waldemar.m waldemar.m
135
BLOG

Jak nie kijem go, to pałką!

waldemar.m waldemar.m Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

 

Długo nie mogłem zrozumieć kogo ma na myśli Hazelhard, gdy w tak negatywnych tonach wypowiada się o jakiś tam katolikach. Jednak gdy przeczytałem notkę o nowej odmianie fizyki ("dziwna fizyka"), to zorientowałem się, jakich faryzeuszy on musi mieć na myśli

 

Swięta Wielkanocne to dla Polaka, a w szczególności katolika czas reflekcji, przebaczenia i nabrania sił duchowych dla radosnej i korzystnej dla wszystkich twórczości.

 

Dla Polaka i katolika tak, ale nie dla Jednego blogera i jego Sancho Hańczy, którzy w tandemie grzebią się w popiołach, obrazujących się na miejscu tych ognisk, które oni swoimi własnymi rękoma rozpalili.

 

Oceńcie sami:

 

A.Einstein nie ma dobrej opinii wśród salonowych speców od “dziwnej fizyki”. Zarówno jego teoria względności , jak i jego biografia, doczekały się z ich strony bezpardonowej krytyki..

Można to wyjaśnic tak..

Każdy z krytyków twórczości Alberta Einsteina uważa, że on sam jest tym “Einsteinem” czasów współczesnych.

 

Aż mnie zatkało. Była już "off", była "alternatywa", była "nieoficjalna" i wsiaka inna, ale "dziwna" to do tej pory była tylko kaczka.

 

Już miałem splunąć przez lewe ramię, ale gdy zobaczyłem, że Sanczo Hańcza stanął na wysokości zadania, tj. zajął odpowiednią pozycję, to zrozumiałem, że przejść obojętnie obok takiego ekstrementu (o pardon! eksperymentu nie wolno.

 

Myśl o obaleniu STW i TW nigdy nie uzyska spełnienia.Myśl o nawiązaniu i rozwinięciu dorobku Einsteina jest zaś nie tylko warta poparcia,ale wręcz koniecznością. Tu zaś nie trzeba wiedzy o życiu prywatnym Einsteina,a przytomności jego dokonań.

Aby Einsteina poprawić, trzeba go najpierw uznać. Rzecz najtrudniejsza dla "obalaczy"...

 

Patrzcie Państwo! Kto "obalacz" Einsteina? Nie ja! Mityczni ONI!

 

I napisał te parszywe słowa ten sam Stanisław Heller, który jeszcze nie tak dawno deklarował:

 

Dyskusja nad QM i TW została doktrynalnie sparaliżowana, jak z poza naukowych powodów dotykanie merytoryczne tych teorii przyjęto zwalczać zarzutami dewiacji psychicznych i także represjami z rodzaju utrudnień wydawniczych i utrąceń akademickich. Na miano „obalacza” Einsteina, Bohra,czy Heisenberga narażona jest nawet najbardziej merytoryczna analiza krytyczna każdej osoby,która się z czymś takim wychyli. Ale o tym u Einego pisał już nigdy nie będę

 

Jeśli S.H. nie krytykował Einsteina, to kto się tym zajmował? Ja? Sprawdziłem i okazało się, że w swoim czasie, odpowiadając na uwagę TcC:

 

Ja nadal bede trwal przy swoim zdaniu - jeśli ostatecznie sie potwierdzi, że c zalezy od energii fotonów - to wcale nie bedzie musiało oznaczać, że teoria Einsteina "pada".

 

dość ostro musiałem już te rzeczy wyjaśniać:

 

 

Coś Ty się uparł na to "padanie" teorii Einsteina. Ty się na żartach nie znasz? - chciałoby się zapytać Twoimi słowami.
Przecież Bazijew też mówi, że Einstein wniósł wiele dobrego do fizyki, ale ponieważ wy, współcześni fizycy uparliście się z każdego, kto śmie powiedzieć, że c nie równa się constans, robić idiotę, to nie dziw się, że Bazijew i inni korzystają z okazji i oświadczają: to koniec teorii STW. I jak byś się nie wywijał, to będzie koniec teorii STW.
Powstanie nowa, w której c = c, ale c nie równa się constans. Nazywajcie ją sobie STW modyfikowana, ale ... odwołajcie wszystkie obraźliwe słowa skierowane pod adresem Bazijewa.

 

Zamyśliłem się. Jeśli nie Heller i nie ja, to kto śmie tak bezpardonowo krytykować jego teorię względności i biografię, że nawet Swięta Wielkanocne nie powstrzymały niektórych od podłych insynuacji?

 

Odpowiedź, jak to nie śmieszne, kryje się w samej notce, o czym łatwo się przekonać z poniższego cytatu:

 

Pierwsza nominacja Einsteina do nagrody Nobla miała miejsce w 1910 roku [zgłoszenie-chemik Ostwald].Do roku 1921 [a więc przez dziesię lat ! ] było czternaście nominacji bez pozytywnego rezultatu, nawet słynny eksperyment Eddingtona z ugięciem promieni światła w pobliżu Słońca w roku 1919 nie spowodował zmiany stanowiska komitetu, negatywnego stanowiska autorstwa fizyka L.Arrheniusa, jako głównego opiniodawcy.

 

Jak widzicie, już w 1910 roku chemik (przypominam wszystkim, że jestem chemikiem i dodaję, że jestem z tego dumny) nominował Einsteina do Nagrody Nobla. Następne lata, to tragifarsa z fizykami w roli głównej.

 

Aż się chce zapytać: "Kim jest autor notki o "dziwnej fizyce" i w oparciu o jakie źródłowe materiały przyszło mu do głowy szukać kozła ofiarnego poza środowiskiem profesjonalnych faryzeuszy, czyli fizyków?"

 

Nie fizykiem czasami? I źródło wybrał ciekawe. Książeczkę amerykańskiego dziennikarza.

 

A co się stanie z obrazem Einsteina, jeśli "rewelacje" jakiegoś tam dziennikarza (czym on lepszy od ornitologa :)) porównać z tym, co postarali się donieść do nas fizycy amerykańscy? Coż, poczytajmy dwa cytaty z notek Prof. A. Jadczyka, którego od dzisiaj zaczynam podejrzewać o to, że jest "Wielkim Mistrzem Zakonu Dziwnofizyków":

 

Einstein się pomylił a całe pokolenia fizyków, jak te papugi, powtarzały za nim ten błąd. Tak pisali fizycy amerykańscy Alex Harvey i Engelbert Schucking w pierwszej jakości czasopiśmie fizycznym American Journal of Physics, przeznaczonym przede wszystkim dla wykładowców i nauczycieli fizyki i specjalizującym się w historii i dydaktyce fizyki.

 

Einsteina złodziejstwo ewidentne

Powtarzam, powtarzam a najważniejsze nie dociera: Einstein bezczelnie kradł i NIE CYTOWAŁ tych od kogo ukradł. Przypomnę tylko notkę redakcyjną w jego pracy "Zur KALUZAS Theorie des Zusammenhanges von Gravitation und Elektrizitat" z r. 1927, gdzie na końcu pracy jest dopisek redaktora: "Zostałem poinformowany przez Pana Mandla, że przedstawione przez mnie wyniki nie są nowe. Cała zawartośc [mojej pracy] znajduje się w pracy O. Kleina z r. 1926.... DLACZEGO mu to wydrukowano, skoro przepisał od Kleina, bo pracę Kleina znał, była opublikowana w Zeitschr. f. Physik? W kwietniu 1926 Klein przedstawił swą pracę. W sierpniu 1926 Einstein pisał Ehrenfesta: "Praca Kleina jest piekna i robi wrażenie..." Po czym, wlutym 1927 posyła do druku jako swoją. Jedyna moim zdaniem diagnoza: psychiczna choroba Einsteina. Schizol? Psychopata? Złodfziej i psyzchopata? Nie wiem .... Jest to ewidentny skandal. Gdyby to nie był Einstein, tylko jakiś inny, powiedzmy Polak, wywalono by go z posady i spisano na straty.W mediach byłoby głośno.

 

Aberacja wyszła! KOSMICZNA!!! Nic to. Dajmy szansę napadającym wyjść z położenia w które się sami zagonili, z honorem.

 

Przypomnijmy co napisał w swoim pierwszym, wartym Pawka Moroza komentarzu, St. Heller:

 

Aby Einsteina poprawić, trzeba go najpierw uznać. Rzecz najtrudniejsza dla "obalaczy"...

Jak na ten "balzam" z piołunu zareagował Jeden bloger:

 

Zgadzam się z Panem:wpierw trzeba gruntownie znac,by móc następnie ocenic i próbowac obalic uznaną za fałszywą teorię fizyczną.

 

Zaraz przekonamy się, jak wy, obrońcy gmachu z wieloma komnatami i labiryntem korytarzy, radzicie sobie z obroną Einsteina (jak sądzę, przed samymi sobą).

 

Pewien inż.-elektryk, który klasyfikuje siebie polskim fizykiem-teoretykiem-samoukiem napisał ciekawą notkę poświęconą Einsteinowi i jego STW. Praca jest po polsku, a matematyka w niej na poziomie 1+1 = 2


 

http://swobodna.energia.salon24.pl/115459,nikt-nie-potrafil-a-einsteinowi-sie-udalo

 

Zrecenzujcie tą pracę, a wtedy ja i moi czytelnicy będziemy wiedzieli jak nazwać tą fizykę, którą wy reprezentujecie!

 

P.S.: Analizę tej pracy polecam wszystkim. To lepsza zabawa niż wtykanie palca do butelki.

waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Technologie