Przyznam, że zaskoczyła mnie żarliwa odpowiedź p. Sommera na kilka zarzutów, jakie postawiłem wyznawcom libertarianizmu. P. Redaktor w swoim zapale był łaskaw zasugerować rzekomo moje „totalitarno-marksistowskie” i „judaistyczno-anabaptystyczne” przekonania. Co ciekawe, redaktor naczelny „Najwyższego CZASU!” zdefiniował moje poglądy gospodarcze jako „socjalistyczne”, chociaż jeszcze niedawno, również na łamach „NCz!” zadeklarowałem moje przywiązanie do idei wolnorynkowej, wywiedzionej ze szkoły hiszpańskich scholastyków [artykuł „Utracone dziedzictwo- przyp. A. M].
Zauważyłem, że wiele osób z tzw. środowisk wolnościowych z oburzeniem reaguje na wszelkie próby zrewidowania libertariańskich założeń, niekiedy żarliwiej broniąc prac Rothbarda czy Rand, niż tradycyjnego Magisterium Kościoła, którego, jak śmiem przypuszczać nie znają. I tutaj również nasuwa się podobieństwo do marksistów, którzy ponad encykliki papieskie stawiają własne manifesty. Pragnąłbym zauważyć, że to właśnie „ojciec komunizmu” odrzucił możliwość narzucenia jednostce wyższych celów, które dla prawdziwego katolika są drogą do Zbawienia. Libertarianie gloryfikujący swoje zlewaczałe „prawo do” stoją dokładnie na tej samej płaszczyźnie. Zarówno tzw. „wolnościowcy”, jak i komuniści są buntownikami, którzy postawili prawa człowieka ponad Prawa Boże.
Dalej p. Redaktor twierdzi, że nie ingerowanie w sytuację drugiego człowieka nie jest żadnym nihilizmem, tylko „dowodem szacunku” dla drugiego człowieka i jego „tomistycznej wolnej woli decydowania”! I tu znów Autor kłania się w stronę idei prawoczłowieczyzmu, gdzie najważniejszy jest „szacunek dla drugiego człowieka”. Wg p. Sommera to człowiek winien być postawiony w centrum uwagi. Ten żałosny antropocentryzm nie ma nic wspólnego z myślą tomistyczną! Wg libertarian najlepsze dla jednostki jest samo dokonanie wyboru, którego konsekwencje schodzą na dalszy plan. Natomiast wg katolika najważniejsze jest zapewnienie jednostce takich warunków w których mogłaby wypełnić powierzone jej zadanie- dostąpić Zbawienia. To samo miał na myśli Akwinata, który co prawda silnie akcentował wolność wyboru, ale podkreślał też czym taki zły wybór może się skończyć. Św. Tomasz za najważniejsze nie uważał wybieranie, ale dokonanie właściwego wyboru. Jak możemy przeczytać w starym katechizmie, jednymi z uczynków miłosiernych wobec duszy są: upominanie grzeszących i pouczanie nieumiejących. To właśnie na podstawie tych zasad średniowieczni władcy mogli podbijać nowe ziemie i w imię Jezusa zaprowadzać prawdziwy Ład. Zapewne dla libertarian postacie formatu Karola Wielkiego czy nawet naszego Bolesława Chrobrego są wzorem władców „totalitarnych”, gdyż „ograniczali wolność wyboru stosując przemoc”.
P. Sommer stara się również rozgrzeszyć Rothbarda czy Rand z ich zbrodniczego podejścia do nienarodzonych. „Wynikało to z pewnych niuansów etyki wolnościowej, której sam był zresztą kodyfikatorem” – twierdzi redaktor „NCz!”, jednocześnie obnażając bezbożne ideały swojego ideologicznego guru. Po pierwsze nie wiem, co ma oznaczać określenie „etyka wolnościowa”. Jako katolik znam tylko jedną obligatoryjną etykę- etykę katolicką i nie interesuje mnie mamienie żydowsko-amerykańskiego myśliciela, któremu wydawało się, że jest w stanie stworzyć nowy kodeks moralny i, jak widać na przykładzie p. Tomasza Sommera, wielu w to uwierzyło. Ciekaw tylko jestem czy p. Redaktor przymuszony do wybierania między „Etyką katolicką” a „Ethics of Liberty” wybrałby tę pierwszą pozycję, jako najlepszy drogowskaz.
Autor chyba nie do końca rozumie czym jest Kościół Święty, pozwalając sobie na wyciąganie takich oto wniosków: „Libertarianizm nie prowadzi z założenia do zgody na zabijanie nienarodzonych. Z tego, że wielu jego zwolenników zgadza się na taki proceder, nie wolno wyciągać wniosków, bo inaczej trzeba by wyciągnąć wniosek z tego, że wielu katolików też się na niego zgadza. Czy oznacza to, że katolicyzm promuje aborcję?”. Chciałbym zauważyć, że na czele Kościoła stoi Papież, który zobowiązany jest strzec Nieomylnego Magisterium i właśnie to Nieomylne Magisterium stanowi odpowiedź na niemal każdy temat, od spraw natury etycznej, poprzez politykę, aż do gospodarki. Jak zauważył przed wojną pewien katolicki kaznodzieja: „Kościół nie jest prywatną ludzką społecznością. Jest on dziełem Bożym, żyjącym Chrystusem(...). Królowej i Matce winnym się jest cześć, miłość i posłuszeństwo, nie zaś neutralność. Neutralność wobec Matki [Kościoła – przyp. A. M.] jest pogardą obojętnością i buntem. Neutralność wobec Kościoła jest staje się grzechem wobec religii.” Dlatego grupka wykolejeńców, która deklaruje się mianem „katolików” nie może głosić błędów. Głoszenie błędów jest równoznaczne z postawieniem się poza Kościołem- ekskomuniką z mocy samego prawa. Latae sententiae obowiązuje również w kwestii aborcji. Inaczej jest w przypadku libertarian, którzy wedle swojego „widzimisię” głoszą błędy i gromadzą się pod wspólnym sztandarem „myśli wolnościowej”. Co ciekawe Autor stawia na równi libertarianizm i Kościół katolicki. Twierdzi, że podkreślając bezbożność tej idei, staję się podobny do wrogów Mistycznego Ciała Chrystusa. Doprawdy dziwne porównanie...
Ponadto z tekstu „Contra errores Majewski” można wyczytać, że bezbożność libertarainizmu polega na jego oddzieleniu od spraw religijnych. Ciekaw jestem czy myśl, której „kodyfiaktorzy” w rodzaju Rothbarda czy Rand przeciwstawiali się katolickiej dogmatyce i odmawiali jej prawdziwości, może być niesprzeczna z naszą wiarą.
P. Sommer, podobnie jak większość tzw. „chrześcijańskich libertarian” posługuje się wyłącznie wyrwanymi z kontekstu cytatami biblijnymi. Praktyka ta jest godna protestanta, a nie katolika. Natomiast fakt, iż św. Tomasz korzystał wyłącznie z Biblii jest całkowicie zrozumiały. Jako ludzie XXI w. mamy jednak możliwość poznania innych dzieł, potwierdzonych przez Kościół, które wyrażają jego Naukę. Warto zauważyć, że Kościół nie zaprzestał swojej działalności 2000 lat temu, ale nadal ją prowadzi. Dlatego nie wiem czemu ma służyć ironiczne stwierdzenie „Doktor Anielski protestantem nie był”.
Redaktor naczelny poddając w wątpliwość ideę tworzenia katolickiego państwa, twierdzi, iż to sam Chrystus powiedział, iż Jego Królestwo nie jest z tego świata. Dobrze, jeżeli mamy zajmować się żonglerką cytatami, mogę przytoczyć inne słowa Jezusa: „Przyjdź Królestwo Twoje jako w Niebie tak i na Ziemi”. Nie wiem czy edukacja teologiczna p. Sommera zakończyła się na lekturze Biblii, ale poleciłbym lekturę encykliki „Quas primas” Piusa XI, gdzie Jezus Chrystus jest przedstawiony jako Król wszechrzeczy, a nie wolnościowy hipis, krzyczący do ziemskiego padołu: „róbta co chceta!”, jak chciałaby tego większość wolnościowców. Ciekaw jestem czy również przedsoborowym Namiestnikom Chrystusa i gwardii katolickiej arystokracji na czele z takimi osobistościami jak choćby JEm. kard. Mercier czy JE abp Lefebvre, p. Sommer również wytknąłby judaistyczne ciągotki. Poglądy, które wyraziłem są bowiem żywcem wyjęte z tradycyjnej teologii i nie ma w nim żadnego śladu mojego „ja”. Ponadto autor zarzucił mi, że jestem „utopistą”, z tego powodu, że wierzę w Boży Ład na ziemi, którego obecnie nie ma w żadnym państwie. Czym wobec tego jest myśl, której hołduje p. Sommer, skoro opiera się na bezładzie i anarchii? Proszę mi wskazać jeden zakątek ziemi, gdzie wymarzone przez libertarian warunki byłyby spełnione. Dlatego zarzut bawienia się w „utopię” wypowiedziany przez zwolennika libertarianizmu jest całkowicie chybiony.
Dalej p. Sommer stwierdza, że idea państwa katolickiego, którą pobieżnie przedstawiłem przywołuje mu na myśl casus Jana z Leydy. Czy wobec tego, Redaktor naczelny „NCz!” do heretyka porównałby choćby Leona XIII, który w nieśmiertelnej encyklice „Annum sanctum” napisał: "Panowanie Jego [Chrystusa – przyp. AM] mianowicie nie rozciąga się tylko na same narody katolickie lub na tych jedynie, którzy przez przyjęcie chrztu według prawa do Kościoła należą, chociaż ich błędne mniemania sprowadziły na bezdroża albo niezgoda od miłości oddzieliła, lecz panowanie Jego obejmuje także wszystkich niechrześcijan, tak, iż najprawdziwiej cały ród ludzki podlega władzy Jezusa Chrystusa”. Czy do Jana z Leydy p. Sommer porównałby św. Piusa X, który żarliwie nawoływał do „odbudowy Jeruzalem”, aby „Jego królewskie prawa na nowo wprowadzić”. Nie są to laickie nawoływania do samodoskonalenia, ale apel Namiestników Chrystusa o odbudowę Królestwa Bożego na ziemi (wedle słów „Bądź wola Twoja, jako w Niebie, tak i na ziemi”).
Dlatego nie wiem jak się ma przypisywanie prostemu, młodemu człowiekowi, powtarzającemu Naukę Kościoła, judaistycznych, totalitarnych i Pan Bóg raczy wiedzieć jakich jeszcze fascynacji. P. Sommer przekonuje, że wyrzekanie się światopoglądu libertariańskiego czyni z człowieka socjalistę. Pragnąłbym zauważyć, że bycie zwolennikiem wolnego rynku i przeciwnikiem socjalizmu (jakim jestem) nie jest synonimem bycia libertarianinem! Czy wobec tego socjalistą p. Sommer nazwałby gen. Franco, reakcyjny przedsoborowy kler czy nawet zwolenników korporacjonizmu (z którymi w wielu aspektach się nie zgadzam), takich jak choćby Salazar?
Ks. Felix Sarda y Salvany napisał kiedyś, że liberalizm jest grzechem, gdyż „grzech to bunt przeciwko Bogu, w myśli lub w czynie, to osadzenie na tronie stworzenia w miejsce Stwórcy”. Jak wiadomo libertarianizm jest jedną z mutacji liberalizmu i podobnie jak on jest błędem. Błędem, którego żadna osoba deklarująca się mianem katolika nie może aprobować.
Inne tematy w dziale Polityka