Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
99
BLOG

Obywatel i prezbiter

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Rozmaitości Obserwuj notkę 7

 

Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain. Szli z Nim Jego uczniowie i wielki tłum. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, wynoszono właśnie umarłego, jedynego syna matki, która była wdową. Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł: „Nie płacz”.(Łk 7, 11-17)

 

Zaczęło się od prasy. W grudniu 1983 r. Michał Ostrowski napisał w „Expressie Wieczornym”, że ks. Jerzy Popiełuszko jest „uwikłany w krętactwa uprawiane nie tylko wobec władz państwowych, lecz także kościelnych przełożonych”. Dowodem miały być materiały wybuchowe, amunicja i tysiące bezdebitowych pism znalezionych w mieszkaniu księdza na Chłodnej, wcześniej podrzucone tam przez SB. „Trybuna Ludu”, organ partii, szybko przedrukowała ten artykuł, Polskie Radio podało go w całości na antenie, a TVP zilustrowała zdjęciami i sensacyjnym komentarzem.

Jerzy Urban, rzecznik ówczesnego rządu, wybił się wtedy ponad wszystkich tekstem pt. „Seanse nienawiści”, w którym posługę świątobliwego prezbitera nazwał „polityczną wścieklizną”. Czytelnicy tygodnika „Tu i teraz” wiedzieli, że autor ukrywający się pod pseudonimem Jan Rem przekazuje im rzeczywiste stanowisko władz, wyrażone bez ogródek i bez partyjnego pudru. Władza do tego stopnia nienawidziła swego obywatela w sutannie, że nie mogła oficjalnie powiedzieć, co on nim myśli. Mówiła to incognito. Jej sprzymierzeńcy przemawiali w swoich mediach w podobnym duchu, a polskie media w rewanżu i z nieskrywaną wdzięcznością streszczała głosy „Rudeho Prava” i moskiewskich „Izwiestii”, z których wnikało, że Popiełuszko jest wrogiem ludu i zarzewiem kontrrewolucji.

Współczesne wolne media powinny do końca świata pokutować za swoje winy z tamtego okresu. Skala absurdalnych zarzutów i siła skupionych tam emocji nie pozostawiały cienia wątpliwości, że państwo najchętniej pozbyłoby się obywatela Popiełuszki, o którym niemal każdy mieszkaniec bloku komunistycznego wiedział, że jest człowiekiem dobrym, uczynnym i niewinnym. Wtedy jednak nie tylko Popiełuszko, ale dosłownie każdy obywatel był potencjalnym wrogiem państwa – krnąbrnym i nieprzewidywalnym, więc państwo nie mogło nikomu ufać.

Czy ufa dzisiaj? Czy dzisiaj zwyczajny obywatel bez znanej twarzy i szerokich pleców stał się równoprawnym podmiotem każdej z publicznych służb i czy wolne media cenią go jako obywatela i jako człowieka, wolny podmiot, źródło jedynej w swoim rodzaju prawdy, wolnej od sensacji i tanich wzruszeń?

Ks. Popiełuszko w tych dniach z całą pewnością stał się źródłem teologii. Ci, którzy go znali, i ci, którzy go nie rozumieli, dzisiaj właśnie dzięki niemu mogą się dowiedzieć, co czuł Bóg, gdy na widok matki opłakującej syna, przywracał synowi życie i cieszył się radością matki. Tej z biblijnego Nain i tej, która dożywszy stu lat, razem z nami doczekała się syna na ołtarzach.

Media powinny iść tym samym śladem. Powinny szukać prawdziwego człowieka nie w świetle rampy, ale na marach, tam, gdzie wcale nie jest pewne, czy ów człowiek jeszcze żyje, bo tylko tam, jego życie i powrót do życia może naprawdę zachwycać.

Dziennik Polski 5-6 czerwca 2010.

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Rozmaitości