniosło efekt. Dostał posadkę w talent-show i przynajmniej jakiś czas pożyje sobie w blasku reflektorów jako powszechnie rozpoznawalny celebryta.
Wróćmy jednak do oceny orzeczenia sądu w sprawie obrazy uczuć religijnych. Mnie osobiście pociesza fakt, iż sędzia uznał - w zawoalowany - sposób, iż Nergal jako artysta jest tak mało wiarygodny, że cokolwiek by zrobił na koncercie to nie warto się tym przejmować. Oczywiście zatwardziali obrońcy wiary się ze mną nie zgodzą. Dla nich mam tylko refleksję, że Kościół Katolicki ma już przeszło 2000 lat. Nergal ma znacznie mniej. Za jakiś czas nikt już o nim nie będzie pamiętał.
Do samego zaś Nergala należy odnosić się z lekceważeniem. Po pierwsze: sąd uznał, że jego czyny artystyczne są niewarte zachodu, a po drugie jest zwyczajnym tchórzem. Drąc i ubliżając Pismu Świętemu wiedział, że w najgorszym razie może mu grozić grzywna, albo zawiasy. Facet nie pojechał np. do Arabii Saudyjskiej drzeć Koran. Za to żywy by do Polski nie wrócił.
A nawiasem mówiąc jestem ciekaw reakcji "Gazety Wyborczej" gdyby będąc w Polsce, Nergal podarł Torę. Zapewne w krótkich felietonach padałyby słowa o "wściekłym antysemityzmie" albo "o moralnej zgniliźnie" Darskiego. Niszczenie Biblii jest jednak artystycznie dozwolone. Cóż... jacy artyści taka ich sztuka.
Na zakończenie przyznam, że osobiście jestem ciekaw jak ostatnie wydarzenia w życiu Darskiego wpłynęły na jego fanów - ich liczebność i ocenę postaci idola.
"To społeczeństwo nie rozumie moich słów. Jestem wysepką bardzo małą w morzu głów. Chyba nie stanę się uśmiechem w rękach mas. Chyba nie mogę być nieszczery wobec was." Zygmunt Staszczyk
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura