Rząd postanowił przekazywać wiedzę z raportu Millera metodą kroplówkową. Po wczorajszej konferencji dostaliśmy pierwszą porcję, ale… żadnych wniosków kadrowych, organizacyjnych, czy też pretensji do Rosjan.
Argument o braku tłumaczeń jest marny. Mając do czynienia z tak wielkim zainteresowaniem opinii publicznej raport powinien być opublikowany albo nie. I tej wersji premier trzymał się od początku. Co więc wydarzyło się, że postanowiono zorganizować protezę w postaci wczorajszej konferencji prasowej?
Może zapowiedź białej księgi Macierewicza uskrzydliła rządowych strategów? Dla mnie wyszło nieprzekonująco i ciągle brakuje mi mocnego finału prac polskiej strony nad przyczynami katastrofy.
Inne tematy w dziale Polityka