Jezus tchnął na nich i powiedział: „Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. (J 20, 23)
Diecezja łucka na Wołyniu straciła w czasie ostatniej wojny 65 kapłanów. Dziś liczy ich 25. Ginęli z rąk miejscowych nacjonalistów, żołnierzy sowieckich, niemieckich i węgierskich, zabijano ich na ulicach, w więzieniach, łagrach, obozach koncentracyjnych, ale najczęściej ginęli z rąk wyspecjalizowanych służb, takich jak NKWD. Czytając krótkie biogramy męczenników w stuannach (Wołanie z Wołynia, 1/2010), trudno zgodzić się z tezą Emanuela Kanta i Hanny Arendt, że zło jest nieracjonalne. W połowie zeszłego wieku działało z rozmysłem. Zadało sobie niemało trudu, żeby w pierwszej kolejności wytropić i zgładzić tych, którzy na co dzień zajmowali się jego usuwaniem w konfesjonale.
Racjonalność zła to główny powód bezradności dobra. Dobro jest racjonalne pod każdym względem, ale tak długo, jak długo odstępuje swoją logikę złu i jego niskim instynktom, traci swą skuteczność, atrakcyjność i rację bytu. Przegrywa ze złem, a ono niczym oficer tajnych służb wykorzystuje każdą słabość, plotkę, frustrację lub gniew, aby unicestwić realne dobro w realnym człowieku w imię kilku złudzeń obiecanych mu w bliżej nieokreślonej przyszłości. Złu nie można odmówić racjonalności, to ona nadaje mu siłę, ale jest to racjonalność wykradziona dobru niczym mundury, szarże i apanaże wyspecjalizowanych i ogromnie zapracowanych służb, które w zdrowym państwie nie są nikomu do niczego potrzebne.
Zesłanie Ducha Świętego na apostołów bywa utożsamiane z ekstazą uczuć religijnych, tyczasem polegało ono przede wszystkim na przerwaniu łańcucha zła i na uzdolnieniu apostołów do czynienia konkretnego dobra. Dobro jako takie w najczystszej postaci przestało być dla nich abstrakcją, odległym rajem, Bogiem tak wielkim, że wyłącznie niepojętym, a stało się Emmanuelem, „Bogiem z nami”, noszącym twarz Jezusa, braci i sióstr, Bogiem bliskim, pomagającym i potrzebującym pomocy.
Ta nowa, wyraźnie odczuwalna obecność Boga pozwalała apostołom dzielić się z innymi Bogiem samym. W innych okolicznościach można by to uznać za złudzenie. Rozmowa o Bogu nie może przecież zastąpić ciepłego posiłku, na który czekają głodni. Błogosławiąc i odpuszczając grzechy na pierwszy rzut oka nie można osiągnąć tego, co może dać udana terapia. Miłość jako taka ma jednak swoje prawa. Chce, żeby uznać jej realne istnienie. Chce, że poświęcić jej czas, gdyż ona jest Osobą. Chce, żeby modlić się do niej, kochać ją i iść w jej ślady. Mieć swój własny udział w zesłaniu Ducha Świętego. Odczuć radość Boga w człowieku na ziemi.
Dziennik Polski, 22-23 maja 2010.
Inne tematy w dziale Rozmaitości