Wczoraj, późnym wieczorem opublikowałam notkę, w której przedstawiłam sylwetkę oraz komentarze Piotra Staruchowicza odnoszące się do zarzutów stawianych mu przez Tomasza Lisa w ostatnim programie z udziałem Jarosława Kaczyńskiego.
"Jest żywiołem, który trzeba chwytać pazurami, bo się wymyka" - ta notka, prawdopodobnie ze względu na nocną porę przemknęła niemal niezauważenie, a szkoda, bo wymykający się schematom klasycznego kibola, a już na pewno bandyty, Piotr Staruchowicz, padł ofiarą wojny, jaką premier Donald Tusk - z sobie tylko znanych powodów - wypowiedział kibicom. "Teraz mamy najgrubiej, bo naszym przeciwnikiem jest miłościwie nam panujący pan Donald" - mówił Staruchowicz do tysięcy kibiców zgromadzonych w proteście przeciwko stosowaniu odpowiedzialności zbiorowej i zamykaniu stadionów. Nie da się ukryć, w starciu Tusk - Staruchowicz jest 1:0 dla Tuska. I choć to dopiero pierwsza część meczu, to wynik wydaje się przesądzony - bowiem w starciu ze służbami reżymowego państwa, obywatel "Staruch" jest bez szans.
Martwię się. tak, martwię się o tego młodego człowieka, który pod zarzutem rozboju został w sposób spektakularny zatrzymany i, mimo poręczenia wielu znamienitych osób, nadal jest przetrzymywany w areszcie. Nie wiem, w jaki sposób można mataczyć w sprawie rozboju i w ogóle, jak można postawić zarzut rozboju, gdy nie stawia sie równocześnie zarzutu o pobicie. Bo taki zarzut postawiony nie został.
Jak informowała tvn24: "Według policji Piotr S. wraz z dwoma nieznanymi mężczyznami pobił kibica konkurencyjnej, warszawskiej Polonii. "Staruch" kopał leżącego mężczyznę, po czym zabrał mu torbę z ubraniami i osobistymi przedmiotami. Jak ustaliły policja i prokuratura motywem tego rozboju nie były kłótnie klubowe. "Starucha" zatrzymano po uroczystości 67. rocznicy "Godziny W" na Kopcu Powstania Warszawskiego. Wcześniej do funkcjonariuszy zgłosił się młody mężczyzna. Z jego relacji wynikało, że został pobity na Starym Mieście właśnie przez "Starucha".link
Rozbój to kradzież połączona z użyciem przemocy. Teoretycznie wszystko sie zgadza, Staruch z kumplami skopał człowieka, bo chciał ukraść jego używane klapki - taka jest oficjalna wersja. Tylko dlaczego w takim razie "prokurator Ślepokura pytany o obrażenia, jakie odniosła ofiara, stwierdził jednak, że "raczej nie były one poważne", ponieważ nie ma ich uwzględnionych w zarzutach postawionych S." link
Jeżeli w oskarżeniu nie uwzgędniono obrażeń, to czy w ogóle było pobicie? I czy gdyby Piotr Staruchowicz chciał wejść w posiadanie używanych klapek, to dokonywałby rozboju w biały dzień w przychodni lekarskiej? Nie trzyma się kupy wersja o rozboju. Nic w tej sprawie nie trzyma się kupy.
Martwię się. Bo do więzienia poszedł fajny chłopak, trochę chuligan, ale nie gorszy niz obecny premier, który sam o sobie mówił, że w młodości brał udział w bójkach. Ja powiedziałabym, że lepszy, bo Staruchowi, w jego kobicowskiej działalności, o coś chodzi(!)
NIEPOKORNI, NIEUFNI, NIEBEZPIECZNI - to artykuł napisanego przez Piotra Staruchowicza dla "Nowego Państwa". Pisze w nim m.in.: "Fani piłkarscy nigdy nie zamienili honoru na opłacalny koniunkturalizm, patriotyzmu na modny kosmopolityzm, nie poddali się lewacko-tęczowej „dyktaturze tolerancji”, potrafili głośno i otwarcie występować zarówno przeciw komunie, jak i współczesnej neokomunie. W kręgu ich autorytetów nigdy nie było miejsca dla Michników i Jaruzelskich. Było za to miejsce dla bohaterów do pewnego czasu zapomnianych, jak rotmistrz Pilecki, i dla dziesiątek tysięcy znanych i bezimiennych bohaterów czasu powstania warszawskiego lub powojennego podziemia.
(...) Nie będzie zapewne wielkim nadużyciem stwierdzenie, że właśnie fakt istnienia we współczesnej Polsce szerokiego, niezależnego środowiska, bardzo hermetycznego, hołdującego tradycyjnym wartościom, o dość sprecyzowanym prawicowym światopoglądzie i jednocześnie podchodzącego z dużym dystansem do wielkiej polityki, niepokornego i nieufnego wobec wszelkiej władzy, śmiejącego się w twarz mainstreamowym mediom na czele z „Gazetą Wyborczą” – stało się przyczyną obwieszczonej niedawno przez rząd „wojny z kibolami” w stopniu nie mniejszym, niż zdarzające się sporadycznie na stadionach, a wyolbrzymiane przez media, przypadki naruszeń porządku. Całej tej wojence pikanterii dodaje fakt, że media i rząd natrafiły na przeciwnika twardego i nieustępliwego, w dodatku zawzięcie broniącego swoich racji, dobrze zorganizowanego i znającego swoje prawa." (...)
Nie ulega wątpliwości, że z punktu widzenia rządu „wojna z kibolami” ma charakter wyłącznie polityczny – chodzi o zwalczenie głośnej i licznej grupy, dosadnie krytykującej poczynania władzy. Nawet statystyki MSWiA są jednoznaczne: liczba naruszeń obowiązującego na stadionach prawa spadła do raptem około 150 przypadków na ponad 7 tys. meczów rozgrywanych od ekstraklasy do najniższych lig w skali całego 2010 r.! Te „naruszenia prawa” to m.in. tak „skandaliczne” incydenty, jak odpalenie rac do oprawy upamiętniającej rocznice powstania. (...)
Zatem rząd, tak bardzo potrzebujący propagandowego sukcesu wobec sflaczenia propagandowego – na miarę epoki Gierka – balonu budowy „nowej Polski”, czyli infrastruktury na EURO 2012, zdecydował się pójść na „wojnę z kibolami”. Grunt pod „działania wojenne” przygotowywały zaś od dłuższego czasu media, na czele z „Gazetą Wyborczą” i telewizją TVN (należącą do koncernu ITI, właściciela Legii skonfliktowanego z kibicami tego klubu), czyniąc z tematu kibiców najbardziej palący problem społeczny w kraju. W relacjach tych mediów najbłahsze incydenty uzyskiwały rangę potężnych awantur i zamieszek na wielką skalę. W nierzetelnych artykułach i materiałach telewizyjnych kompromitujących ich autorów absurd poganiał absurd. Fani byli przedstawiani jako żołnierze mafii, zorganizowane grupy przestępcze, pomawiano ich o faszyzm.
Pomoc organizowana przez kibiców dla powodzian lub domów dziecka miała być przykładem wyrachowania środowiska chcącego się wybielić w oczach społeczeństwa. Tym sposobem został wykreowany i przedostał się do świadomości społecznej obraz kibica jako ucieleśnienia wszelkiego zła. (...)
Przeciwko kibicom rządowo-medialna koalicja wytoczyła już chyba wszelkie możliwe działa. Skala inwigilacji środowiska przez wszelkiego rodzaju służby jest przerażająca, mnożą się podsłuchy, wielu fanów jest nawiedzanych świtem pod byle pretekstem przez nieproszonych gości w rozmaitych mundurach, likwidowane są kibicowskie inicjatywy na portalach społecznościowych. Na stadiony powróciła cenzura, ochrona i policja rekwirują transparenty z hasłami nieprzychylnymi rządowi, osoby intonujące takie okrzyki są karane w najlepszym wypadku mandatami, w najgorszym – zakazami stadionowymi.
Najboleśniejszy w tej wojence jest jednak bijący zewsząd relatywizm, pokazujący, że kibice są traktowani jak obywatele najniższej kategorii. Kiedy 741 idących na mecz kibiców zostaje aresztowanych pod zarzutem udziału w „nielegalnym zbiegowisku”, media są oburzone, żądają wysokich i przykładnych wyroków. Kiedy zaś „antifa”, wspierana m.in. przez redaktorów z Czerskiej, urządza nielegalne demonstracje lub usiłuje siłowo rozbijać te legalne (z zakrytymi twarzami), media kreują ich na młodych bohaterów walczących o swoje ideały. Kiedy kibice Legii po śmierci jednego z szefów skonfliktowanego z nimi koncernu ITI skandują „Jeszcze jeden!”, odsądza się ich od czci i wiary. Z kolei kiedy „spontanicznie” zgromadzona pod Pałacem Prezydenckim „postępowa” młodzież intonuje ten sam okrzyk po katastrofie smoleńskiej, ich działania określa się mianem happeningu.
Kibic cieszący się ze zdobycia Pucharu Polski na murawie stadionu w Bydgoszczy jest określany mianem bandyty, zaś premier, który w tym samym mieście wedle wielu relacji dopuszczał się czynów o charakterze chuligańskim przy okazji meczu Lechii Gdańsk z Zawiszą Bydgoszcz jest w mediach przedstawiany jako „twardy kibic z młyna”. (...)
Kibice nie poddają się i skutecznie się bronią. Fani wielu klubów powołali do życia prężnie działające stowarzyszenia kibicowskie, ponad którymi wspólnym polem działania jest Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Kibiców, biorący aktywny udział m.in. w pracach nad obywatelskim projektem ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Jak widać, społeczeństwo obywatelskie może istnieć również na trybunach. Najważniejsze to zdać sobie sprawę z tego, że za tym stadionowym płotem, na fanatycznym, rozświetlonym racami sektorze nie siedzi tylko bandyta, terrorysta i socjopata, ale człowiek, obywatel i… wyborca. Mimo wszystko zapraszam na ligowe stadiony! "
Podpisano: Piotr "Staruch" Staruchowicz /numer 6 (64)/2011/ - polecam całość
Na zakończenie pozwolę sobie wkleić rozmowę Przemysława Wiplera z Jarosławem Kuźniarem z TVN24
Nie skomentuję, bo po co, wszystko jest chyba jasne.
12:44 - A jednak skomentuję, wniosek z tej rozmowy nasuwa się jeden - Piotr Staruchowicz powinien zostać politykiem, politykowi - jak widać - wolno więcej.
Tego w telewizji nie pokazali...
==================================================== "Ani najmądrzejsza konstytucja, ani najmędrsze nawet prawa nie zabezpieczą ludzkiej wolności i prawa, jeśli obyczaje ulegną powszechnej deprawacji" - Samuel Adams, jeden z założycieli Stanów Zjednoczonych. ==================================================== "Przyszłość będzie o Tobie pamiętać i Polacy o Tobie nie zapomną. Zostaniesz zapamiętany – jako wróg wolności." - J.M.Rymkiewicz do A.Michnika
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka