Od kilku tygodni media żyją ciągle sytuacją w tzw. "służbie zdrowia". Politycy nie wiedzą, co mają robić, dyrektorzy szpitali nie śpią po nocach, nie wiedząc jak związać przysłowiowy "koniec z końcem", aby zachować lekarzy w swych miejscach pracy. Tymczasem sprawa jest dziecinnie prosta.
1. Jeśli lekarz chce wyjechać do pracy poza terytorum RP, musi koniecznie zwrócić koszty kształcenia (dla niezorientowanych: 1 rok kształcenia studenta medycyny = 150 tysięcy złotych - to wszystko z naszych podatków), lub wprowadzić obowiązkowo PŁATNE studia medyczne.
2. Jeśli utrzymujemy studia medyczne BEZPŁATNE, to lekarz powinien odpracować koszty studiów.
3. Należy obligatoryjnie wprowadzić kasy fiskalne do gabinetów lekarskich. Poza obowiązkowym paragonem, pacjent powinien otrzymywać zapis o wizycie i pobranej kwocie na karcie chipowej. Niewydanie stosownego paragonu powinno być karane przez sąd 24godzinny kwotą odpowiadajacą grzywnie za zatajenie dochodów (pole do popisu dla policji skarbowej).
4. Należy wprowadzić obowiązkową odpowiedzialność lekarzy za najmniejszy błąd. Przykład dr. G. wskazuje, że lekarze popełniają błędy śmiertelne w skutkach (do czego nawet się przyznał), a nie ponoszą za nie żadnej odpowiedzialności.
5. Zakazać jakichkolwiek strajków w "służbie zdrowia". Nie mogą strajkować strażacy, policjanci czy nauczyciele (KN im tego zabrania), więc do tego katalogu zawodów można dopisać lekarzy i pielęgniarki. Każde złamanie zakazu powinno skutkować wyrzuceniem z zawodu i zwrotem kosztów nauki.
6. Osoby powyżej określonego dochodu nie płacą składki zdrowotnej, a płacą za usługi medyczne. Nie może być tak, że bogaty człowiek będzie "żyłował" państwowe szpitale czy przychodnie. Może z nich skorzystać, ale na zasadach komercyjnych.
I to chyba byłoby na razie tyle. Pięć podstawowych rzeczy, które należałoby zrobić, a o "służba zdrowia" znów będzie służbą a nie biznesem.
Inne tematy w dziale Polityka
