Rano rozdzwoniła się moja komóra. Odebrałam.
- Czy to Tokarz-tour? - zapytał męski głos.
- Nie - odpowiedziałam.
- O Jezu... To nie Tokarz-tour? - ponownie zapytał.
- Nie, musiał coś pan pomylić - stwierdziłam.
Zakończyliśmy rozmowę.
Dosyć mnie ona rozbawiła, a potem żałowałam, że facetowi nie chodziło o Dekarz- tour, bo wtedy może podpowiedziałby mi, gdzie szukać kogoś, kto mi w końcu załata mały fragment mojego dachu, na którym uszczerbek zauważyłam, gdy sprawdzałam wzmacniacz antenowy - na strychu. Małe bajorko zasygnalizowało dziurę. Musiała powstać, gdy nad moją okolicą przeszła gwałtowna nawałnica, a szczególnie okrutny wiatr i ściana deszczu.
Uszkodzenie zauważyłam ok. 10 dni temu i przez cały czas usiłuję przekonać jakiegoś fachowca, aby mi je usunął, ale coś nie mogę się doczekać. Dla niektórych jest to zbyt mała robota, a dla innych - na spadzistym dachu - zbyt trudna. Mam kolejne trzy namiary, może przed śniegiem uda się to załatać.
Póki co, jest sucho i przez najbliższy tydzień nie ma się to zmienić. W poniedziałek przeprowadzę "casting"... . I wciąż jestem dobrej myśli.
Byle do szczęśliwego końca:
Inne tematy w dziale Rozmaitości