madd madd
1671
BLOG

Rogalski na helu

madd madd Polityka Obserwuj notkę 42

Mecenas Rogalski, pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, zapowiedział we „Wprost”, że uzupełni wniosek o ekshumację ciała posła Gosiewskiego prośbą o przeprowadzenie badań spektralnych, pozwalających stwierdzić lub wykluczyć obecność helu w ciele zmarłego.

Dla Rogalskiego sprawa jest prosta. Jeśli w ciałach ofiar są ślady helu, to znaczy, że ktoś go użył w Smoleńsku, żeby zagęścić mgłę i rozrzedzić powietrze, co w konsekwencji doprowadziło do katastrofy lotniczej. Rogalski może składać dowolne wnioski, powinien jednak liczyć się z tym, że będą one komentowane bezlitośnie, ilekroć świadczą o budzącej grozę ignorancji ich autora i jego skłonności do ulegania fantastycznym teoriom spiskowym.

Przyczyną wypadku w Smoleńsku nie jest mgła, bo tamtejsza mgła jak każda mgła zalegała nisko przy ziemi, sięgając być może podstawy chmur, o których kpt. Wosztyl twierdził, że stały na 50 metrach nad lotniskiem. Samolot znalazł się w tej mgle w ostatniej chwili lotu i był wtedy w wyjątkowo trudnym położeniu, które załoga nadała mu jeszcze w chmurach, więc to nie mgła ponosi winę za wypadek, ale chmury lub raczej, co bardziej prawdopodobne, błędne zachowania załogi podczas lotu w tych właśnie chmurach.

Jeśli jednak Rogalski mimo wszystko uważa, że to mgła jest wszystkiemu winna, to powinien to jakoś uzasadnić, wykazać na przykład, że samolot wykonywał w tej mgle jakieś manwery, które właśnie ze względu na mgłę się nie udały. Żeby to zrobić, powinien podważyć dane z rejestratorów oraz zeznania świadków, wszystkie te źródła bowiem jednoznacznie potwierdzają, że samolot schodził za szybko i za nisko, łamiąc nakazane minimum pułapu, co w konsekwencji doprowadziło do katastrofy.

Żadne źródła jak dotąd nie wskazują, że samolot wykonywał w tym czasie jakieś gwałtowne manwery pionowe lub poziome, wręcz przeciwnie, rozbił się o ziemię właśnie dlatego, że żadnych manewrów nie wykonywał, a ściślej, że zbyt późno zaczął wykonywać manewr odejścia. Jeśli Rogalski uważa, że zjawiska przyrodnicze są temu winne, to powninien szukać winnego w chmurach warstwowych zalegających wtedy nad obszarze setek kilometrów kwadratowych w inwersji temperaturowej na Dnieprem sięgającej pułapu ok. 500 metrów. Domniemywanie, że to zachmurzenie mogło mieć sztuczne źródło samo w sobie jest obłędem, ale kto wie, może Rogalski takie źródło znajdzie.

Jeszcze bardziej bzdurna jest hipoteza o zakłóceniu lotu tupolewa za pomocą uwolnionego helu. Tupolew leci bardzo prędko, a uwolniony hel równie prędko ucieka w górę, więc zgranie tych dwóch prędkości tak, żeby mogły się w powietrzu spotkać i na siebie oddziaływać wydaje się równie prawdopodobne jak lot Twardowskiego na Księżyc, a koniecznym warunkiem tego spotkania jest istnienie jakieś niewyobrażalnie wielkiej instalacji naziemnej umieszczonej dokładnie w linii lotu maszyny (co skądinąd nie sposób przewidzieć), instalacji zbudowanej tak, żeby mogła uwalniać hel, a następnie niezależnie od wpływów wiatru i termiki kierować go dokładnie w punkt, w którym ma się znaleźć samolot przemieszczający się z prędkością ok. 80 m/s. Gdyby ta trudna i nikomu niepotrzebna sztuka komuś w końcu się udała, to i tak załoga samolotu mogłaby w ogóle nie odczuć spotkania z helem.

Spekulując na temat zakłóceń linii lotu tupolewa, Rogalski zakłada, że samolot jest aerostatem, a nie aerodyną, czyli że przypomina balon wypełniony ogrzanym powietrzem, któremu może zaszkodzić każdy dodatkowy worek piasku na pokładzie i każdy ruch powietrza na zewnątrz. Wszyscy jednak wiemy, że samolot porusza się w powietrzu zupełnie inaczej, nie dzięki mniejszej masie własnej od masy powietrza, ale wyłącznie dzięki wektorom sił pojawiających się w trakcie opływu płaszczyzn aerodynamicznych, tu zaś różny ciężar helu  i powietrza nie ma praktycznie żadnego znaczenia, ważne jest jedynie dynamiczne ciśnienie obu gazów, a ono w stanie wolnym jest prawie identyczne (w przypadku helu mniejsza gęstość własna dzielona jest przez mniejszą lepkość dynamiczną), nadto hel uwolniony w atmosferze ziemskiej zawsze wędruje  do góry, a to oznacza, że sam tworzyłby dodatni wektor prędkości pionowej, ułatwiając tym samym lot każdej aerodynie, która się w nim porusza.

Jeśli zatem, jak chce Rogalski, ktokolwiek bawił się w Smoleńsku helem, to można go obwinić jedynie o to, że świadomie lub nie usiłował uratować Polaków, ułatwiając im utrzymanie się w powietrzu. Nagrania z kokpitu i z wieży każą jednak w to wątpić, bo nikt z członków załogi nie mówi zmienionym głosem jakby się nawdychał helu. Co wdychał Rogalski, nie wiem.

 

P. S. Zainteresownaym polecam artykuł z Wikipedii o liczbie Reynoldsa (wersja angielska jest znacznie lepiej opracowana), równanie to pozwala określić siły pojawiające w trakcie opływu ciał stałych. Wielkość tej liczby zależy przede wszystkim od prędkości opływu oraz wielkości ciała (długości cięciwy profilu skrzydła), ale pewnym czynnikiem jest także gęstość płynu dzielona przez jego dynamiczną lepkość. W gazach zachodzi jednak pewna liniowa zależność, lepkość gazu spada wraz z jego gęstością (a rośnie ze wzrostem temperatury), a to oznacza, że wynik równania zmienia się nieznacznie. W odniesieniu do szybko lecącego samolotu liczby Reynoldsa są bardzo duże głównie z racji prędkości opływu (lotu), a z niepokojącym spadkiem liczby Reynoldsa mamy do czynienia wtedy, gdy ciężki samolot pasażerski szykuje się do startu w gorący upalny dzień. Suma iloczynu (gestość, prędkość, cięciwa) jest wówczas dzielona przez większą wartość lepkości gorącego powietrza, co w praktyce oznacza, że sprawność skrzydeł spada, a samolot potrzebuje dłuższej drogi startu. W chłodnym powietrzu liczba Reynoldsa rośnie, a wraz z nią obliczeniowa i realna sprawność skrzydeł. 


 

madd
O mnie madd

Są tylko dwa typy ludzi. Ci, co dzielą ludzi na dwa typy, i ci, co tego nigdy nie robią

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka