Zdarza się, że na początku gospodarz stara się zagaić.
Choć są tacy goście, którzy woleliby - z kopyta - przejść do rzeczy... i porozmawiać.
Gdy stan wskazuje, że już można, to niektórzy desperaci przechodzą do tańców, a nawet śpiewów. I jeśli nie poplączą kroków i nie zafałszują, to mogą stać się duszami towarzystwa.
Końcówka może przebiegać łagodnie, z płynnym wyjściem. Gorzej, gdy delikwent zaryje nosem w sałatce, bo wtedy jeśli się nawet nie udusi, to głupio wygląda i inni mają długo o czym gadać.
Generalnie można, byle z ostrożna...
I "Les Champs Elysees" - Chez Maniek /git/:
Inne tematy w dziale Rozmaitości