Marian Guzek Marian Guzek
1192
BLOG

Bankructwo w gospodarce rynkowej

Marian Guzek Marian Guzek Gospodarka Obserwuj notkę 24

„Nic się nie stało” - to tylko bankructwo

Jak powszechnie wiadomo, firma bankrutuje – czyli upada gdy staje się dłużnikiem niewypłacalnym. Przeważnie wywołuje to zrozumiałe roszczenia zawiedzionych wierzycieli, pretensje pracowników stających się bezrobotnymi i klientów zmuszonych do szukania innych partnerów. Powstaje także zamieszanie w otoczeniu rodzinnym i biznesowym. Jednym słowem, rodzi coś w rodzaju nieszczęścia. Gdy upada firma mała może ono być nieduże, lecz gdy wielka – albo gdy bankrutuje duża ilość mniejszych firm – nieszczęście może być rozległe i nawet może przekształcać się w tendencję kryzysową całej gospodarki, a gdy zaczynają upadać banki, rodzi się tzw. efekt domina, czyli „zaraza” grożąca katastrofą.

 

Jest jednak wielu specjalistów, nie tylko z ekonomii, którzy - gdy nastąpi wyeliminowanie firmy z gry rynkowej - wygłaszają pogląd dający się ująć w bardzo zrozumiały dla Polaków sposób z dziedziny sportowej: „nic się nie stało” - to tylko bankructwo. Specjaliści tacy wykraczają poza sport i przedstawiają argumentację, zaczynając zwykle od zapowiedzi, że bankructwo ma zalety. Najważniejszą z nich jest to, że po zbankrutowanej firmie pozostaje jej majątek, który obejmuje w drodze zakupu nowy właściciel, mający szanse być lepszym przedsiębiorcą ku zadowoleniu społeczeństwa.

 

Oczywiście, specjaliści o jakich mowa wiedzą, że w masie przychylnych odbiorców ich poglądów znajdzie się ktoś, kto wymyśli kłopotliwą sytuację, że na przykład,  jeśli jakiś helikopter spadnie, a jego wrak ktoś zakupi, dokonując racjonalnej operacji gospodarczej, nawet jeżeli pozostały po upadku majątek będzie się nadawał tylko na złom, to czy racjonalność tej operacji będzie uzasadniała opinię, iż upadek helikoptera ma zalety? Ponieważ ewentualność takiej krytyki nie jest tajemnicą, więc specjaliści uznający kreatywny rezultat bankructwa w gospodarce  już dawno przygotowali argumentację, którą uznają za naukową.

 

Twierdzą mianowicie, że bankructwo należy do istotnych składników całej konstrukcji systemu gospodarki wolnorynkowej. Ponieważ system ten opiera się na wolnej konkurencji, w której powinni zwyciężać lepsi, działający bardziej efektywnie, więc gorsi i słabsi konkurenci  muszą odpadać. Niechaj więc nikt nie sądzi, że społeczeństwo w gospodarce kapitalistycznej powinno uznawać za swój obowiązek podnoszenie firm z bankructwa albo stwarzanie rynkowym uczestnikom chylącym się do upadku jakiegoś wspomagania. Ich zdaniem takie myśli oznaczają wpadnięcie w ideologię socjalistyczną. To właśnie system socjalistyczny był skonstruowany na zasadzie niedopuszczania, aby nawet najgorsze firmy  bankrutowały. Wiadomo, czym się to skończyło - bankructwem socjalizmu realnego. Jeśli kapitalizm ma nie zbankrutować, jakby tego chcieli skrajni lewicowcy, to nie powinien zapobiegać bankructwom firm. Niech sobie spokojnie upadają i pozwalają innym wykorzystać zalety ich bankructwa.

 

W głoszeniu takich opinii przodują specjaliści uznający za swego naukowego przywódcę Adama Smitha. Działając pod taką kuratelą uzyskują niewątpliwy handicap. Nie wyklucza to jednak możliwości podważania powyższego poglądu i to właśnie dzięki Smithowi.

 

Nadawanie bankructwu rangi kreatywnej wadliwe.

Nie wiemy, czy główny twórca teorii liberalizmu gospodarczego obserwował zawody maratończyków, ale stworzył system dający się zilustrować przykładem z tej konkurencji. Trudno byłoby zresztą znaleźć inną dziedzinę życia społecznego, w której konkurowanie uczestników odgrywałoby większą rolę niż w jakichkolwiek zawodach sportowych. Trop myślowy Adama Smitha jako hipotetycznego obserwatora biegu maratońskiego prawdopodobnie był następujący: jeżeli już podjąłeś się udziału w trudnym i męczącym biegu oraz widzisz całą gromadę mijających cię zawodników, a twoje mięśnie słabną, dając ci sygnały, że nie dasz rady nie tylko zwyciężyć, ale prawdopodobnie nawet zająć przedostatniego miejsca na mecie, to racjonalne twoje działanie nie będzie polegało na tym, aby kontynuować bieg do momentu aż upadniesz. Powinieneś wcześniej odpaść, ale nie upaść i czekać na ambulans (wtedy konny). Wycofując się z maratonu, możesz wciąż zostać liderem sportowym, lecz w innej konkurencji biegowej lub całkiem nowej dziedzinie, do której powinieneś przenieść swój potencjał fizyczny i psychiczny, a w ślad za tym także materialny (w maratonie gospodarczym – kapitałowy).

Jeżeli teraz spojrzymy na teorię gospodarki wolnorynkowej w klasycznym oryginale, to zauważymy, że nadzwyczaj ważne  w niej miejsce przypada konkurencji, której niezbędnym składnikiem jest eliminacja nieefektywnych uczestników, ale nie w drodze bankructwa, lecz założonej doskonałej przenośności czynników produkcji między dziedzinami działalności, a także w czasie i przestrzeni. Bankructwo, czyli upadanie firm należy traktować w tym modelu jako zjawisko patologiczne, spowodowane nieprawidłową doktryną polityki gospodarczej i wadliwego interwencjonizmu albo zagrożeń losowych, a nie jako zaprogramowany rezultat systemowy.

 

O przedsiębiorcy zagrożonym bankructwem z powodu wadliwej polityki handlu zagranicznego Smith pisał: „Nie ulega wątpliwości, że przedsiębiorca, właściciel dużej fabryki, który musiałby porzucić swoją działalność dlatego, że otworzono nagle rynek krajowy dla konkurencji zagranicznej, ucierpiałby bardzo znacznie. Być może, że bez większej trudności udałoby się znaleźć inną lokatę dla tej części jego kapitału, którą zazwyczaj wkładał w zakup surowców i płace pracowników. Trudno by natomiast było wyzbyć się tej części kapitału, która utrwalona została w warsztatach i w narzędziach produkcji, bez znaczniejszych strat. Toteż sprawiedliwie pojęty wzgląd na interesy przedsiębiorcy wymaga, aby zmian takich nigdy nie wprowadzać gwałtownie, ale powoli, stopniowo i uprzedzając go na długo przedtem” (A.Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów. PWN, Warszawa 1954, t.II, s.69-70).

Przewidując 250 lat temu nadejście - u nas w formie terapii szokowej - neoliberalizmu, do którego będzie pasowało jego ostrzeżenie,  główny klasyk nie przypuszczał jednak, iż gdyby powiedział to w naszych czasach zakwalifikowałby się na listę oszołomów w mediach, jak też w wielu placówkach naukowych. Dostałoby mu się nie tylko za sugestię, że konkurencja zagraniczna może być nadmierna, ale również za to, iż chce, aby polityka interwencyjna państwa ułatwiała przetrwanie przedsiębiorcy nie mogącemu sprostać konkurencji. Dlaczego więc neoliberałowie zniekształcają klasyczną teorię liberalizmu, zawierającą już elementy synergii (czyli zaprogramowanego współdziałania) rynków z państwem? Właśnie dlatego, że chcą wyeliminować jak najwięcej funkcji państwa z gospodarki (w tym zapobieganie bankructwom), aby nie dawać powodów do interwencjonizmu, który jest dla nich – inaczej niż dla Smitha – szkodliwy dlatego, że w ogóle występuje, a nie dlatego, iż jest wadliwy. Krótko mówiąc, zniekształcają dlatego, iż są wyznawcami ideologii neoliberalnej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka