„Virtuti Militari” to najwyższy polski order wojskowy nadawany za wybitne zasługi bojowe. „Virtuti Militari” to order za męstwo wojenne. Męstwo zaś – jak uczy św. Tomasz z Akwinu – „dotyczy, jako właściwego sobie przedmiotu, niebezpieczeństwa śmierci na wojnie”i. Tak my - Polacy – cnotę tę w y ł ą c z n i e pojmujemy. To błąd. Okopy, front, pola krwi. To nie są bowiem dla męstwa w y ł ą c z n i e właściwe pola.
„Męstwo – rozwija myśl św. Tomasz – ma bowiem za właściwy sobie przedmiot o b a w y przed trudnościami, które są na tyle mocne, że mogą przeszkodzić woli w pójściu za wskazaniami rozumu”ii; które są na tyle mocne, że mogą przeszkodzić w pójściu za tym, co dobre; trudne, choć słuszne. Dobre i słuszne jest bowiem tylko to, co zgodne jest z prawym rozumem.
Męstwo ma więc za przedmiot o b a w ę przed trudnością. Trudnością nie byle jaką, ale wielką. Wielką, choćby w rzeczywistości małą była; silną, choćby w rzeczywistości słabą była. Ta trudność: mała i wielka; silna i słaba; wielka, choć bywa, że śmieszna, to s t r a c h. Strach, który ucieka od tego, co słuszne. Strach, który ucieka od tego, co trudne. Strach – dezerter z armii piękna, dobra i prawdy.
Polacy, jako żołnierze, nie są dezerterami. Nigdy i nigdzie. Polacy, jako żołnierze, nie uciekają. Nie oddają pola bez walki.
„Sprawiedliwa wojna jest obroną dobra społeczeństwa”iii – uczy św. Tomasz.
Polacy to wiedzą. Tak zawsze było, często jest, i – miejmy nadzieję – zawsze będzie. Dlatego Polacy, jako żołnierze, nie wiedzą co to strach. Broniąc dobra Polacy bili się i umierali. Umierali: za „wolność waszą i naszą”. Umierać za wolność to mało. Za wolność trzeba też nauczyć się żyć.
Cóż to jest bowiem „wojna sprawiedliwa”? To dziwna wojna. To wieczna wojna. Wojna, która zawsze trwa; nawet wtedy, gdy wróg odstąpi, opuści ojczysty dom; nawet wtedy, gdy ułani przestają szarżować, a konie przestają rżeć. Nawet wtedy? Z w ł a s z c z a w t e d y ! Wojna o kształt pokoju dopiero wtedy się zaczyna. Bój się rozpala. Bitwa wre.
„Sprawiedliwa wojna” to pojęcie dotyczy żołnierzy walczącej armii. To pojęcie ma także inne znaczenie: „gdy – jak uczy Akwinata – sędzia lub inna osoba, nawet prywatna, trzyma się wiernie słuszności, pomimo, że grozi miecz lub inne niebezpieczeństwo ...”iv, np. głód, bezrobocie lub inny współczesny nam miecz.
To pojęcie dotyczy żołnierzy walczącej armii: Ciebie i mnie. Są bowiem wojny powszechne, lecz są także wojny indywidualne: „gdy sędzia lub inna osoba, nawet prywatna, trzyma się wiernie słuszności, pomimo że grozi jej miecz ...”v
Męstwo bowiem dotyczy to także nas – armii cywili. Zwłaszcza, że jak uczy św. Tomasz - i curriculum vitae wielkich swą świętością i człowieczeństwem Polaków – „cnota może człowieka narazić na wielorakie niebezpieczeństwo...”vi nawet niebezpieczeństwo śmierci. Taki wypadek ma miejsce szczególnie wtedy, gdy ktoś – tak jak Prymas Tysiąclecia czy ks. Jerzy Popiełuszko – ma odwagę je wywołać przez swą uczciwość i pełnienie dobra czyniąc sobie potężnych, a śmiertelnych wrogówvii.
Męstwo, a szczególnie wielkoduszność – cywilna postać męstwa stosowna do łamania mniejszych trudności niż niebezpieczeństwo nagłej i niespodziewanej śmierci od nieprzyjacielskiej kuli na wojnie – dotyczy także nas: nie umundurowanej, i nie skoszarowanej, a po wojskowemu nie zdyscyplinowanej, armii cywili. Armii, dla której wojsko naraża życie. Armii, bez której wojsko nie miałoby po co się bić.
W rzeczywistości bowiem „wiele spraw życia cywilnego miało – i nadal ma - większą wagę i wartość niż wojna”viii. I to militarna dyscyplina i żelazne wyszkolenie wojska służy obronie ciepłych pantofli cywili, uśmiechu kobiet, pieluch niemowląt i pracy mężczyzn w ojczystej zagrodzie.
A jednak męstwo dotyczy także nas. Którzyśmy nie odbyli hartującej ciało i charakter podróży przez wszystkie kręgi wojskowego piekła.
Każdy człowiek ma bowiem w życiu – jak to ujął Jan Paweł II – swoje własne Westerplatte. I każdy naród posiada takie dobra, bezcenne niczym ojczysta kultura, których bronić musi tak heroicznie, jak mężnie żołnierze majora Sucharskiego bronili swojej placówki.
Każdy naród otrzymuje w swej historii „kuszące” propozycje, którym – jeśli chce pozostać sobą – winien powiedzieć: „nie”. Naród polski otrzymał takich ofert w swoich dziejach wiele.
Nie dawniej jak wczoraj - jeśli mierzyć czas tętnem ojczystych dziejów – złożono nam ofertę zamiany „pokoju na korytarz”. Jednak Polacy – jak to dobitnie wyraził minister II Rzeczypospolitej Józef Beck - nie znają pojęcia pokoju za wszelką cenę. Dlatego wybuchła wojna, by niepodległa Polska mogła żyć.
Przedwczoraj zaś bolszewiccy komisarze, z naganami w rękach, maszerowali „po trupie Polski do rewolucji Światowej”, a nam obiecywali komunistyczny raj w XVII Republice Socjalistycznego Związku Republik Sowieckich.
Zginąć miała Ta, „co nie zginęła, póki my żyjemy” by idea wyzwolenia światowego proletariatu mogła zatriumfować. To była idea, za którą warto - im – było żyć, a nam – z ich rąk – umierać.
Wolność nie ma ceny. Za cenę Niepodległej możemy nabyć tylko niewolę. Taka była odpowiedź Lwowskich orląt i obrońców Warszawy. My spadkobiercy tamtych wielkich Polaków winniśmy ich odpowiedź pamiętać, i ich postawę naśladować, a pamięć bohaterów czcić.
Dzisiaj globaliści, entuzjaści europejskiej federacji obiecują nam następny, sztuczny raj.
Chcą nam sprzedać iluzję dobrobytu za cenę niepodległości Polski. Chcą nam sprzedać dobrobyt za cenę zrzeczenia się pełni suwerennych praw do ojczystej ziemi. Oferują nam dobrobyt za cenę niepodległości – wszystkiego, co jako naród posiadamy. Oto oferta unijnych globalistów. A euroentuzjaści w kółko powtarzają , że to prawdziwa okazja; że eurosceptycy chcą swoimi nieracjonalnymi emocjami popsuć ten dobry narodowy interes.
Obecne pokolenie polityków polskich naiwnie bowiem wierzy, że NATO nas obroni, a Unia Europejska wyżywi. Jest to stara, ale fałszywa wiara. Stara wiara, starej wiary. Wiara że, jak kiedyś komunizm, tak dziś socjaldemokracja zbawi świat. Wiara, że bolszewiccy komisarze Socjalistycznego Związku Republik Sowieckich albo Komisarze Zjednoczonej Europy już teraz – nie zaś u kresu dziejów, Jezus Chrystus - wypiszą wojnie, głodowi, i niesprawiedliwości oraz wszelkiemu złu zwolnienie lekarskie z historii. A Polsce przy okazji wystawią darmowy bilet wstępu do ziemskiego raju konsumpcyjnego dobrobytu.
Obecne pokolenie polityków polskich wszędzie za ojczystą granicą widzi tylko sympatyków i przyjaciół niepodległego państwa polskiego.
Obecne u władzy pokolenie polityków polskich naiwnie wierzy, że Polska dzięki NATO i Unii Europejskiej zwagaruje z dziejów.
Politycy ci nie odrobili lekcji z ojczystych dziejów. Głos narodowej historii zdają się nie słyszeć ani nie słuchać. Politycy ci – wytrawniejsi, jak należy mniemać, od Dmowskiego, i Piłsudzkiego - lekce sobie ważą treść ojczystych dziejów.
Kto jednak nie rozumie ojczystej historii naraża się na bolesne repetowanie dziejowych nauczek.
Być może jest jednak inna przyczyna tej niefrasobliwości. Widać dziś bowiem jasno i wyraźnie, że wielu wczorajszych opozycjonistów pragnęło wolności osobistej, ale nie narodowej; wolności gospodarczej, ale nie suwerenności narodowej; liberalizmu, ale nie niepodległości; wolnego kraju, ale nie wolnej Polski.
Antykomunizm dla wielu wczorajszych opozycjonistów to nie była bowiem służba Niepodległości Polski, lecz walka o „socjalizm z ludzką twarzą”. Dla innych polityka to nie publiczna służba, lecz tylko droga do osobistej kariery. Dlatego mamy państwo powiększanych i promowanych mniejszości – w tym seksualnych - a nie poniżanej i marginalizowanej większości; państwo pornografii, ale nie wielodzietności; państwo aborcji, a nie podatków rodzinnych; państwo kapitalistycznej pracy za socjalistyczną płacę; państwo byłych komunistów z demokracją „grubej kreski”, ale nie - wielu dzisiejszym prominentom nienawistne - niepodległe państwo Narodu Polskiego.
Rządzą nami ludzie dla których – jak sami przyznają – niepodległość i suwerenność Polski ani nie jest najważniejszym celem. Ci ludzie nie po to sprawują państwowe urzędy by Polska była silna i dostatnia. Od dziesięciu lat są u władzy. Dlatego państwo polskie promuje „inność”, a wstydzi się polskości.
Celem polityki obecnego rządu III Rzeczypospolitej nie jest służba Niepodległej Polsce. Dzisiejsze władze – jak same przyznając - sterują państwową nawę tak, by osadzić niepodległość na mieliźnie; by rozbić państwo polskie o rafę kolejnej socjalistycznej – tym razem „europejskiej” globalnej utopii.
Politycy ci traktują Polaków niczym tubylców z dalekich kolonii, mówią nam, że staniemy się Europejczykami jeśli tylko wyrzekniemy się swojej wiary, kultury, majątku; jeśli sprzedamy ojcowiznę narodowej kultury; jeśli ojczysty dorobek obciążymy hipoteką pod kredyt na budowę europejskiej utopii.
Politycy ci tak wiele - w swoim mniemaniu - dla Polski dokonali, że marzy im się nowe pole działania. Odpowiednie dla ich talentów, wiedzy i doświadczenia. Pracować dla dobra ojczyzny to dla nich mało, chcą uszczęśliwić świat. Ciemna i zaściankowa Polska jest za ciasna dla ich oświeconych umysłów, globalnych horyzontów i władczych ambicji. Chcą europejskiej, a może światowej kariery. Tęsknią do zunifikowanej nie narodowej magmy Europy, którą mogli by urabiać na swoje podobieństwo. Tam mogliby dopiero szeroko rozwinąć tłamszone przez polski ciemnogród swoje orle - niewątpliwie - skrzydła.
Jeśli tak jest Panowie, że dla Was Polska, nie jest żadną wartością, nie jest ziemskim dobrem najwyższym; to wiedzcie , że dla nas Polaków jest wszystkim co posiadamy. Że nie ma ceny za którą Polacy mogliby sprzedać niepodległość i suwerenność Polski.
„Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy” śpiewali Nasi przodkowie. A my - a nasze dzieci - co niedługo zaśpiewamy? „Niech tam sobie Polska ginie byleby się dobrze żyło?” A może: „My dostatnio żyjemy, bo Polska zginęła?” Czy taki hymn śpiewać będą nasze dzieci i wnuki? Czy takie dziedzictwo chcemy zostawić tym pokoleniom, które po nas przyjdą?
Czy też oni po latach ciężkiej pracy, i być może krwawej walki, o n a s na lekcjach historii powiedzą swoim dzieciom, a naszym dalekim wnukom: „to ci, którzy zmarnotrawili pracę przodków, i oddali w obce ręce narodową ojcowiznę, a Matkę – Ojczyznę za trzydzieści euro-srebrników sprzedali?
Polacy, jako żołnierze, nie są dezerterami. Nigdy i nigdzie. A jako obywatele?
„Męstwo ma za przedmiot b o j a ź ń przed niebezpieczeństwem śmierci”. Śmierci fizycznej lub duchowej. Czy to od miecz, głodu czy podłego słowa. Śmierci jednak n i e m o ż n a się bać. Strach bowiem zabija szybciej niż miecz. Strach zabija nim miecz dosięgnie ciała. Strach, który szepce: „Nie zdobędziemy przełęczy Somosierry; Westerplatte padnie. Za godzinę, najdłużej za dwie.” Strach szeptem zabija duszę. A dusza to najgłębsze „ja”, które stanowi „mnie”.
Dlatego Chrystus uczy: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle”(Mt 10, 28).
Bojaźń śmierci towarzyszyła wielu z nas w czasach komunizmu. Dziś towarzyszy nam bojaźń utraty czci. Piszą dziś modne, wielkonakładowe gazety o polskich patriotach : „oszołomy”, a o Polsce – „ciemnogród”. Patriotyzm utożsamiono w opinii publicznej z nacjonalizmem, polskość z ciemnotą, a religijność z fanatyzmem. Tych, co upominają się o duszę polską ochrzczono antysemitami. Prorocy liberalizmu straszą Polskę widmem ksenofobii, a świat „wyssanym z mlekiem matki polskim antysemityzmem”.
Ci co tak mówią, nie chcą wiedzieć, że między ksenofobią, a ksenofilią zdrowy rozsądek widzi sporo miejsca na narodowy patriotyzm.
Dawni inżynierowi dusz są dziś menedżerami mediów. I tak jak dawniej wcielają w życie jedyną słuszną linię. Zamiast do Moskwy pragną po wskazówki jeździć do Brukseli. Media zaś, którymi zarządzają manipulują postawami czytelników. Manipulacja dokonuje się przede wszystkim niewerbalnie, w pod tekście, między wierszami. Istota manipulacji polega na zmianie normy. Normą poznania nie jest prawda, lecz wolność. Prawda może według ideologów tolerancji zagrażać takiej czy innej mniejszości. Mowa wyrażona nie poznanie, lecz ocenę; nie prawdę, lecz akceptacja lub jej brak.
Dla prawdy, dobra i piękna nie ma miejsca. Ich miejsce zajęły bowiem polityczna poprawność, swobodna stwarzania wartości i tolerancja. Propaguje się tolerancję wszystkiego. Prorocy tolerancji nie tolerują tylko prawdy, dobra i piękna. To jest bowiem fanatyzm, antysemityzm i faszyzm.
Urabianie opinii dokonuje się przez kabaretowe żarty, i filmowe wzruszenia; oklaski lub gwizdy publiczności, śmiech lub łzy widzów. Wtórnie dopiero przez werbalną pochwałę i finansowe wsparcie; publiczną naganę i odmowę finansowania. Publiczna nagana jest bowiem także publicznym istnieniem. Ci, którzy wierzą w magiczną potęgę słów i obrazów milcząc, niczym medialni bogowie, odmawiają wrogom publicznego istnienia. Słowa i obrazy krytyki to ostatni środek w nowoczesnym arsenale medialnej polityki; to niechętnie wyciągany z pochwy oręż na polu współczesnej bitwy o kształt państwa polskiego i treść kultury jego obywateli.
Sprawy mniejszości są z istoty rzeczy marginalne dla narodowej i państwowej wspólnoty. Sprawy istotne dla państwowej wspólnoty mogą być bez znaczenia dla wielorakich mniejszości i antypolskich jednostek. Zależy to od harmonii lub kakofonii hierarchii dóbr (celów) jednostek i wspólnot. Zależy to także od państwowej lojalności mniejszościowych społeczności.
Polska narodowa wspólnota jest dla nas Polaków kolebką. Dla nas Polaków Polska jest wszystkim co posiadamy. Wielu jest jednak takich, dla których Polska, nie jest żadną wartością; nie jest ziemskim dobrem najwyższym.
A Polska i polskość była – a jak widać po sile ataków w nią wymierzonych – i jest dla pewnych jednostek i grup także zagrożeniem.
„Kto uczestniczy w działalności obcego państwa lub zagranicznej organizacji mającej na celu pozbawienie Państwa Polskiego niepodległego bytu (...) dopuszcza się zdrady ojczyzny”. Taka była wola państwa i narodu wyrażona w prawie II Rzeczypospolitejix.
Czy niepodległość Polski praktycznie jest jeszcze przedmiotem ochrony w polskim prawie karnym?
Dawniej państwowa narodowe kontrolowały mniejszości i niepewne, a wpływowe politycznie jednostki tak, aby postępowanie wszystkich obywateli było w harmonii z hierarchią celów ważnych dla narodowej wspólnoty i państwa.
Czy dziś mniejszość dla swoich celów kontroluje państwo, i jak Anglicy podbitymi Irlandczykami, włada narodową wspólnotą?
Cóż, można powiedzieć, że nie musimy czytać pewnych gazet ani oglądać głupich programów telewizyjnych. Nie powinno nam także zależeć na akceptacji tych, których poglądów i przede wszystkim celów nie akceptujemy. A jeśli ciężko nam wytrzymać nacisk publicznego ostracyzmu czy siła propagandowego ataku nas przygniata, a pod ciężarem niesprawiedliwych oskarżeń garbią się nasze plecy?
„Trzeba – radzi św. Tomasz – niezachwianie wytrzymać nacisk trudności przez p o s k r o m i e n i e bojaźni ...”x Strach trzeba pokonać, a bojaźń okiełznać. A więc stać. Trwać. Pola nie ustępować.
„Wytrzymać nacisk trudności” to wiele. Wiele, lecz za mało, by zło dobrem zwyciężyć. Wiele, lecz za mało, by zdobyć dobro dobrze ufortyfikowane. Wiele, lecz za mało, by zdobyć dobro trudne.
„Trzeba także – radzi Akwinata – u d e r z y ć w trudności i to w sposób z d y s c y p l i n o w a n y”xi. To jest bowiem wojna, nie żarty. Wojna, nie zabawa. Bronimy się, żeby nie przegrać. Atakujemy, aby zwyciężyć. Wygrać bitwę bowiem nie znaczy wygrać wojnę. Historia est magistra vitae. Kto jak kto, ale my – Polacy, tę lekcję dobrze znamy.
Okiełznać strach. I pójść za tym, co słuszne, choć trudne i niebezpieczne, a co jako prawdziwe dobro wskazuje prawy rozumu. Pójść i zdobyć dobro, którego broni strach! Oto męstwo! Wygrana wojna o wielkie, bo trudne dobro, oto cel!
A żołnierz, który chce zdobyć fortecę dobra trudnego, s t r a c h u nie może się b a ć! Żołnierz, który chce zdobyć warownię dobra trudnego – in extremis – śmierci nie może się bać! „Kto chce znaleźć swe życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu znajdzie je” (Mt 10, 39).
Władze II Rzeczypospolitej nie znały pojęcia pokoju za wszelką cenę; ci, którzy wtedy Polską rządzili wiedzieli, że nie ma ceny za którą Polacy mogliby sprzedać niepodległość i suwerenność Polski.
A dziś? Gdy zdaje się, że niektóre polskie rządy czy politycy wprost mówią Polakom, że znają cenę za którą Polacy mogliby sprzedać niepodległość i suwerenność Polski.
Rodacy - czy damy zginąć Ojczyźnie? Czy damy zginąć Europie?
Do ataku! To należy do istoty odwagi. Bitwa o suwerenność Narodu Polskiego to walka o zachowanie dobra – dla nas Polaków - wielkiego.
Do ataku! To należy do istoty męstwa. Walka o całość i niepodległość Polski i to wojna słuszna i sprawiedliwa. Walka o chrześcijańskie serce Europy i subsydiarny charakter Unii Europejskiej to cel wielki i szlachetny.
Do ataku! Wojna o kształt pokoju, o kształt państwa polskiego – III Rzeczypospolitej to walka a dobro trudne, a dla Narodu największe.
Do ataku mości Panowie! „Trzymać się i nie popuszczać”!
Bo inaczej i niewola, i hańba i wstyd ...
i Św. Tomasz z Akwinu, Summa Theologicae, II-II, q. 123, a. 5, c.
vii Ibidem, a. 11, ad. 3.
viii Cycero, De officiis, c. 22, cytuję za św. Tomaszem z Akwinu, Summa Theologicae, II-II, q. 123, a. 5, 2.
ix Makarewicz J, Kodeks karny z komentarzem, Lwów 1938, s. 301.
x Św. Tomasz z Akwinu, Summa Theologicae, II-II, q. 123, a. 3, c.
Inne tematy w dziale Polityka