Niejaki Paweł Hajncel /lat 44/, absolwent Akademii Sztuk Pięknych, wybrał się w Boże Ciało na procesję - w Łodzi.
Uprzednio, jednak przytwierdził sobie skrzydełka, dołożył do nich druciki z piłeczkami pingpongowymi /naśladującymi czułki/ i wdział obcisłe rajtuzki.
Gdy przyłaczył się do procesji nie zachowywał się - jednak - konwencjonalnie, lecz: pląsał między uczestnikami procesji, wspinał się na paluszki, kucał, podskakiwał i robił ósemki, uciekając przed goniącymi go księżmi, którym nie podobało się zachowanie Człowieka-Motyla. Tylko dzieci dobrze się bawiły, bo pewnie myślały, że to element procesji.
W końcu Człowiek-Motyl sam "odleciał".
Księża nie darowali mu... i wnieśli do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie, którym miało być zakłócenie procesji.
W sierpniu prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa, w zachowaniu Człowieka-Motyla. Na co do sądu trafiła skarga na decyzję prokuratury, a sąd - ostatnio - ją uchylił i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania.
I tak, Paweł Hajncel, Człowiek-Motyl, może mieć - jednak - skrzydełka przetrzepane.
Jeśli sprawa miałaby trafić do sądu, to wspierać delikwenta chcą internauci /ok. półtora tysiąca/, którzy na rozprawie mają się pojawić, przebrani za motyle.
Może być całkiem fajnie. A przebranie się za motyla nie jest takie trudne, gorzej mają Ludzie-Krety...
Swoją drogą: czego to ludzie nie wymyślą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości