Dziś w czasie "Wiadomości" przeprowadzano rozmowy z Norwegami, pytając m.in.: Czy zbrodnia Breivika, coś zmieni w nich i w ich kraju?
Większość ludzi deklarowała, iż chcą, aby Norwegia się nie zmieniła, bo w innym wypadku byłoby to zwycięstwo zbrodniarza.
Przypomniałam sobie, jak kiedyś dwaj moi znajomi pojechali szukać pracy w Norwegii, ponieważ przebicie - w stosunku do tego, co się wtedy w Polsce zarabiało - było kilkakrotne.
Pojechali nie mając żadnych znajomych w tym kraju, jak i zdając sobie sprawę, iż mogą liczyć tylko na pracę: na czarno.
Okazało się, że już po dwóch dniach udało się coś znaleźć. Zatrudnił ich Norweg, który był właścicielem średniej firmy wytwarzającej materiały budowlane. Firma była rodzinna, a pracował w niej też 18-letni syn właścicela, który w ramach wychowania i szacunku do pracy, musiał zapracować na opłacenie swoich studiów. Nie burzył się jednak, bo wiedział, że kiedyś przejmie firmę po ojcu. A w tamtym okresie - prócz kasy - zdobywał doświadczenie.
Moi znajomi zostali zatrudnieni przy pracach remontowych, w domu owego Norwega, bo pochwalili się, iż nabyli różnych umiejętności, przy budowie własnych domów w Polsce.
Norweg często wyjeżdżał /także do Hiszpanii, gdzie kupił dom/, a klucze do swojego norweskiego domu bez oporów im zostawiał.
Kiedyś, gdy byli znów bez gospodarza, odwiedził ich inny Norweg, który zaproponował drobną fuchę w swoim domu.
Co chciał, to zrobili, a potem ich ugościł /np. galaretką z rybą/, a i pochwalił się swoją żoną, przywiezioną z Filipin. I wytłumaczył, iż w Norwegii ludzie są tak blisko spokrewnieni, że mieszanka krwi z innymi nacjami, dobrze zrobi krajowi.
Moi znajomi pracowali wtedy w Norwegii, przez cztery miesiące. Zarobili tyle, że mogli zakupić wszelkie sprzęty, do świeżo wybudowanych swoich domów w Polsce, no i używane samochody. Co miało dla nich pewne znaczenie, ponieważ podczas pobytu w Norwegii, najbardziej rzucał się ludziom w oczy ich czerwony "Maluszek", za którym - idąca o lasce przy drodze - pewna norweska babcia, całą sobą się obejrzała, że aż im się głupio zrobiło.
Jeszcze raz - za rok - panowie pojechali do pracy w Norwegii. Wtedy zmieniali posadzkę w letniskowym domku w górach u swego już znajomego, z pierwszego pobytu. Mieli, wtedy też zjawiskowe spotkania z przyrodą /widziałam zdjęcia/. Norwegię do dziś wspominają z sympatią.
Życzę Norwegom, żeby ich oczekiwania się spełniły i żeby oni i ich kraj pozostali takimi, jak dotąd - przyjacielskimi i bez fobii.
Inne tematy w dziale Rozmaitości