waldemar.m waldemar.m
164
BLOG

A łączą nas wybory.

waldemar.m waldemar.m Polityka Obserwuj notkę 10

Polsko-Ukraińska "przyjaźń" widziana od strony tego, "co nas łączy".

 

W cieniu EuroMajdanu, który już przejdzie do historii, miało miejsce jeszcze jedno super ważne wydarzenie, na które przeciętny Polak napewno nie zwrócił uwagi.

 

W połowie grudnia 2013 r. odbyły się wybory uzupełniające do ukraińskiego Parlamentu (dalej w skrócie WR – Wierchowna Rada). Dla Ukrainy była to wyjątkowa sytuacja, która, o ile się nie mylę, w Polsce nigdy nie miała miejsca.

 

Na pięciu okręgach wyborczych fałszerstwa miały tak powszechną skalę i były na tyle jawne, że nawet podkontrolna Janukowiczowi Centralna Komisja Wyborcza i całkowicie zależne od niego sądy, nie zdecydowały się na udawanie, że niczego nie było i życie toczy się dalej.

 

W rezultacie licznych protestów, na tych pięciu okręgach wybory uznano za takie, które nie odbyły się.

 

Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że w Polsce jeszcze takiego paradoksu nie było. My jesteśmy mistrzami politycznej iluzji. Nawet pijany Kwaśniewski choruje dla nas na egzotyczną chorobę.

 

Dowybory (nowy termin, oznaczający wybory uzupełniające) odbyły się w cieniu Majdana i ... wydawałoby się w oparach jego atmosfery, a mimo to, aż w 4 okręgach wygrali kandydaci sympatyzujący Partii Regionów.

 

I tu zaczyna się wspólne. Nie jest ważne ile psów wieszamy na PO i koalicji PO + PSL, a rezultat wyborów jest od kilku lat ten sam.

 

Czarna magia? Może tak się komuś wydać, ale ja nie dałem się na to nabrać. Szukałem, szukałem, składałem epizodzik do epizodzika i ... w końcu znalazłem.

 

Jakiś bloger publikujący na Salon24, wypowiadając się w kontekście zbliżających się wyborów samorządowych i parlamentarnych w Polsce przytoczył interesujące statystyczne dane o wyborach w Polsce.

 

Statystyka ta dotyczyła rozkładu głosów w zależności od położenia lokalu wyborczego w odległości od "centrum", czyli okręgowej komisji wyborczej.

 

Czytałem i robiło mi się jakoś swojsko. Najpierw po głowie pałętała się myśl "skąd ja to znam", później przypomniałem sobie pewne wybory prezydenta Stanów Zjednoczonych, próbowałem się uspokoić analizami wyborów Putina na Prezydenta RF, ale w końcu myśl i tak znajdowała te elementy, które "nas łączą".

 

I każdy taki element zamieniał się w kolejną literę, a wszystkie one ułożyły się krótkie zdanie:

 

Nas oszukują! Nas bezczelnie oszukują!

 

W lokalach wyborczych głosujemy my. A w Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) ogłaszają nam rezultaty oni.

 

I nijak to głosowanie nie chce być odzwierciedlone przez komunikat CKW.

 

Wszyscy o tym wiemy i jakoś nie możemy sobie z tym poradzić. Niby kandydaci mają swoich obserwatorów w komisjach wyborczych, ale to, na co miałem okazję patrzeć na wyborych prezydenta Ukrainy w 2004 dało mi jednoznacznie do zrozumienia, że głosowanie to odbywa się na najniższym szczeblu procesu wyborczego, a prawdziwe "wybory" zaczynają się dopiero od ich drugiego szczebla.

 

Czy jest na to lekarstwo?

 

Jest i to sprawdzone na praktyce. Kto sprawdził? Ja sam, na pierwszych demokratycznych wyborach samorządowych.

 

Byłem kierownikiem lokalnej Komisji Wyborczej. Otrzymałem pewną ilość biuletynów wyborczych. Oczywiście większą niż ilość wyborców w spiskach. To dawało mi możliwość działać bardzo elastycznie i umożliwić jak największej ilości uprawnionych do głosowania spełnić swój obywatelski obowiązek.

 

W moim lokalu głosowało ok. 3000 wyborców. Każdego z nich obejrzałem osobiście. Gdy miałem jakiekolwiek wątpliwości prosiłem wyborcę o chwilę rozmowy, podczas której sprawdzałem jej prawa do głosowania właśnie w moim lokalu.

 

Nie mieszało to procesowi wyborczemu, który odbywał się bez przeszkód pod pilną kontrolą jednego z kilku moich zastępców.

 

Najpilniejszą uwagę zwracaliśmy na to, żeby nikt nie wyszedł z lokalu wyborczego z biuletynem wyborczym. Wszedłeś do lokalu, pobrałeś biuletyn, to bądź tak dobry i wrzuć go w urnę wyborczą.

 

Dlaczego tak pilnie kontrolowaliśmy ten proces wrzucania biuletynu do urny?

 

Dlatego, że każdy biuletyn był opieczętowany pieczątką mojej firmy. Wyborca mógł się o tym przekonać dopiero wtedy, gdy otrzymywał biuletyn do ręki.

 

O godzinie 20:00 zamknąłem lokal wyborczy. Przystąpiliśmy do podliczania głosów. Oczywiście byli obecni obserwatorzy, którzy byli uprzedzeni o tym, że mają prawo do odrębnego głosu, który natychmiast, przed napisaniem protokołu z głosowania, będzie rozpatrzony.

 

Głosy przeliczyliśmy w ciągu godziny. Ponieważ jeden obserwator miał pewne wątpliwości, co do prawidłowości rozdzielenia głosów na poszczególnych kandydatów, ten element był jeszcze raz bardzo dokładnie sprawdzony.

 

Gdy obserwatorzy poinformowali mnie o tym, że nie mają żadnych zastrzeżeń, napisaliśmy Protokół wyborów. Podpisałem go ja, moi zastępcy i obserwatorzy, po czym wywiesiłem go na szklanych drzwiach, na wejściu do budynku szkoły, w której znajdował się mój lokal wyborczy.

 

Wybory były skończone. Nie wykorzystane biuletyny i te, które były przez nas przeliczone zostały odpowiednio zapakowane, paczki były opisane i zapieczętowane moją pieczątką.

 

Odwiozłem je do Terytorialnej Komisji Wyborczej. Tam byli w szoku. Spodziewali się mnie dopiero rano, a nie ok. godziny 22:30 w dniu wyborów.

 

Minęło już ponad 20 lat od tamtego wydarzenia, a ja do dzisiaj jestem absolutnie pewien, że moi wyborcy nie tylko głosowali, ale rzeczywiście wybierali.

 

Jednak pomimo tej pewności, nie mam żadnej gwarancji, że pomimo tego, iż we wszystkich lokalach wyborczych proces był klarowny, to wybory odzwierciedliły wolę wyborców.

 

Nieszczęście polega na tym, że podsumowanie głosów nie odbyło się na podstawie sumowania poszczególnych protokółów, a na jakimś abstrakcyjnym podsumowaniu oddanych głosów.

 

I w tym momencie było pole do fałszerstwa wyborów. W momencie rozerwania zapakowanych w moim lokalu wyborczym paczek, całe wybory powinny zostać uznane za unieważnione.

 

Jak sobie z tym poradzić? Wniosek może być tylko jeden.

 

1. Wybory odbywają się w lokalach wyborczych w obecności obserwatorów. Za jakość wyborów powinna być odpowiedzialność kryminalna.

 

2. Jedynym niepodważalnym dokumentem kończącym proces wyborczy, jest protokół wyborów w danym lokalu wyborczym, podpisany przez komisję wyborczą i obserwatorów.

 

3. Gdy obserwatorzy mają zastrzeżenia do procesu wyborczego i zgłaszają je na piśmie, to do danego lokalu wyborczego musi przybyć przedstawiciel Terytorialnej Komisji Wyborczej i usunąć zgłoszone rozbieżności.

 

4. Jeśli Terytorialna Komisja Wyborcza nie usunęła rozbieżności do akcji wkracza prokurator. Ktoś musi ponieść za to odpowiedzialność (w tym materialną).

 

Jak ten cel osiągnąć? Zmienić prawo wyborcze.

 

Przedmiotem tego prawa powinien być wyborca i obserwator, a nie sprzedajny urzędnik Centralnej Komisji Wyborczej.

waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka