Pani profesor Magdalena Środa jest osobą wyjątkową. Ma poglądy i umie je prezentować. Dodatkowo media ją akceptują - stałe rubryki, felietony, wywiady. Kojarzona jest z lewicą, choć przyjmuje wygodną rolę komentatora i tym czym jest znojna polityka się nie skalała. Wobec mojej partii jest wymagająca, chociaż od jakiegoś czasu nie odnotowałem poważnej krytyki. Do dzisiaj. Być może na radykalizację poglądów pani profesor wpłynęła sesja zdjęciowa w ostatnich „Wysokich obcasach”. Można tam podziwiać Magdalenę Środę w znakomitej formie i dodatkowo w tenisówkach.
Dziś w „Gazecie Wyborczej” tłucze po głowie SLD. Oburza ją, że startująca po raz pierwszy do Sejmu była szefowa pielęgniarek Dorota Gardias, zajmuje drugie miejsce na liście za Leszkiem Millerem. Podobnie potępia też czwartą pozycję Wandy Nowickiej na liście w Warszawie. Nie wspomina, że wyprzedza ją inna kobieta Paulina Piechna oraz Ryszard Kalisz i Marek Balicki. Szanowna pani profesor czy powyższy układ list uważa pani za niesprawiedliwy? Ta kolejność miejsc na listach w Warszawie i Gdyni daje możliwość wymienionym paniom zdobycia mandatów. Gdyby ułożyć listy odwrotnie, szanse byłyby mniejsze. Warto zrozumieć, że my politycy walczymy właśnie o mandaty, a pani - publicystka o miejsce na liście. I tu tkwi różnica.
PS. Zgadzam się jak wszyscy, że w polityce powinno być więcej kobiet.
Inne tematy w dziale Polityka