24 września
Reparacje z tytułu drugiej wojny światowej w szerokim tego słowa rozumieniu otrzymały od Niemiec nie tylko państwa zwycięskiej koalicji. Tylko Polska została ograna. Wypowiedź prezydenta Nawrockiego z 1 września dobrze przysłużyła się Polsce
Politycy rządzącej partii zachowują się w sprawie należnych Polsce reparacji od Niemiec skandalicznie. Na wyścigi starają się spychać sprawę na margines, drwią z niej lub wprost bronią stanowiska Berlina. Ta mentalna germanizacja osłabia racje Polski. Walka o reparacje nie będzie prosta, ale jest uzasadniona i warta poświęcenia czasu.
Na początek wyjaśnię, co oznacza pojęcie reparacji, bo nawet w tym punkcie sprawę wielokrotnie wyśmiewano. O ironio, głównie na poziomie kierownictwa polskiego MSZ. Rządowi Pis zarzucano, że występując w 2023 r. do Niemiec, domagał się "rekompensaty" za szkody wyrządzone w czasie drugiej wojny światowej zamiast reparacji.
Dziś słowo "reparacje" używane w stosunku do Niemiec to skrót myślowy. To pojęcie przeniesione do polityki z prawa międzynarodowego, gdzie stosuje się je powszechnie jako synonim ogólnego obowiązku naprawienia szkody [zob. Draft Articles on Responsibility of States for Internnationality Wrongful Acts].
A w przypadku wojny obowiązek ten nie spadł z nieba. Jest oczywisty i stanowi konsekwencję dawnej zasady płacenia przez przegranego trybutu na rzecz zwycięscy. W XIX w. obowiązek ten oparto na pozorach sprawiedliwości i początkowo nazywano "odszkodowaniem", z angielskiego "indemnization" czy z francuskiego "indemnite". Właśnie o "indemnizacji" czytamy w traktacie prusko - francuskim z 1871 r. Słowo "reparacje" pojawiło się dopiero w traktacie wersalskim jako tytuł części VIII Reparations [franc.] lub Reparation [ang,] Jednak już w języku niemieckim jest tam nazwa Wiedergutmachung [odpowiednik angielskiego "to make good", a polskiego słowa "zadośćuczynienie"]. Polska nazwa tego tytułu brzmi "Odszkodowania".
W późniejszych czasach pojawiają się inne pojęcia, tj. rekompensata czy zadośćuczynienie itp. Ale wszędzie chodzi o naprawienie szkody. To oznacza, że dziś liczy się nie nazwa, a konkretna treść, którą strona podnosząca roszczenie wstawia pod to pojęcie.
DLA WSZYSTKICH Z WYJĄTKIEM POLSKI
Co więcej istota skutków drugiej wojny światowej zmieniła pierwotne rozumienie tego pojęcia, tak jak druga wojna światowa odbiegała w zbrodniczych skutkach od klasycznych wojen. Tu nie chodzi tylko o klasyczne materialne szkody wojenne, ale kryje się pod nim szerokie rozumienie potrzeby właśnie "zadośćuczynienia" za wszelkie działania - również straty ludzkie, za prześladowania narodowościowe, ludobójstwo, niszczenie dóbr kultury itp. A zdaniem części doktryny karę także za agresję. Słowem: za wojnę i złe skutki. Dlatego w protokole z konferencji jałtańskiej z lutego 1945 r. nie ma mowy o reparacjach, ale czytamy generalnie o "question of the damage caused by Germany to Allied Nations in this war"
Warto też podkreślić, że reparacje z tytułu drugiej wojny światowej w szerokim tego słowa rozumieniu otrzymały od Niemiec nie tylko państwa zwycięskiej koalicji. Nowością w prawie międzynarodowym było wypłacenie przez Niemcy w 1952 r. reparacji państwu, które nie istniało w trakcie drugiej wojny światowej - Izraelowi. Ich suma wyniosła 3 mld marek niemieckich. Na marginesie przypomnę, że duża część żydowskich ofiar posiadała w latach 1939 - 1945 polskie obywatelstwo. Swego rodzaju "reparacje" otrzymała w tym samym roku nawet organizacja społeczna - Conference on Jewish Material Claims against Germany [450 mln marek].
ZSRS zaspokoił się nie tylko reparacjami z Niemiec, lecz także majątkiem niemieckim z Węgier, Rumunii, Finlandii, Austrii itp. oraz tym, co ukradli z polskich Ziem Zachodnich. Państwa zachodnie pobierały reparacje do 1954 r., kiedy je traktatowo zawieszono. Ale jeszcze w latach 60 - 70. XX w. 13 krajów Europy Zachodniej otrzymywały zadośćuczynienie za prześladowania nazistowskie ich obywateli. A nawet w latach 90. XX w. Niemcy, zagrożone konfiskatą majątku niemieckiego przemysłu w USA, wypłaciły takie zadośćuczynienie dla obywateli amerykańskich. Jaskrawą drwiną jest natomiast to, że dziś w ramach KPO wypłacane są różne formuły zadośćuczynienia z tytułu niemieckich prześladowań obywatelom włoskim. Nie chodzi nawet o KPO, czyli o to, że roszczenia zaspokoiła Unia Europejska, a więc także Polska, ale o ich podstawę prawną. Włochy były jednak sojusznikiem Hitlera. I jako pokonane "państwo Osi" zawarły traktat pokojowy z aliantami w 1947 r. Ustalenia jałtańskie - poczdamskie nie stawiały ich w roli beneficjatów "reparacji od Niemiec".
O takich państwach jak Egipt, Albania, Związek Południowej Afryki [dziś RPA] jako "mocarstwach" zwycięskich z drugiej wojny światowej i beneficjentach reparacji już nie wspomnę. Tylko Polska została ograna. Miała odbierać należne reparacje za pośrednictwem ZSRS i dostała od Moskwy m. in. wagony dział Marksa, Engelsa i Stalina czy transport sadzonek drzew wiśniowych dostarczony w lutym 1953 r.
SŁABE ARGUMENTY
RFN używa dziś różnych argumentów, by odmawiać Polsce reparacji. Przejrzyjmy się kilku. Pierwszym jest zarzut, że Polska zrzekła się reparacji "wobec Niemiec". Chodzi o deklaracje Rady Ministrów PRL z 23 sierpnia 1953 r. wydaną w związku z Porozumieniem ZSRS - NRD z 22 sierpnia 1953 r. o zaprzestaniu pobierania reparacji.
Jest to bzdura, ponieważ ta deklaracja była ściśle związana z tym porozumieniem. Nie mogła wyjść poza jego zakres. Dlatego słowo "Niemcy" znajdujące się w deklaracji należy odnosić do NRD. Deklaracja nie dotyczyła RFN, ponieważ w 1953 r. NRD była przez PRL uważana za jedyne państwo niemieckie. Zresztą, jak zauważył już w 1971 r. prof. Klafkowski, słowo "Niemcy" nie jest użyte w kontekście reparacji.
Są też poważne wątpliwości co do prawdziwości i legalności deklaracji. Z dokumentacji archiwalnej wynika, że spotkanie ówczesnej Rady Ministrów odbyło się w niedzielę w godzinach wieczornych, trwało pół godziny, między 19 a 19.30. Nie ma śladu dyskusji nad oświadczeniem [protokół z posiedzenia].
Jedyny tekst deklaracji, który w formie pisanej znajduje się w Niemczech, jest tekstem w języku polskim spoczywającym w Archiwum MSZ NRD, które zostało przejęte po zjednoczeniu Niemiec przez Archiwum MSZ RFN.
Rozpoczyna się ono od zdania: "OBIAD WYDANY PRZEZ G.M. MALENKOWA NA CZEŚĆ DELEGACJI RZĄDOWEJ NRD". Potem następuje tytuł i tekst z wieloma błędami o charakterze rusycyzmów [np: UCZNIC, WIESC, MILUJACZYCH, POEZJETE, NIEZBEDNACH]. Również w nagłówku napisanym po niemiecku w wyżej wymienionym dokumencie występują błędy. Powstaje pytanie, czy tekst ten został napisany dla Polski przez ZSRS i NRD podczas pobytu delegacji NRD w Moskwie, gdyż to tam właśnie miał miejsce obiad wydany przez przewodniczącego Rady Ministrów ZSRS G.M. Malenkowa.
W trakcie negocjacji nad układem z 27 grudnia 1970 r. o normalizacji stosunków między RFN a PRL strona niemiecka zaproponowała, by Polska potwierdziła w tym układzie, że oświadczenie o zrzeczeniu obowiązuje. Miało to przyjąć formę części traktatu. Niemiecki projekt traktatu zawierał nawet stosowne passusy. Polska nie zgodziła się na wpisanie tego do traktatu. Także polska delegacja odmówiła potwierdzenia zrzeczenia wobec RFN, co pokazują dokumenty archiwalne. A strona niemiecka zapisała jednostronnie w biuletynie rządowym z 8 grudnia 1970 r., że takie potwierdzenie padło w trakcie rozmów. Tak się robi politykę w Berlinie.
Kolejnym argumentem Niemiec jest rzekome zamknięcie kwestii reparacji w Układzie 2+4 w 1990. Układ rzeczywiście reguluje ostatecznie powojenny status Niemiec, ale nie wspomina o reparacjach. Przypomnijmy, że każdy traktat prawnie wiąże tylko państwa strony. A Polska stroną Układu 2+4 nie jest.
Niemcy i ich sympatycy sugerują, że było to "milczące zrzeczenie się". Ale nawet przy takiej formule konieczne jest dochowanie wymogów formalnych. Zgodnie z prawem międzynarodowym traktat może nakładać na państwa trzecie zobowiązania [tzw. pactum in detrimendum tercji], ale konieczne jest tu wyraźne potwierdzenie przyjęcia takiego zobowiązania przez takie państwo. Podkreślę - wyraźne. Polska nigdy tego nie potwierdziła.
Odwrotnie. Na przestrzeni powojennych lat Polska wielokrotnie przeczyła zrzeczeniu się swoich praw w omawianym względzie. W latach 70. XX w. w PRL pracowała Komisja do spraw opracowania problemu odszkodowań niemieckich. W 2004 r. stosowną uchwałę podjął Sejm RP. Podobną uchwałę podjął Sejm we wrześniu 2022 r. I wreszcie mamy wystąpienie prezydenta Karola Nawrockiego z 1 września 2025 r. Po 1970 r. były też różnego rodzaju umowy z Niemcami o zadośćuczynieniu dla ofiar prześladowań nazistowskich, których finał stanowiło utworzenie Fundacji Polsko - Niemieckie Pojednanie.
NA SZKODĘ POLSKI
Owszem, były też wystąpienia różnych politycznych sympatyków Niemiec, jak np. premiera Marka Belki, ministra Cimoszewicza czy wreszcie premiera Tuska. I żeby było jasne - nie było to zwykłe publiczne "pieprzenie głupot". Ci politycy świadomie działali tu na niekorzyść Polski, bo w świetle prawa krajowego do takich oświadczeń nie mieli upoważnienia. Groziło to rzeczywiście wywołaniem skutku oczekiwanego przez Niemcy w postaci tzw. aktu jednostronnego. Stronie polskiej służy jednak to, że były też trwałe stanowiska odwrotne, również wydawane przez inne organy państwa.
Dlatego wypowiedź prezydenta Nawrockiego z 1 września dobrze przysłużyła się Polsce. Wzmocniła istnienie roszczeń reparacyjnych, które mają wiele kontekstów. Tak naprawdę to w interesie Niemiec jest zamknąć wreszcie tę sprawę, bo świat się zmienia. Liczba kontekstów potencjalnych polskich roszczeń z czasem tylko rośnie. Każda niemiecka odmowa powoduje, że będzie to jeszcze ciągnąć się dziesiątki lat i przypominać zbrodniczy okres funkcjonowania niemieckiego państwa. I wiele planów politycznych Berlina to położy.
Mariusz Muszyński - jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, był sędzią i wiceprzewodniczącym Trybunału Konstytucyjnego
Interesuję sie działalnością polskiego wymiaru sprawiedliwości, szczególnie władzą sądowniczą, a także orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka