Marian Guzek Marian Guzek
815
BLOG

Piedestał lidera neoliberalizmu

Marian Guzek Marian Guzek Gospodarka Obserwuj notkę 5

Spór między premierem Donaldem Tuskiem a profesorem Leszkiem Balcerowiczem został oceniony jako wojna w„rodzinie” przez Andrzeja Stankiewicza (w artykule pt. „Leszek Balcerowicz nie chce odejść”, „Rzeczpospolita” 13-14.07.2013). Stankiewicz sądzi, że Tusk pragnie wyrwać się z „rodziny” z hasłem na ustach: „do socjaldemokracji”, a zamiarem Balcerowicza jest trwanie – jak w poprzednich 25 latach – na pozycji ojca polskiego liberalizmu i ojca dobrobytu. 

 

Święte słowa ojca apostoła 

 

Sądy wypowiadane przez Stankiewicza charakteryzują się zwykle dociekliwością, lecz w cytowanym artykule jest inaczej z powodu niedostrzegania przez jego autora różnicy między liberalizmem a neoliberalizmem. Dopóki utożsamia się te dwa pojęcia, trudno uniknąć chęci obdarzenia Balcerowicza nie tylko określeniem ojca liberalizmu, nauczającym naród jego zasad, ale także pochwałą jako osoby stojącej wytrwale na  „neoliberalnym  posterunku apostoła wolnego rynku”. Liberał niczym żandarm na posterunku neoliberalnym, jakich zbudowano wiele nie tylko w USA i w Polsce, ale na całym świecie, w celu dokonywania destrukcji liberalizmu i deformacji rynków, zwłaszcza finansowych, to – trzeba przyznać – niezwykły wytwór publicystycznej fantazji mocno zabarwionej niewiedzą. 

 

A przecież nawet nieekonomista potrafi zrozumieć, że może istnieć system gospodarki z wieloma wolnymi rynkami, z których każdy ma własny mechanizm samoregulacji i samorównoważenia się. Jednak wszystkie rynki razem jako gospodarka rynkowa wymagają koordynacji powiązań między nimi przez państwo oraz interwencyjnych działań chroniących cały system przed niedomaganiem lub wyraźną deformacją któregokolwiek z nich. Tak jest w ustroju liberalnym.

 

Neoliberalna doktryna ustrojowa mówi natomiast, że koordynacyjna i interwencyjna działalność państwa powinna być wyeliminowana z gospodarki, gdyż jest dla niej szkodliwa. Występujący bowiem w gospodarce  zbiór rynków ma taką właściwość, że przylegają one do siebie nadzwyczaj dokładnie, jakby  były sklejone. Ponieważ przestrzenie międzyrynkowe znikają,  cała gospodarka zamienia się w jedną „bryłę” rynkową, która jest niewrażliwa na jakiekolwiek zachwianie, czy deformacje poszczególnych rynków. Jeśli państwo nie przeszkodzi interwencjonizmem, to sama bryła wolnorynkowa zneutralizuje ewentualną destabilizację dowolnego rynku i utrzyma wspólny samoczynnie sklejający się mechanizm samoregulacji i samorównoważenia się całej gospodarki. Można więc nie mówić, że gospodarka składa się ze zbioru rynków, lecz że jest w niej jeden wolny rynek, który nie powinien być zakłócany  przez państwo, w tym szczególnie przez politykę społeczną, a zwłaszcza socjalną, a także przez związki zawodowe. Krytycy neoliberalizmu sądzą, że twierdzenie o samoregulacji i samorównoważeniu się gospodarki jako całości jest fałszywym dogmatem, nadającym temu nurtowi myślowemu charakter ideologii, pozbawionej podstaw naukowych.  

 

Od dawna „Gazeta Wyborcza” co jakiś czas  informuje, iż neoliberalizm zbankrutował. Skoro Stankiewicz nie przyjmuje tego do wiadomości i sugeruje, że  neoliberalizm jest tym samym, co liberalizm, a jedynie mocniejszym, to może wytworzył się w jego umyśle jakiś czynnik odpornościowy na konkurencyjną propagandę gazetową, a do źródeł naukowych krytykujących neoliberalizm może nie mieć chęci zaglądać, bo Balcerowicz wystawił im już dawno trwałą ocenę naukową pod nazwą oszołomstwo. Takie stanowisko też może być źródłem zasklepienia się w wyrażonym przez Stankiewicza uwielbieniu dla „ultrarynkowych, neoliberalnych i wolnościowych przekonań gospodarczych Balcerowicza”, mogących wzruszyć niejednego propagandzistę neoliberalizmu.

 

Ale dlaczego te poglądy Balcerowicza nie działają już na Tuska i dlaczego tenże zmusił  do użycia pod jego adresem rzadziej wyjmowanego przez ojca apostoła  z  jego arsenału naukowego zarzutu, cytowanego przez Stankiewicza, że premier „robi z Polaków idiotów?”. Wszak w rodzinie obu wybitnych antagonistów doktryna neoliberalizmu, wymagająca wdrażania przez politykę gospodarczą strategii o charakterze antypaństwowym, antyzwiązkowym i antysocjalnym, znajdowała pełną, choć po części nieujawnianą akceptację. O co więc poszło?

 

Kość niezgody

 

Kością niezgody jest OFE. Wprawdzie interesujące jest samo pytanie, czy OFE jako kość ma być obgryzana przez wielkich spekulantów giełdowych, zresztą głównie zagranicznych, czy przez rząd premiera Donalda Tuska. W tej kwestii należy jednak uwzględnić fakt, że gdy OFE były tworzone, wierzyliśmy, że giełdy papierów wartościowych to prawdziwe rynki, mogące służyć zwiększaniu funduszy emerytalnych. Obecnie już wiemy, że to pseudorynki, manipulowane przez wielkich spekulantów, więc najlepiej byłoby odebrać im tę kość i przekazać prawidłowo działającemu państwu. Proponuję, aby za takie uznać państwo funkcjonujące według reguł ustroju liberalizmu synergicznego na zasadach filozofii Lorda Actona oraz doktryny opartej na  mainstreamie makroekonomii według A.Smitha, J.M.Keynesa i P.Samuelsona, wzbogaconej o elementy współdziałania państwa z rynkami w celu osiągania efektu synergii.

Toczące się rozdmuchiwanie historii OFE odwraca uwagę od poważniejszych kwestii zmian ustrojowych, jakie są w Polsce niezbędne, a mające wiele aspektów kontrowersyjnych. Nie oznacza to jednak potrzeby tolerowania przez społeczeństwo coraz to nowych „przykrywek”, mających zasłaniać dalszą „obróbkę” kości niezgody przez potentatów giełdowych i przez rząd Tuska.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka