Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. (J 10, 27-30)
Trumny Dmowskiego i Piłsudskiego rządzą Polską. Jedna piastowska, narodowa i słowiańska, druga jagiellońska, autorytarna i zachodnia. Ryszard Legutko w "Eseju o duszy polskiej" ostro skrytykował Jerzego Giedroycia za tę opinię, aczkolwiek sam stwierdził, że w pokomunistycznej Polsce królują Hayek, Rawls, Foucault, Derrida i inni myśliciele Zachodu, czytani po łebkach i bezkrytycznie, a tym samym przyznał poniekąd rację Redaktorowi "Kultury". Tomasz Nałęcz i Andrzej Strojnowski kilka lat temu zgodnie uznali, że obie nasze przedwojenne tradycje polityczne, pepeesowska i endecka, są do siebie bardzo podobne, gdyż w obu możemy odnaleźć zarówno elementy autorytaryzmu, jak i sympatię do demokracji, miłość do dawnej Polski, jak i fascynację nowoczesnością przywiezioną zza granicy.
Biblijne rozmyślanie o Dobrym Pasterzu nie może pomijać tych wszystkich składników. Nasza wizja ładu społecznego oraz rządzących nim praw jest oparta na doświadczeniu wyniesionym z codziennego życia. Jezus Uzdrowiciel pochyla się nad każdym człowiekiem tak samo, ale ludzie chorzy z pewnością potrafią rozpoznać Go lepiej niż ci, którzy cieszą się dobrym zdrowiem. Podobnie jest z Jezusem Dobrym Pasterzem. W czasach zaborów i w noc stanu wojennego wołaliśmy do Niego: "Ojczyznę wolną, racz nam wrócić Panie...", tymczasem dzisiaj, z czym się chyba wszyscy zgodzą, prosimy Go o to, by ją wzmocnił i wyzwolił nas z bezradności.
Katastrofa w Smoleńsku może być początkiem tego wyzwolenia. Uczyniła nas wszystkich żałobnikami, członkami rodziny katyńskiej opłakującej śmierć najbliższych. Zbliżyła nas do siebie jako ludzi, ale jeszcze nie jako obywateli, bo państwo, które doznaje tak poważnej straty, chwieje się w posadach i dopiero czeka na wzmocnienie niczym młoda, nieopierzona demokracja, która dopiero co zrzuciła kajdany. Głowy państw giną w katastrofach lotniczych tylko w takich państwach. Nasza tożsamość narodowa, poczcie ładu i bezpieczeństwa musi się wzmocnić - nie w oparciu o gesty lub słowa, jak to się dzieje w chwili żałoby, ale we wszystkich wymiarach życia społecznego. Potrzeba zatem większej odpowiedzialności za dobro wspólne, większej powagi w myśleniu i mówieniu o państwie, większej rzetelności w spełnianiu zwykłych codziennych obowiązków, bo jeśli tego zabraknie, błędy, które doprowadziły do smoleńskiej tragedii, znowu mogą się powtórzyć. Droga na Wawel stoi wszak otworem nie tylko przed tymi, którzy zginęli w Katyniu czy na przedpolu Katynia, ale także przed tymi, którzy potrafią uszanować innych, ocalić ich w każdej sytuacji i przyczynić się do ich rozwoju.
Jezus Dobry Pasterz to potrafi, bo sam na co dzień przekraczał granice śmierci, żyjąc wyłącznie dla innych, a nawet po zmartwychwstaniu nosił na rękach ślady gwoździ. Bez trudu potrafi znaleźć wspólny język z tymi, którzy mają przestrzelone czaszki, byleby tylko nikt z nich nie twierdził, że jest zdrów w każdym calu lub że nie potrzebuje znikąd niczyjej pomocy.
Tekst ukazał się w "Dziennik Polskim" 24.04.2010 w cyklu "Słowo na niedzielę"
Inne tematy w dziale Polityka