U Angoli w Premier League ostatnio jak w hokejowych mistrzostwach świata grupy C. Tylko takie, dwucyfrowe prawie, wyniki w przywołanej grupie C mają miejsce w meczach drużyn aspirujących do wejścia do grupy B (czyli np. Polski) z absolutnymi outsiderami (czyli np. Zimbabwe, jeśli oczywiście ma drużynę hokejową). Natomiast w angielskiej ekstraklasie rezultat taki można zobaczyć tylko w „meczach (hłe, hłe) na szczycie”. Co ciekawe, szczytuje się w Anglii w tym roku tylko na Old Trafford. Przy czym szczytującym, jak wskazuje dzisiejsze doświadczenie, niekoniecznie musi być ManU.
Cóż. Różne rzeczy się w życiu widziało. Ale żeby Manchester United przegrał u siebie w derbach aż 1:6 to jeszcze mi dane zobaczyć nie było. Best się pewnie w grobie przewraca. Bobby Charlton ma gorzej. On to musiał dzisiaj oglądać na własne oczy.
A tym od gumożuja dobrze. W głowach im się po tym niedawnym zeszmaceniu Arsenalu poprzewracało. Taki kubeł zimnej wody im się przyda. Tylko kto teraz poszczytuje z City? Arsenal na pewno nie. Czy on w ogóle kiedyś strzelił w meczu 6 bramek? A w dodatku City ma na każdej pozycji po co najmniej kilkanaście mln EURO. Czy z czymś takim można w ogóle wygrać pięcioma bramkami? Chyba nie. Chyba, ze The Citizens zatrudnią któregoś z reprezentantów polskiej myśli szkoleniowej. Ale na to się, przynajmniej ostatnio, nie zanosi.
PS
Sprawdziłem, bo mi żyć nie dawało. United przegrali z City w tym samym stosunku w roku 1926-tym. Dokładnie 23 stycznia. Grubo ponad 85 lat temu.
Inne tematy w dziale Kultura
