Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
177
BLOG

Piesek Pana Cogito

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Kultura Obserwuj notkę 0

W czasie komuny dzieci się nudzą. Wiem to po sobie. Profesor Cogito, śmieszny ludzik w Płomyczku (a może w Świecie Młodych?), pokazywał jakieś gadżety jakby chciał, żeby dzieci myślały o nim, nie o wierszach Herberta. Pan Samochodzik, pół człowiek, pół Bond, pół harcerz, przepływał jezioro autem i nie tonął, bo miał motor z przedwojennego Ferrari. W czasie komuny dzieci się nudzą, bo wiedzą, że kiedyś było fajniej.

Jeden Reksio wyróżniał się z tej ferajny. Ten szczeniak miał swoje dziesięć minut w prajmtajmie, dopiero po nim w telewizyjnym Dzienniku pojawiali się sekretarze partii, ale czuło się, że on by ich wszystkich zaszczekał. A skoro mógł to zrobić Reksio, to mogli i ci, których nigdzie nie pokazywano, nie drukowano, nie dawano paszportu. Módlcie się za papieża i czytajcie Herberta. Reksio tego nie mówił. On tylko merdał ogonkiem.

Czasy Reksia już dawno minęły, ale kiedy dzisiaj trzymam w ręku książkę jak koszyk pełen szczeniąt, opatrzoną tytułem Pan Cogito i zagadka bytu, to mam pewność, że Reksio miał rację. Inni poszli w jego ślady. Nie mniej odważni od niego. Bardziej samodzielni. Poznaję ich po tym, że nic sobie nie robią z zimy ani lata, ani z psiej budy, bo sami zmieniają świat stalówką i atramentem.

Skąd się wzięli? Zapewne nie spod szkolnej prasy. Nie dali się wtłoczyć w schemat „naucz się, zdaj i zapomnij”, ale sami zaczęli „obgryzać stare kości”, jak mawiał van Gogh, i dzisiaj siedzą sobie na murawie w ciekawym towarzystwie.

Tu pojawia się problem krokodyla. Zagadnęły mnie kiedyś trzy parafianki o jakieś trudne sprawy, więc ja na to: A gdzie panie pracują, że mają takie problemy? – Niech nam ksiądz spojrzy w oczy, to się dowie – odrzekły. Spojrzałem i mówię: Panie są nauczycielkami. – Zgadza się – odparły zadowolone –jak to ksiądz odkrył? – Patrzą panie na człowieka jak krokodyl…

Nie obraziły się za krokodyla. Dobrze go znały. Wszyscy udają, że go nie ma, ale on żyje i ma się dobrze. Na widok rozbrykanej klasy niespostrzeżenie wchodzi w człowieka, nauczyciela, wychowawcę, katechetę, dyrektora szkoły i radzi mu, żeby spojrzał na te szczeniaki trochę groźniej, a zaraz nastanie święty spokój. Szczeniaki przestaną brykać, zadawać pytania (głupie), dociekać,  drążyć. Zamkną się w sobie cicho jak futerał. Jeszcze w pierwszych latach szkoły mają swoje zdanie i naiwne pomysły (przekonałem się o tym tysiąc razy w różnych stronach Polski), ale po kilku latach edukacji wszystkiego się im skutecznie odniechciewa. Pozostaje tylko zdać i zapomnieć. Pogrywać z rzadka na cudzych skrzypkach, nie na swoich.

Prawa rozwoju sobie, a szkoła sobie, więc na tym bezkrólewiu władzę zdobywa krokodyl. Mrozi wszystkich martwym spojrzeniem: Nie podskakuj, bo cię przepytam, a potem swobodnie tłoczy swoje treści w jednym kierunku bez większego sprzeciwu. Aż się przejedzą. No i się przejedli. W Europejskim Urzędzie Patentowym od lat mamy mniej patentów niż Panama i Antyle Holenderskie, a najlepsza polska uczelnia ledwie się mieści w czwartej setce światowego rankingu.

Pan Cogito i zagadka bytu przychodzi skądinąd. Domyślam się, że Zbigniew Baran, autor projektu, jest człowiekiem o spojrzeniu ludzkim, bo wszyscy, którzy mu włożyli do koszyka swoje teksty, wiersze i rysunki, robią wrażenie, jakby nigdy w życiu nie spotkali krokodyla. A jeśli nawet go spotkali, to czmychnął przed nimi, widząc ich pracowitość i czyste zaciekawienie. Zagadka bytu się tu dziwnie pogłębia, bo w Polsce nie mamy klas creative writing ani żadnych koledżów wyspecjalizowanych w samodzielnym gdybaniu i pisaniu. W żadnej szkole, na żadnej uczelni nikt nikogo nie zmusza do wysiadywania na co dzień w czytelni i pisania kilku esejów co tydzień, a nawet gdyby zmuszał, to i tak nikt by potem tego nie ocenił, bo dzieci za dużo, bo czasu za mało, bo nie warto. Jest więc zagadka. Kto tej młodzieży powiedział, że w Herbercie ważniejszy jest Hektor niż sam Herbert? że pisanie jest tak naprawdę czytaniem (M. Blanchot)? że abstrakcja uśmierca a konkret daje życie? Oni to wszystko pojęli w trzynastym, może czternastym roku życia, ale skąd, na jakiej podstawie, myślę sobie z trwogą, skoro przeciętny habilitowany zjadacz chleba i książek w Polsce tego wszystkiego nie wie? Wystarczy poczytać jak pisze.

To pytanie niech sobie teraz postawią rzesze mam i tatusiów. Niech zapytają Pana Cogito, tego prawdziwego, nie tego z Płomyczka, co zrobić, żeby mały Homer nie zamienił się z czasem w Jasia Dobraczyńskiego, albo, co nie daj Boże, nie wyrósł na jakiegoś typa w ciemnych okularach. Z Herberta wynika, że ten Homer występuje w przyrodzie dość często, ale Pinkosie już nad nim pracują, żeby się nie narażał i nie wysilał, a elektryczne młyny ze szklanym ekranem mielą go powoli na drobne. Czas się temu przeciwstawić. Wyrzucić gadżety, Pana Samochodzika zezłomować i usiąść do brydża z prawdziwym Panem Cogito.

Na władze oświatowe tu raczej nie liczę. Wprawdzie prezydent Krakowa wydał parę groszy na edycję tej książki, więc teraz mógłby zacząć rozliczać swoich kuratorów, komisarzy i dyrektorów z ilości chęci, jaką wzniecili u młodzieży i dzieci do pisania myślących tekstów, ale nie wierzę, że to zrobi. Koleiny szkolne są tak głębokie, że żywego ducha już z nich nie widać. Wierzę jednak święcie, że ci, co sięgną do tej książki, do koszyka nadzwyczaj zdolnych szczeniąt, pozazdroszczą wszystkim, którzy tam wcześniej zajrzeli i mieli niezłą frajdę.

 

"Pan Cogito i zagadka bytu". Zbiór nagrodzonych i wybranych tekstów z konkursu pod tym tytułem zorganizowanym wg pomysłu Zbigniewa Barana w Centrum Młodzieży im. dr. Henryka Jordana w Krakowie, ze wstępem Katarzyny Herbert, Grupa Tomami, Kraków 2008, ss. 80.

 

 

 

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura