Powoli wracam do właściwego funkcjonowania, po ograniczonej dawce snu i "baletach" hollywoodzkich.
Gala oscarowa przebiegła bez specjalnych fajerwerków, choć np. występ cyrkowców był imponujący.
Prowadzący spektakl - Billy Crystal - po przefarbowaniu sobie włosów, upodobnił się trochę do starszej pani. Więcej, po pocałunku z Clooneyem, który dokonał się w filmiku nakręconym na okoliczność... już na estradzie, Billy pochwalił umiejętności George'a w temacie: pocałunki.
Pięknie i elegancko prezentowała się Gwyneth Paltrow. I na nic zdały się zabiegi z nogą /a właściwie z jej szkieletem/ Angeliny Jolie, nie przyćmiła Gwyneth.
Dwa Oscary mnie szczególnie ucieszyły. Ten za rolę pierwszoplanową dla Meryl Streep, bo raz, że w niezbyt udanym filmie /"Żelazna dama"/ stworzyła kreację na miarę Oscara, a dwa, że w ten sposób nagrody nie dostała Viola Davis /"Służące"/, która już przed galą stwarzała pozory swej wygranej. A drugi, to ten za scenariusz oryginalny dla Woody Allena, do filmu "O północy w Paryżu" - piękny.
Reprezentujący polską kinematografię obraz "W ciemności" - Agnieszki Holland - przegrał z irańskim "Rozstaniem", ale nie ma specjalnego bólu, bo to dobry film.
Najlepszym filmem ubiegłego roku ogłoszono "Artystę", a moim faworytem był allenowski "O północy w Paryżu". Szkoda. Cóż...
"Artysta" został wyreżyserowany przez Michela Hazanaviciusa. On też jest autorem scenariusza do tego filmu.
Jest to opowieść o gwiazdorze kina niemego, któremu trudno jest się przekonać do dźwięku w filmie.
Grają m.in.: Jean Dujardin /jako George Valentin, gwiazda kina niemego/ - który dobrze tańczy, Berenice Bejo /jako Peppy Miller, tancerka i aktorka/ - urocza, Penelope Ann Miller /jako Doris/ - czasami ładnie wygląda, James Cromwell /jako Clifton/ - dobre rzemiosło aktorskie. Jest też John Goodman /jako Al Zimmer, usiłujący przekonać George'a Valentina do produkcji dźwiękowych/, który autentycznie gra, jak w dawnych filmach niemych. Jego ekspresja mimiczna jest i zabawna i prawdziwa - całości dopełnia lekki makijaż. Tę rolę łatwo jest kupić. A moja sympatia do Goodmana została znów podbudowana.
Prócz aktorów, w filmie "Artysta" występuje pies-terrier, który ciągnie fabułę na swym skocznym ciałku, bo gdy zaczyna trochę trącić nudą, pojawia się on, wyczynia jakieś sztuczki i popycha akcję do przodu. Należy mu się nagroda specjalna.
Jako, że "Artysta", to film praktycznie niemy, więc muzyka odgrywa tu często rolę przewodnika. Jest nastrojowa i w epoce. Jej autorem jest Ludovic Bource.
Teraz zdjęcia. Tu historia jest trochę pokręcona, bo film podobno najpierw powstał w "kolorze", a dopiero później zrobiono z niego obraz czarno-biało-szary. I autor zdjęć - Guillaume Schiffman - musiał dobrać takie kolory, aby następnie móc z nich wydobyć współgrające ze sobą, różne szarości. Ale może to tylko mit, bo w dobie komputeryzacji... W każdym razie, zdjęcia są ciekawe.
"Artysta", to film cofający kinematografię do epoki kina niemego. Tylko, tak się zastanawiałam: po co? Nic w tym odkrywczego, a głównie nostalgia. Zresztą może to ukłon w stronę członków Akademii, przyznających Oscary, których średnia wiekowa jest dosyć spora. Dostali prezencik i go docenili.
A ja będę obstawać przy swoim: wolę cofnięcie się w czasie w stylu Woody Allena, bo w jego "O północy w Paryżu" jest więcej i ciekawiej... a film kończy się prawdziwą puentą, w której zawarta jest myśl, że szczęśliwi możemy być tylko tu i teraz, trzeba się tylko trochę porozglądać i docenić...
Inne tematy w dziale Kultura