Mój pies jest rasy myśliwskiej. Jednak pod moim wpływem stał się maminsynkiem. Poluje głównie na ogrodowe żaby, ewentualnie jeże.
Jest posiadaczem swojej ukochanej piłeczki, tzn. kolejnej piłeczki, bo notorycznie je gubi. Ostatnia jest niebieska.
Usiłuje nią - wciąż - mnie pobudzać, a wygląda to tak, że przynosi mi ją w pysku, a ja mam mu ją odrzucać. I gdy mam czas, robię to. Dziś miałam czas, tylko że piłeczka się zagubiła.
Facet był cały w kropce, jego pani położyła się w ogrodzie, aby łapać ostatnie promienie lata, a on nie mógł jej molestować piłką.
Mnie to specjalnie nie martwiło, bo miałam luz, ale on... był nieszczęśliwy. W końcu zrobiło mi się go żal i pomogłam odszukać jego przyjaciółkę. Była w krzaczorach przy cyprysiku.
Wkrótce pożałowałam swego dobrego serca... ale trudno, na smutek trudno jest mi patrzeć.
Inne tematy w dziale Rozmaitości