madd madd
1943
BLOG

Błasik zrugał Protasiuka

madd madd Polityka Obserwuj notkę 31

TVN24 nie pierwszy raz jest pierwsza, tym razem informując, że generał Błasik w wulgarnych słowach zbeształ kapitana Protasiuka tuż przed lotem do Smoleńska (24.02.11). Ten szczegół zmienia optykę śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy. Sprawa przestaje być tylko kwestią techniki (błędy w pilotażu i nawigacji), a staje się wybitnie polityczna.

Błasik nie mógł zrugać Protasiuka z błahego powodu. Odmowa wykonania lotu z racji braku aktualnych danych pogodowych (lub z racji złej pogody) w normalnych okolicznościach zasługiwała na pochwałę, a nie na przytyki. Jeśli zatem Błasik wpadł w gniew, to nie dlatego, że był trzeźwo myślącym żołnierzem, ale dlatego, że stał się politykiem, przyjacielem innego poliytka, który właśnie tego dnia miał wzmocnić swój wizerunek (i szanse na reelekcję) przez odebranie Tuskowi palmy pierwszeństwa w miłości do Ojczyzny, którą ten od trzech dni dzierżył za sprawą wspólnej z Putinem wizyty w Katyniu. Prezydent Kaczyński leciał tam teraz, żeby pokłonić się pomordowanym oficerom, ale także po to, żeby pokazać światu różnicę między swoim własnym stosunkiem do sprawy katyńskiej a stosunkiem Tuska i Putina. Różnica była oczywista. Ten ostatni całe życie spędził w KGB, formacji odpowiedzialnej za katyński mord, a ten pierwszy wolał się modlić w Katyniu z tym drugim, a nie z samym Kaczyńskim. Gdzie jak gdzie, ale akurat w tej sprawie Kaczyński mógł liczyć na sukces, wszak to on, a nie Putin czy Tusk, stworzył muzeum powstania warszawskiego. Błasik dokskonale to rozumiał, więc gdy pojawiły się pierwsze trudności, postanowił zadziałać.

Według zeznań części świadków (ponoć nie wszystkich) Błasik w rozmowie z Protasiukiem używał wulgarnych słów i gorączkowo gestykulował, a nieco później witał spóźnionego Kaczyńskiego na pokładzie samolotu, zastępując tym samym Protasiuka, kapitana rejsu. Spekulacje MAK odnośnie presji, pod jaką miała pozostawać załoga, zyskują tym samym pełniejsze uzasadnienie. W najtrudniejszym momencie lotu Błasik wszedł do kokpitu, żeby przypomnieć kto tam rządzi. Protasiuk dziwnie wtedy milknie, a komendę o odejściu podaje tak cicho, że eksperci do dziś mają wątpliwość czy ta komenda w ogóle padła. Błasik powiedział wszystko już przed startem i zrobił to tak sugestywnie, że kamera przemysłowa na lotnisku, choć nie zarejestrowała dzwięku, znakomicie uchwyciła jego intencje. Na pokładzie nie musiał już nic mówić. Pilnował tylko czy zadanie zostanie wykonane. Z żołnierską odpowiedzialnością nie miało to nic wspólnego, bo odpowiedzialność nakazywała zawrócić, ewentualnie czekać w powietrzu aż silny wiatr rozpędzi niskie chmury zalegające w naddnieprzańskiej inwersji temperaturowej poniżej 400 metrów.

Polityka mówiła jednak co innego. Najpierw nakazała opóźnić wylot z Warszawy, bo lot do Katynia bez spóźnionego Kaczyńskiego, organizatora lotu, nie miał najmniejszego sensu, potem nakazywała się spieszyć, żeby zdążyć na uroczystość, a nad samym lotniskiem nakazywała nie czekać na nic, zajść do lądowania i w chmurach o podstawie 50 metrów, w których nie wolno latać nawet śmigłowcem, wyglądać pasa z samolotu pędzącego 80 metrów na sekundę. Wypadek gotowy.

madd
O mnie madd

Są tylko dwa typy ludzi. Ci, co dzielą ludzi na dwa typy, i ci, co tego nigdy nie robią

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka