Obejrzałem dziś - tak jak wczoraj - w całości posiedzienie Komisji Śledczej ds. Nacisków. O ile wczoraj trzymałem kciuki za ministra Kamińskiego (no w końcu ziomek...), tak dziś z rozbawieniem przyglądałem się przesłuchaniu prokurator Elżbiety Janickiej - byłego Prokuratora Okręgowego w Warszawie. Dlaczego z rozbawieniem?
Pani prokurator była wezwana po to, aby wyciągnąć od niej jak najwiecej kompromitujących ją i byłego ministra sprawiedliwości faktów: naciski, bunty, intrygi Ziobry i jego pretorianów - to dziś miała usłyszeć opinia publiczna. Tymczasem pani prokurator porozstawiała po kątach i pogroziła palcem wszystkim "rządowym" (wliczając posła Widackiego) śledczym. Wykazała przy tym, że panowie Czuma, Karpiniuk i cała PO-PSL-SLD-owska spółka znają się tak na prawie i procedurach prokuratorskich jak nie przymierzając ja na matematyce - krótko mówiąc: wykazałą ich zupełny brak wiedzy.
Jeszcze bardziej kompromitujące podaną wyżej spółkę było przesłuchanie byłego Zastępcy pani Janickiej - prokuratora Zbigniewa Ordanika. Poseł Karpiniuk TRZY RAZY pytał się, czy wspomniany prokurator odszedł na pewno z powodów osobistych, po czym dał za wygraną i po 15 minutach przesłuchanie zakończyło się. Dłuzej trwało odczytywanie praw jakie przysługują świadkowi.
Jaka z tego konkluzja? Zawsze twierdziłem, że Komisja ds nacisków jest potrzebna tylko do pogrązania rządów PiS. Jej twórcy nie liczą się jednak z tym, że kilka dotyczacych ich spraw może wyjść - z czego niekoniecznie byliby zadowoleni.
Inne tematy w dziale Polityka