maia14 maia14
1093
BLOG

Ten świetny George...

maia14 maia14 Kultura Obserwuj notkę 47

 Byłam w kinie..., na filmie pt. "Idy marcowe" / "The Ides of March" /, wyreżyserowanym przez George'a Clooneya, na podstawie sztuki teatralnej Beau Willimona  pt."Farragut North". Autor książki, brał kiedyś udział w kampanii wyborczej jednego z kandydatów na prezydenta USA /Howarda Deana/, więc atmosferę, która towarzyszyła takiemu wydarzeniu znał z autopsji. A Clooney /wraz z kolegami/ dla potrzeb filmu dokonał adaptacji tej sztuki, co zaowocowało tegoroczną nominacją do Oscara, w kategorii: najlepszy scenariusz adaptowany.

Film jest dramatem politycznym, w którym: idealizm zderza się z prozaiczną rzeczywistością, a uprawianie polityki jawi się, jako uwodzenie wyborców.  A kto, jak kto, ale Clooney, czołowy czaruś Hollywood, ukazać uwodzenie i to we własnym wykonaniu /gra gubernatora, Mike'a Morrisa, który ubiega się o nominację w swej partii, aby móc wystartować w wyborach prezydenckich/, potrafi.

Jednak główną rolę reżyser powierzył Ryanowi Goslingowi, który wcielił się w postać rzecznika prasowego i doradcy w kampanii gubernatora Morrisa, Stephena Meyersa. Jego przemiana z idealisty - oddanego ślepo swemu kandydatowi - w cynicznego pragmatyka, jest linią ciągłą, dla zdarzeń, które plotą się po niej.

W filmie występują też m.in.: Philip Seymour Hoffman /Paul Zara - szef kampanii gubernatora/, Paul Giamatti  /Tom Duffy - obóz przeciwnika do nominacji/, Evan Rachel Wood /Molly Stearns - stażystka i "klucz" do dramatu/, Marisa Tomei /Ida Horowicz - hiena dziennikarska/.

Nastrojowo i podkręcająco zdarzenia,  "obraz" sfilmował Phedon Papamichael.

Muzykę, współgrającą z fabułą, stworzył Alexandre Desplat.

George Clooney już kilka lat temu przymierzał się do realizacji tego filmu, ale ponieważ prezydentem został wtedy, ten którego popierał, czyli Barack Obama, to chyba nie chciał puszczać filmu, który nie współgrał z tamtą euforią społeczeństwa amerykańskiego, po wyborach. 

Dziś Clooney chyba nie jest już tak całkiem oddany swemu kandydatowi i stąd ten film. A i być może chciał filmem zaznaczyć, że uwodzenie wyborców amerykańskich przez ich polityków, wciąż się sprawdza. I wyborcy potrafią wybaczyć wiele, choćby: angażowanie się w cudze konflikty i wojny, brak sukcesów gospodarczych kraju itd. Ale, politykowi nie wolno dać się przyłapać na romansie, a to prowadzi czasami do sytuacji, kiedy  jest on w stanie oddać się nawet w ręce szantażysty, byle tylko ta prawda nie została ujawniona. Taka świecka - amerykańska - tradycja.

 

maia14
O mnie maia14

"Uśmiech wędruje daleko"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Kultura