Lenię się i jest mi całkiem dobrze z tym.
Wiosna zaczyna buchać i już zaznaczyła się wiosenna bujność traw, jak i kwiecie bezczelnie poszło w odwijanie się.
Są pewne straty po zimie, bo np. przyjezdny pan menel, często koczujący na osiedlowym przystanku autobusowym - niestety - zmarł. Ale... jego partnerka życiowa - szczęśliwie - znalazła sobie już nowego przyjaciela, który nosi jej nawet siatki z dobytkiem. Bywa, że live is brutal..., nie mówiąc już o zasadzkach.
W okolicznościach pewnego nieuniknionego, czasami trzeba się zatrzymać i dać upust swemu lenistwu. Choć pewien wróżbita, na którego trafiłam w telewizorni, zapewniał mnie i innych, że on jest naszym przyjacielem i jakby co, to można do niego ruszyć /telefonicznie/, jak w "dym", a on przekaże szczęśliwe runy dla każdego, które mogą odwrócić pewne zawirowania życiowe. I jak widziałam, to różni ludzie się do niego zgłaszali, w tym np. pewien pan Mateusz, który chciał wiedzieć, czy jego przyjaciel do niego wróci. Co trochę skonfundowało wróżbitę, ale w końcu się ogarnął i z kart wyczytał, że: NIE.
Jeśli o mnie chodzi, to do wróżbity się nie udam, lecz wejdę w przyszłość bez wiedzy tajemnej, acz z ufnością, że - póki co - będzie git.
Ale jeszcze trochę się polenię.
Inne tematy w dziale Rozmaitości