Zima w tym roku jest okrutnie śnieżna. Co się odkopię, to znów jestem przysypywana.
Wczoraj już się ucieszyłam, że "białe szaleństwo" dało spokój i nie sypie. A dziś po przebudzeniu okazało się, iż znów jestem zakopana. No to postanowiłam poszuflować i zaznaczyłam przy tym na śniegu bardzo wyraźny "orła cień". Wywaliłam się, jak długa. Odcisk na śniegu był wyraźny i przypominał ptaka z rozwartymi skrzydłami. Mój pies uznał, że to dobra zabawa i tarzał się przy mnie. Wariactwo.
Po powrocie do domu zrobiłam sobie kawę i popijając ją, zaczęłam wspominać inny upadek, nawet zbiorowy.
Było to w Zakopanem. Po nartach moja grupa udała się do jednej z knajp na Krupówkach, na walcowanie podeszwami. Było całkiem fajnie. Z moją najlepszą koleżanką zaliczałyśmy straszne branie taneczne. Ona nawet zdążyła się zakochać w pewnym Jaśku z Nowego Targu.
Nastąpił jednak moment odwrotu wycieczki, więc musiałyśmy porzucić naszych adoratorów i udać się /lojalnie, choć z oporami/ w drogę powrotną do hotelu. Taryfy wszystkie odjechały. Konie z bryczkami też, więc postanowiliśmy iść pieszo. Co chwilę ktoś leżał, bo wszyscy odczuwali już lekką /albo mocną/ pomroczność jasną. No i napadało tyle śniegu, że można było się w nim utopić.
W tym pomroczno-śnieżnym widzie, obie z koleżanką nagle zauważyłyśmy, że jeden kolegów z naszego hotelu jest całkiem interesujący. Ją tak zamurowało, iż nic nie mówiła. Ja natomiast oddałam się przyjemnej z nim konwersacji.Gdy w końcu udało nam się przedrzeć do hotelu, byliśmy już zaprzyjaźnieni. Na dobranoc pocałował mnie lekko w policzek. I w tym momencie w mojej koleżance, która dotąd tylko asystowała, nagle puściły lody. Rzuciła się na biednego faceta, wpiła mu się w usta i doprowadziła do wspólnego upadku w śnieżny puch.
Po pewnym czasie, jednak się opanowała i pozwoliła się podnieść. Na śniegu pozostał wielki ślad, przypominający orła z rozpostartymi szponami.
Teraz mogliśmy udać się na zasłużony odpoczynek.
Rano obudziło mnie szarpanie. To moja koleżanka usiłowała mnie dobudzić, ponieważ zauważyła , że nie ma swojej komórki, gdy mój /wtedy/ Ericsson pasł się na półeczce. Wymyśliłyśmy, iż pewnie komórka poległa w śniegu, gdy koleżanka wpadła w amok romansowy.
Przekopałyśmy kilka zasp i nic. Niestety: była "zbrodnia", była kara.
Na śniegu był tylko wielki napis: Pójdziemy wieczorem gdzieś we dwoje?
Trzeba kliknąć w: obejrzyj w YouTube /jakby ktoś nie wiedział/.
Inne tematy w dziale Rozmaitości