Jak informuje Dziennik:
W niedzielę ok. 5 rano Henryk Kardas usłyszał walenie do drzwi. Kiedy je otworzył, dwóch zamaskowanych i uzbrojonych policjantów chwyciło go za barki i z całej siły rzuciło na beton przed wejściem. Mężczyzna uderzył głową o beton, zalał się krwią, stracił przytomność. Kilku innych antyterrorystów skuło jego 81-letnią żonę i pozostałych trzechczłonków rodziny. W czasie przeszukiwania mieszkania starszy człowiek cały czas leżał na betonie. Trwało to prawie godzinę. Gdy jedna ekipa przeszukiwała dom, druga szturmowała budynek na podwórzu.Mieszka w nim ciężko chory (od 20 lat nie wstaje z łóżka) syn pana Henryka z żoną.
Policjanci nic nie znaleźli. Trzem osobom kazali się tylko stawić na przesłuchanie w komendzie. Nikt nie usłyszał zarzutów. Policjanci nikogo nie przeprosili.
Na zachowanie mundurowych poszkodowani złożyli skargę m.in. do Komendy Głównej Policji, rzecznika praw obywatelskich i prokuratora generalnego.
Maciej Karczyński, rzecznik komendanta stołecznego pytany o obrażenia u pana Henryka stwierdził, że "starszy mężczyzna sam się przewrócił" - czytamy w gazecie. link
***
Ja wiem, że pomyłki sie zdarzają, ale o 5 nad ranem? Przecież wizyta funkcjonariuszy o godzinie 6 była okrzyknięta zbrodnią... zbrodnią IV RP.
***
Na marginesie tej sprawy przypomniał mi się dowcip. To znaczy, nie do końca przypomniał, wiem o czym był i wiem, że opowiadał go Adam Michnik w auli Uniwersytetu Warszawskiego jesienią 2007 roku. W dowcipie była mowa o mleczarzu przychodzącym o 6 rano i radości, że to tylko mleczarz - ktoś może pamięta?