Gdy w notce o inauguracyjnej sesji Rady Najwyższej Ukrainy poruszyłem temat sensacyjnego wystąpienia prezydenta Poroszenko, w którym poruszył on kwestię możliwości zatrudnienia na państwowych posadach (w tym i na posadach ministrów) zagranicznych specjalistów, to jeden z komentatorów poruszył takie zagadnienie:
Ciekawy i jakże racjonalny pomysł zgłasza Poroszenko. Od razu w głowie zaczynają krążyć myśli wychodzące na przeciw temu zamysłowi.
Widocznie nie tylko jednemu przyszła ta myśl do głowy, gdyż przed nim, inni komentatorzy, pod tą samą notką zaczęli pisać swoje propozycje na takie posady, np. Kwaśniewski, Michnik, Macierewicz, Kaczyński.
Również ukraiński internet zapełnił się różnymi kandydaturami, w tym i byłego prezydenta Gruzji Saakaszwili, więc zacząłem uważniej przyglądać się temu zagadnieniu.
Bo to się tylko tak nazywa, że niby taki zagraniczny kandydat jest lepszy od swojego, gdyż nie ma "lubych druzji" (przyjaciół), ale przecież ktoś go musi rekomendować, ktoś musi przyjąć na posadę i ... poszło, pojechało!
Swoją uwagę skoncentrowałem na ostatnim programie Szuster Life, który był poświęcony właśnie temu zagadnieniu. Jak zwykle, w roli gwiazdy wystąpił facet, którego we wszystkich programach przedstawiano, jak założyciela Stowarzyszenia Absolwentów Harwardu w Ukrainie i jednego z liderów społecznej inicjatywy "Pierwszy Profesjonalny Rząd Ukrainy".
Do tej pory wiedziałem o nim tyle, że ich Stowarzyszenie przygotowuje jakieś tam inicjatywy, które przekazuje Administracji Prezydenta i Rządowi oraz jest przywlekane w roli społecznego konsultanta (wymóg konsultowania inicjatyw rządowych jest wymogiem ustawowym), co rząd skrzętnie wykorzystuje, żeby omijać konsultacje z narodem!
Typowy "biały kołnierzyk", któremu wydaje się, że zjadł wszystkie rozumy.
Wyjaśniło się, że ich ostatnia inicjatywa polegała na tym, że przedsatwiono Prezydentowi i Premierowi kandydatury od "Pierwszego Profesjonalnego rządu Ukrainy" na posady ministrów w nowym rządzie Jaceniuka.
Szuster zaprosił tego właśnie faceta do krótkiego przedstawienia swojego programu, jako kandydata na posadę ministra ekonomiki.
Facet cały swój czas poświęcił na omówienie najważniejszej, jego zdaniem inicjatywy programowej – deregulacji. Gdy już skończył, to zorientował się, że ani słowem nie zająknął się na temat tego, co rozumie pod terminem "deregulacja".
Gdy już skończył zaproszeni eksperci i posłowie mieli mośliwość zadawania jemu pytań i komentowania jego "programu".
Bardzo szybko okazało się, że ta deregulacja to ważny problem, ale nie najważniejszy dla ukraińskiej ekonomiki na dzisiaj.
A teraz uwaga:
Ten "wybitny" specjalista, absolwent Harwardu, działacz społeczny i inicjator wielu programów nacelowanych na przyśpieszenie ukraińskiej ekonomiki, człowiek, którego zdaniu przysłuchują się i w rządzie i w Administracji Prezydenta oświadczył, że pojęcie "deregulacja" usłyszał pierwszy raz w życiu ... rok temu.
Pogratulować prezydentowi i premierowi doradców!
Jeśli reszta profesjonałów będzie taka sama, to ukraińska droga powiedzie ten naród prosto w piekło!
P.S.: już wiadomo kogo chce forsować Blok Pietra Poroszenko na posady ministrów. Sami przedstawiciele oligarchów!!!
Skandal.
Inne tematy w dziale Polityka