mad z Polski B mad z Polski B
1130
BLOG

Wolta Romana Giertycha

mad z Polski B mad z Polski B Polityka Obserwuj notkę 12

Wczorajszego wieczoru skorzystałem z nadarząjącej się okazji i wziąłem udział w spotkaniu z Romanem Giertychem, które odbyło się na Uniwersytecie Warszawskim. Romana Giertycha wszyscy znają i kojarzą z działalności politycznej, po 2007 roku zajął się jednak pracą w adwokaturze i o kwestiach prawniczych właśnie miał mówić - o procesie legislacyjnym w Polsce i o tym, czy rozpoznawalność adwokata pomaga w jego pracy. Jak to na wykładach postaci znanych, pan Giertych mówił na temat tylko tyle, na ile miał ochotę, pomijając zresztą zupełnie drugą część planowanego wykładu, czyli problem rozpoznawalności. Mimo iż nie miało być politycznie, a tylko prawniczo, oczywiście pojawiły się odpowiednie wtręty byłego aktora sceny politycznej. Z tego też względu jego wypowiedź podzieliłbym na dwie części - obie oceniane odmiennie.

Pierwsza część to omawianie procesu legislacyjnego w Polsce. Roman Giertych nie zrobił tego jednak sztampowo, typowo akademicko, a postawił raczej na anegdotki i ciekawostki, co sprawiło, że sprawy przez niego poruszane były bardzo interesujące. Tłumaczył pokrótce dlaczego większość polskich ustaw jest na naprawdę kiepskim poziomie - spowodowane ma to być tym, że większość aktów prawnych pisanych jest przez studentów prawa, m. in. dlatego, że często właśnie oni są zatrudnieni w departamentach prawnych ministerstw lub w kancelariach, które - nieoficjalnie - takie akty normatywne przygotowują. Nie jest też tajemnicą, że tylko niektórzy posłowie czy senatorowie mają wykształcenie prawnicze, a więc mają jako takie pojęcie o tym jak powinna wyglądać ustawa. Ponadto omówione zostało zagadnienie intrygujące i kontrowersyjne, a mianowicie zagadnienie podkomisji, które są tworzone przez komisje na potrzeby konkretnych ustaw. Na posiedzeniach tychże nie trzeba robić stenogramów, co daje ogromne pole do popisu różnym lobbystom i osobom mającym interes w odpowiednim sformułowaniu przepisów ustawy. Co gorsza, nawet jeśli takie zmiany pierwotnie niemile widziane przez posłów w ustawie zachodzą, najczęściej i tak ta ustawa przechodzi przez wszelkie szczeble drogi legislacyjnej. A to wszystko z prostego powodu - bo ustaw tych nikt nie czyta. 

Druga część, którą nazwę "polityczną", zrobiła na mnie wrażenie zupełnie odwrotne. Po pierwsze, wolty pana Giertycha były po prostu nie na temat. Jak można się domyślić, większość komentarzy ze sceny politycznej odnosiło się do PiS-u lub do Jarosława Kaczyńskiego, z których to się naśmiewał i  co, rzecz jasna, wywoływało salwy śmiechu na uczelni pełnej młodych, wykształconych, itp. Z wypowiedzi owych biła jaskrawa hipokryzja, bo były minister edukacji krytykował również rząd Jarosława Kaczyńskiego, którego był członkiem i którego swego czasu bronił jak ojczyzny. Rzecz jasna jest to zwykła hipokryzja spotykana na co dzień w polityce, ale  mimo to nadal razi. Aby pokazać się od dobrej strony przed studentami, były szef LPR-u również bardzo chwalił Donalda Tuska. Za to, że sobie dobrze radzi z polityką zagraniczną, z gospodarką (sic!) - ogólnie z rządzeniem. Na pytanie o powrót do polityki odpowiedział - na razie nie, bo Donald sobie dobrze radzi (sic!), ale gdyby w przyszłości PiS doszedł do władzy - oooo, wtedy to by się zastanowił! Te polityczne wstawki mecenasa oceniam naprawdę nisko i gdyby nie one, całokształt wypowiedzi oceniałbym znacznie wyżej.

Podsumowując, mimo ciekawych anegdot i historii z życia sejmowego Roman Giertych popisał się zwykłym działaniem pod publiczkę i zachwalaniem rządów Platformy Obywatelskiej. Może to dziwić niektórych, zważywszy na to, jakie poglądy do niedawna były koalicjant PiS-u reprezentował. Być może jednak przeważyły interesy, które można kręcić wokół PO - może panu Romanowi marzy się jakaś synekura od Donalda Tuska, może chce po prostu być "zrehabilitowany" w oczach społeczeństwa, popierając "jedynie słusznych"? Być może, gdy znudzi się mu bycie adwokatem, umizgi z przeszłości przydadzą się, by znów zagrzać miejsce na jakiejś ciepłej, rządowej lub sejmowej posadce.

P.S. To nader interesujące, jak łatwo społeczeństwo może zmienić pogląd na osoby, które jeszcze tak niedawno były otoczone nienawiścią i pogardą. Wystarczy kilka złych słów o Jarosławie Kaczyńskim i kilka dobrych słów o Donaldzie Tusku, aby z "faszysty i nacjonalisty" przeistoczyć się w cenionego i rzetelnego adwokata.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka