Z pewnym zainteresowaniem śledziłem reakcje jakie wywołała wypowiedź Janusza Korwina-Mikke przyrównująca zawody paraolimpijskie do zawodów szachów dla debili. Cóż bowiem takiego kontrowersyjnego powiedział Mikke czego nie powiedziałby nikt przed nim? Jednak reakcja na mało odkrywczą wypowiedź, dowodzi w jakim umysłowym rynsztoku nurzają się tzw. celebryci żywiołowo komentujący słowa Janusza Korwina-Mikke.
Jedną z ciekawszych wypowiedzi było zdanie Karoliny Korwin-Piotrowskiej, której praca w TVN polega chyba na „znaniu-się-na-wszystkim-najlepiej”. Pani Karolina stwierdza, że się „chce rzygać”. Mocno, nie? Ok. To zadam pytanie, które logicznie nasuwa się na myśl. Dlaczego pani Karolina czytała i odnosiła się do wypowiedzi, która wywołuje u niej odruch wymiotny? Czy np. fakt, że w ten sposób nie komentuje innych zjawisk dostępnych w internecie, świadczy, że u niej nie wywołują one odruchu wymiotnego? Tego typu mdłości przecież wywołuje człowiecze poczucie estetyki nakazujące przy tym unikać tego typu zjawisk.
Innym autorytetem, był upodlony rockman Tomasz Lipiński (p. Tomku! Czy to JUŻ jest przepięknie? Czy to JUŻ jest normalnie? – Bo jako niewykształcony i mieszkający w zatęchłej zgnilizną dziurze, chciałbym aby mi pan pomógł się zorientować.) Lipiński stwierdził (o zgrozo!), że usunie z facebook’owego grona znajomych, każdego kto „lajkuje” wypowiedź Korwina-Mikkego. Lepszej definicji medialnej śmierci nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić.
Jednak wypowiedź asiorki polskiego dziennikarstwa, Moniki Olejnik, w której nawołuje do „wyeliminowania” Korwina-Mikke z życia politycznego i demaskuje go jako faszystę zasługuje na szczególną uwagę. Stało się bowiem tak, że p. Monika Olejnik w zgranej sforze ujadała aby wyeliminować PiS i Kaczyńskiego z życia publicznego. Nie trzeba było długo czekać, by w łódzkim biurze PiS pojawił się uwarunkowany wariat i doszło do tragedii.
Z drugiej strony z pewnym zażenowaniem odebrałem próby tłumaczenia Korwina-Mikke, przytaczaniem poglądów Fryderyka Nietzschego. Wszystko to prawda. Nietzsche w „Antychrześcijaninie” pisze następująco „Niech zginą słabi i nieudatni: pierwsza teza naszej miłości człowieka. I należy im w tym jeszcze dopomóc.”. I oczywiście jest prawdą, że z tego punktu widzenia paraolimpiada jest zaprzeczeniem ideałów olimpijskich - tzn. witalności, siły, sprawności i umiejętności. Z nietzscheańskiego punktu widzenia pogląd, mówiący że „przecież niepełnosprawni pokonują swoje słabości i niejednokrotnie są sprawniejsi fizycznie niż niejeden pełnosprawny” dziecinnie łatwo obalić. Weźmy na przykład biegaczy pozbawionych nóg, którzy dokonują swych sportowych wyczynów na specjalnie skonstruowanych protezach. Mówiąc po „nietzscheańsku” bez tych wymyślnych urządzeń - czołgaliby się.
Jednak moje zażenowanie wypływa z faktu, że takie rzeczy musi objaśniać Mikke a nie jego adwersarze. Czy nie poważniej brzmi polemika oparta na znajomości filozofii, i stwierdzeniu, że w wypowiedzi polityka nie ma ani nic szokującego ani nic nowego. Tymczasem salonik tupie nóżkami, zabiera Korwinowi zabaweczki i wygania go z piaskownicy. Dodatkową przykrość sprawia fakt, że Janusz Korwin-Mikke sam do tej piaskownicy koniecznie chce wrócić.
"To społeczeństwo nie rozumie moich słów. Jestem wysepką bardzo małą w morzu głów. Chyba nie stanę się uśmiechem w rękach mas. Chyba nie mogę być nieszczery wobec was." Zygmunt Staszczyk
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka