Publikacja red. Joli Szymańskiej
Publikacja red. Joli Szymańskiej
Prekur Prekur
881
BLOG

List otwarty do Joli Szymańskiej

Prekur Prekur Dziecko Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

Dzisiaj na stronie portalu Aleteia pojawił się tekst Pani Joli Szymańskiej (link do treści tekstu), która stara się stygmatyzować obrońców życia. Wiedząc jak takie publikacje ogłupiają chrześcijan postanowiłem napisać do Pani Joli list i opowiedzieć jej o ludziach, których opisuje, a których nie zna i poznać nie chciała. 

List do Joli Szymańskiej

Droga Siostro w wierze i autorko tego tekstu!

Pragnę odpowiedzieć Pani na  wątpliwości, ale i muszę upomnieć, że Pani rady jak być pro-life są pisane w oderwaniu od rzeczywistości. Wydaje mi się, że nigdy nie poświęciła Pani redaktor nawet godziny na zbadanie działań, które tak ochoczo krytykuje. W zasadzie Pani tekst odrywa ludzi od działań związanych z obroną wartości życia i próbuje ich zmotywować do działań związanych z poprawieniem jakości życia. To dwie różne, choć bardzo powiązane ze sobą sprawy. Żebyśmy się zrozumieli, pragnę podkreślić, że bardzo się cieszę, że tekst przypomina o potrzebujących, ale dlaczego robi to Pani uderzając w ludzi działających w obronie wartości życia?

 

Na samym początku wspomina Pani o przerażeniu dzieci. Zorganizowałem ponad kilkaset pikiet z dziećmi zabitymi podczas aborcji i szczerze mówiąc nigdy nie widziałem nawet płaczącego dziecka z powodu zdjęć na plakacie. Nie raz dzieci zachowywały się wspaniale i dawały nam swoje świadectwa, o których można poczytać na stronach organizacji pro-life, ale zapewne nie miałaś na to czasu. Pragnę przypomnieć dokąd zabrała Matka Boża troje pastuszków z Fatimy i co im pokazała. Ciekaw jestem co Pani Jola sądzi o zachowaniu Matki Bożej? Tylko proszę nie odpowiadać mi, że dzieci były przygotowane na widok piekła, bo z relacji siostry Łucji wynika, że chowały się za Matkę Boża i w Jej widoku szukały bezpieczeństwa. Szkoda, że nie wystarcza Pani fakt, że przez dziesiątki lat takich akcji do tej pory nie ma nawet jednego przypadku stwierdzonego przez psychologa czy psychiatrę problemu u dziecka wywołanego przez nasze akcje. Sprawa wygrana przez pana, który zniszczył cudzą własność spowodowała, że zadała sobie Pani redaktor pytania o sens i formę działań „za życiem”. Szkoda że kilkadziesiąt spraw, które środowiska pro-life wygrały nie zostało nawet wspomnianych w Pani tekście. Czy tak zachowuje się publicysta, który w swej dociekliwości winien znaleźć wszystkie argumenty w opisywanym temacie?

 

Niemniej chciałem Pani odpowiedzieć na punkty, które rzekomo czynią nas prawdziwymi działaczami pro-life.


Brałem udział w 4 obywatelskich inicjatywach ustawodawczych w tym w 3 związanych z obroną życia, a jako koordynator struktur miałem dostęp do praktycznie wszystkich wolontariuszy zbierających podpisy w województwie Śląskim i wiem jak ciężkie wzięli na siebie brzmię. Wyzwiska, życzenie gwałtu wolontariuszkom na ulicy, próby pobicia, grożenie, próba uwikłania w sprawy sądowe to tylko niektóre rzeczy, które musieli znosić. Oczywiście zapomniałem o niesprawiedliwych publikacjach, które często naszpikowane są emocjami, a nie faktami i nie skupiają się na ofierze i celu, a na wolontariuszach organizacji. Na szczęście widząc to co dzieje się w Polsce wiedzą jak skuteczne jest ich działanie. Czy opisała Pani kiedykolwiek wolontariat od tej strony? Czy pofatygowała się Pani, żeby porozmawiać z wolontariuszami stojącymi przy plakatach? Z Pani tekstu wynika, że nie.


Mogę poświadczyć, że wśród wolontariuszy pro-life jest wielu ludzi angażujących się w opiekę nad osobami niepełnosprawnymi właśnie poprzez wspieranie finansowe. Również się bardzo staram, kiedy tylko mogę wpłacać pieniążki na cele charytatywne. Kiedyś stała mi w domu nowa zmywarka, którą przekazałem na pobliski Dom Pomocy Społecznej, w którym pracuje moja mama. Pisze o tym pierwszy raz po wielu latach tylko dlatego, że wywołała mnie Pani do tablicy. Na pewno nie wszyscy wolontariusze mogą wspierać finansowo organizacje zajmujące się osobami w potrzebie, często z racji swojej pracy zawodowej, która nie daje im możliwości dzielenia się własnym budżetem, niemniej poświęcają się dla sprawy i nie uważam, żeby byli gorszymi obrońcami życia od tych, którzy mogą się dzielić. Często właśnie w nich widzę największe zaangażowanie. Chyba nie muszę Pani przypominać przypowieści o wdowim groszu?  Niemniej nawet jeżeli to robimy, to przypominam, że jest to walka o jakość życia, a nie zmianę podejścia do wartości życia ludzi niepełnosprawnych.


Czas o którym pisze Pani redaktor niektórzy wolontariusze wyczerpują już podczas działań pro-life na ulicy, czy podczas zbiórek podpisów. Może to Panią zdziwi, ale w naszych drużynach są osoby z Domów Pomocy Społecznej. Może również zdziwić, że nasi wolontariusze wyjeżdżając na zbiórki opiekują się przy okazji naszymi przyjaciółmi, którzy również są niepełnosprawni. Zawierają się przyjaźnie na całe życie. Nie raz wolontariusze angażują się współpracując z Bractwem Małych Stópek w pomoc matkom, które są w trudnej sytuacji, pomagają w ocenie problemu i pomagają ks. Tomkowi w udzieleniu pomocy. Pomagaliśmy zbierać fundusze na takie cele. Niemniej robią to dodatkowo, bo Pan Bóg powołał ich nie tylko do walki o jakość życia, ale i do walki zmianę podejścia do  wartości życia.

 

Dwoje wspaniałych ludzi, którzy walczą o wartość życia jeździ też co roku na pielgrzymki dla osób niepełnosprawnych służąc im w trakcie drogi. Sam miałem jechać, niestety z powodu wypadku na pewien czas sam jestem niepełnosprawny. Miałem jednak okazję nie raz pomagać niepełnosprawnym, myć ich, przenosić, robić z nimi toaletę, co robi też moja rodzina do tej pory. Przypominam jednak, że w żaden sposób nie wsparliśmy walki o uszanowanie wartości życia drugiej osoby, a pracowaliśmy poprawiając czyjąś jakość życia z dobrego serca.

 
Pisze Pani o zbiórce rzeczy. Ile takich zbiórek zorganizowałaś, bo moi przyjaciele, którzy są wolontariuszami pro-life (walczącymi o zrozumienie wartości życia) robili już to nie raz? Może Pani tego nie wiedzieć, bo przecież o wiele łatwiej napisać paszkwil na jakąś grupę osób niż zrozumieć, że Ci sami ludzie, którzy stoją na ulicy są również najczęściej organizatorami lub współorganizatorami marszów dla życia, które zawsze połączone są ze zbiórkami charytatywnymi. Zapraszam do nas na miesiąc, a na pewno udowodnimy Ci, że źle nas Pani ocenia.


Pisze Pani o zmianie myślenia pro-life, a tak naprawdę ani razu nie wspomniała w jaki sposób mamy zmienić podejście ludzi zdrowych, którzy uważają, że niepełnosprawny nie powinien mieć prawnej ochrony życia przed narodzeniem. My wiemy, że trzeba pomagać i nie musi nam tego nikt przypominać, a już na pewno nie zasłużyliśmy, żeby nas w taki nieuzasadniony sposób atakować. Czy próbowała Pani się skontaktować z kimkolwiek z ruchów pro-life? W jaki sposób mogłaś pominąć organizacje takie jak Fundacja Małych Stópek? Pragnę Pani przypomnieć, że należy też ludziom uzmysławiać, że ograniczanie praw ludzi niepełnosprawnych na etapie ich życia prenatalnego jest zbrodnią, która tych ludzi stygmatyzuje.

 

Pozdrawiam i zachęcam do przemyśleń.

Prekur
O mnie Prekur

Mariusz Piotrowski - Członek Zarządu Fundacji Kampanii Społecznych. Pełnomocnik, inicjator i koordynator ogólnopolski OIU #STOP447. Inicjator i koordynator #ZATRZYMAJaborcję.  WESPIERAJ: patronite.pl/mariuszpiotrowski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości