Kurdowie między turecką dżumą, a syryjską cholerą wybrali to drugie. Czy dobrze wybrali – życie pokaże. Ja na ich miejscu wybrałbym pewnie tak samo. Przy wsparciu Amerykanów Rożawa mogła trwać całymi latami. Ale bez tego wsparcia trafili między żarna Erdogana i Putina/Asada.
Erdogan oznaczał czystki etniczne i przesiedlanie Arabów na kurdyjskie tereny. Asad oznacza koniec niezależności, ale być może autonomię i być może utrzymanie obecnego układu etnicznego północnej Syrii.
Paradoksalnie Trump „reanimował” Asada, którego kiedyś USA chciało wyeliminować z Syrii i bezwarunkowo oddał mu pełnię władzy nad Syrią. Trudno teraz zaprzeczyć, że Putin z Asadem wygrali tę bliskowschodnią wojnę.
A Erdogan? Prawdopodobnie nie pozbędzie się syryjskich uchodźców, na czym mu zależało i prawdopodobnie nie zajmie korytarza w północnej Syrii. Co gorsza istnieje ryzyko, że straci dalej Afrin. Prawdopodobnie jedyna pieczeń jaką upiecze na tej akcji to fakt, że wyeliminował istnienie niezależnej Rożawy i znowu graniczy z Asadem. Wydaje się, że to dla niego „lepszy rydz niż nic”. Ale nie wiem jak to sprzeda elektoratowi…
Komentarze