Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
3356
BLOG

Mniej w przemyśle, więcej w usługach

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Gospodarka Obserwuj notkę 47

Ilekroć czytam Krzysztofa Rybińskiego, dochodzę do wniosku, że każdy keynesista to subiektywista, a nawet bajkopisarz.

W najnowszym "Eko+" Rybiński martwi się, że ubyło nam pracowników w przemyśle (200 tys.) i przetwórstwie przemysłowym (250 tys.), a przybyło w usługach, w tym zwłaszcza w administracji publicznej (53 tys.), edukacji (28 tys.) i budownictwie (43 tys.).  Przybyło ich także w innych branżach usługowych, o czym Rybiński nie pisze i z czego się nie cieszy, a szkoda, bo gdyby nie spał na wykładach, widząc takie zmiany, powinien skakać z radości.

Spadek zatrudnienia w przemyśle i wzrost zatrudnienia w sekotrze usług to jeden z najbardziej pożądanych przejawów unowocześniania się gospodarki, co widać we wszystkich rozwiniętych krajach świata, najbardziej w USA, ale widać także w krajach pokomunistycznych, takich jak nasz, który jeszcze dwie dekady temu budował swoją gospodarczą utopię na węglu, gradząc innowacją i informatyką, w konsekwencji czego ma bodaj najmiejszy spośród wszystkich krajów OECD sektor usług i wynikające stąd wysokie bezrobocie, a przemysł przedpotopowy, nieelastyczny, praktycznie pozbawiony rodzimych patentów i o niewielkim udziale wysokich technologii w eksporcie (gównie są to auta i LCD wytwarzane na obcych licencjach).

Jeśli zatem Rybiński chce pomóc Polsce, to powinien tańczyć z radości pod licznikiem spadku zatrudnienia w przemyśle i wzrostu zatrudnienia w usługach. Rozrost administracji publicznej nie powinien go zbytnio martwić, bo nasza wielka szara strefa oraz rosnąca liczba firm wciąż potrzebuje nowych urzędników, którzy to, co nijakie i schowane w cieniu, będą w stanie zamienić na legalne, czytelne dla wszystkich i zdolne do globalnego konkurowania. Nie powinien też Rybiński dworować sobie z braku spektakularnych skucesów naszej raczkującej e-administracji, bo nowoczesne technologie w tej dziedzinie stosuje się nie po to, żeby urzędników wysyłać na zieloną trawkę, ale po to, żeby jak najszybciej obsłużyć obywateli. Zmian jakościowych w usługach i w przemyśle nie da się mierzyć tymi samymi kryteriami ilościowymi.

Rybiński pownien się także cieszyć z tego, że rośnie nam liczba nauczycieli. Jako rektor szkoły wyższej wie przecież, że jeśli uczniów w oświacie ubywa, to zgodnie z ustawowymi logarytmami ubywa tam również pieniędzy, które do szkół chodzą za uczniami, jeśli jendak mimo to jakimś cudem rośnie w Polsce liczba nauczycieli, to ten cud nie jest przejawem marnotrawsta, lecz zbawiennego działania rynku, który wiąże z oświatą pieniądze pozabudżetowe, wydawane świadomie przez samych obywateli, tworząc tym samym nowe jakości i nowe miejsca pracy. Matura i egzamin gimnazjalny od kilku lat pozwalają nam na dość precyzyjną, bo odnoszącą się do każdego ucznia i każdej szkoły ocenę jakości kształcenia w skali całego kraju, a to wszystkich motywuje do sięgania po coraz wyższe kwalifikacje, a ponieważ natury nie można zmienić samymi chęciami, coraz powszechniejsza wiedza na coraz wyższym poziomie wymaga coraz większych nakładów i coraz większego zróżnicowania metod przkazu tej wiedzy w zależności od naturalnych predyspozycji uczniów oraz ich pracowitości. Rybiński niby to wie, bo sam jest nauczycielem, ale udaje, że sprawy nie ma, że 70 procent. młodzieży w koledżach, które ma Korea (USA i Singapur mają po 60 proc.), u nas zjawi się w przyszłości samo za dotknięciem carodziejskiej różdżki.  Wydatki prywatne w edukacji każdego stopnia rosną we wszystkich krajach świata, w Polsce także, jeśli Rybiński nie chce z tego kpić, to niech porzuci pisanie nikomu niepotrzebnych ekspertyz dla ministrów, a podłączy co tęższe mógzi ze swojej szkoły do jakiegokolwiek użytecznego programu badawczego finansowanego przez przemysł.

Mniej ludzi w przemyśle a więcej w usługach to w konsekwencji mniejszy udział paliw kopalnych i dóbr niskoprzetworzonych  w PKB i w eksporcie. Ta niezwykle korzystna zmiana, której głównym beneficjentem są wysokie technologie i wynikający z ich rozwoju wzrost PKB, obserwowana jest zwłaszcza w krajach rozwijających się, do których po ciężkiej zapaści próbuje dołączyć także Rosja, póki co, niestety, tylko werbalnie. Polska jest w nieco lepszej sytuacji, głównie dzięki wysiłkom modernizacyjnym rządów pierwszej i trzeciej kadencji sejmu, ale także dzięki wysiłkom polskich przedsiębiorców i polskich obywateli masowo sięgających po dyplomy. Jeśli Rybiński nie chce przeszkadzać, niech kształci siebie i innych.

 

P.S. Nie mam pod ręką gotowego aktualnego wykresu, więc polecam dwa sprzed paru lat: Struktura zatrudnienia w USA do 1999 oraz Zatrudnienie w usługach w OECD w 2002 (pliki .jpg każdy po 200kB).

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Gospodarka