Niektóre reklamy osiągają szczyty idiotyzmu. Należą do nich spoty zachęcające od odwiedzenia "green coffee". Już sama nazwa sieci jest zniechęcająca - zielona kawa, ja osobiście wolę czarną. "Kawa misiu kawa, a nie kawasaki" to rzeczywiście osiągnięcie. Kolejna reklama tej samej firmy jest na bakier z językiem polskim. W radio leci: "lepiej jak u mamy". Kochani dyrektorzy kreatywni po polsku mówi się "lepiej niż u mamy".
Restauracja Roster też się fajnie reklamuje, zmysłowy kobiecy głos mówi: tu się może wszystko zdarzyć. Już sobie wyobrażam: mucha w zupie, karaluch na stole, pijani goście, mordobicia. Stanowczo wolę restaurację, w której nic się nie może zdarzyć. Po tej reklamie podobnie jak "Green coffee" będę omijał restaurację Roster szerokim łukiem.
W pogoni za oryginalnością dyrektorzy kreatywni wymyślają takie reklamy, a zamawiający są, jak widać, bezkrytyczni. Warto może sprawdzić na kilku grupach fokusowych jak są odbierane poszczególne spoty.