Na Euro 2012 piłkarze weszli w decydującą fazę eliminacji. Wciąż nie ma rozstrzygniętej sytuacji w poszczególnych grupach. Ostatnie mecze decydują o wszystkim, dlatego też, żeby nie było kombinacji, rozgrywane będą o tej samej godzinie.
Nie ma też - wciąż - zdecydowanego faworyta mistrzostw.
Ładnie grają Hiszpanie, skuteczni, - jak zwykle - są Niemcy. Niektóre gwiazdy nie wytrzymują napięcia, bo np. taki Ronaldo nie potrafi cieszyć się z bramek, które strzelają jego koledzy - ot "gwiazdor".
Wczoraj utracili swoją szansę... Szwedzi, a Anglicy wrócili z dalekiej "podróży" i dzięki temu Rooney będzie miał o co grać, gdy w następnym meczu powróci do drużyny.
Trudno nie wspomnieć o Irlandczykach: ich piłkarze dawawali z siebie wszystko, jednak to nie wystarczyło na wygrywanie. Mają jeszcze jeden mecz, ale niestety są już poza burtą rogrywek. Jednak ich kibice i tak ich kochają, bo piłka nożna jest dla nich dyscypliną sportu, a nie wojowaniem i nawet po przegranych zawodach są ze swoimi reprezentantami. A pieśń "Wierni w porażce" /"The Fields of Athenry"/, odśpiewana pod koniec meczu Irlandia - Hiszpania, poruszyła i kibiców innych drużyn.
A nasi? Cóż, pierwszy mecz z Grecją wywoływał skrajne uczucia, ale ten z Rosją pozwolił uwierzyć, że nasza reprezentacja może wyjść z grupy. Trzeba "tylko" pokonać Czechów. Oby się udało.
I kibicujmy wszycy razem naszym, tak jak potrafiliśmy to robić - nawet - w komunie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości