Dzień był trudny.
Trzeba było się odkopywać po nocnych opadach śniegu. A ziąb był okrutny.
Nawet mój pies, zwykle bardzo żywy brunet, po kąpieli śnieżnej w ogrodzie, stracił chęć do brykania w domu. Trząsł się, jak osika i dopiero dmuchawa skierowana ku niemu, pomogła mu w odzyskaniu wigoru.
Gdy już się wykopałam, to jeszcze trzeba było się przedrzeć, przez szosy i ulice. Drogowcy, jak zwykle na pewnych odcinkach zostali zaskoczeni.
W tych trudnych okolicznościach przyrody, zaliczyłam kilka efektownych ślizgów. M.in. dlatego, że lekkomyślnie wymyśliłam, iż założę moje kuszące, długie buty za kolana /ze skórzanymi podeszwami/. A dzisiaj trzeba było wyjść w gumofilcach. Nic to, skończyło się dobrze, bo bez upadków.
Za oknem mam aktualnie -12 stopni, ale jako, że dziś mamy "Andrzejki", to teraz wypada poświęcić czas głównie szaleństwu, tańcom i śpiewom. A na dworze niech się dzieje co chce.
Inne tematy w dziale Rozmaitości