Dzisiaj mija 7 miesiecy od tragedii smoleńskiej. Co można powiedzieć o śledztwie, czy raczej „śledztwie”? Nic konkretnego –nadal bowiem nie wiemy jak doszło do katastrofy, rzucane są nam mylne tropy, ośmieszane pytania. Do dnia dzisiejszego nie mamy oryginałów czarnych skrzynek, a otrzymane kopie są dziwnym trafem zabuczane, niekompletne. Nie mamy sekcji zwłok ofiar, co przy takich zdarzeniach, jak nagła śmierć jest wymagane prawem przed pochówkiem. Ale co tam prawo – dura lex sed lex stało się dawno nieaktualne. Wrak, dla niektórych pamiątka, a dla śledztwa dowód w sprawie, nadal poza zasięgiem polskich śledczych. Zresztą można odnieść wrażenie, ze się wcale nie kwapią do jego odzyskania. Nazbyt mocno wyartykułowane żądania mogłyby popsucć odbudowywane z takim poświęceniem przez stronę rządową stosunki z Rosją. Te stosunki, jak gdzieś przeczytałam przypominają bardziej sojusz bata z d…., co wydaje się oddawać rzeczywisty wymiar owego pojednania. Rodziny maja ograniczony dostęp do akt, zakaz kopiowania. Dziesiątki niewyjaśnionych kwestii ,jak choćby sprawa telefon posła Deptuły, która tak szybko jak się pojawiła zniknęła z wokandy medialnej. Nie rozumiem dlaczego?? Jak na razie mamy słowo dziennikarza przeciwko słowu dziennikarza, wsparte mglistym tłumaczeniem prokuratora, wiec dziwi, że nie znalazł się rzetelny dziennikarz, który próbowałby dotrzeć do ewentualnych świadków tego zdarzenia (żony, rzekomego kolegi). Następną sprawą kłądącą się cieniem na polskich prokuratorach i służbach są wykasowane zdjęcia i filmy z aparatów, kamer ofiar. Tłumaczą, ze nie mogą odzyskać ze względu nabrak dostępu do specjalistycznego oprogramowania serwisowego producentów tychże aparatów. A przecież zdjęcia, dane nawet usunięte, jak wszyscy wiemy można odzyskać, są takie usługi dostępne nawet na rynku. Jest 10 listopada, a my nie mamy wiedzy, czy na lotnisku był BOR, kto w ogóle czekał na delegację Prezydenta. Co dwa dni pojawia się zamiennie wersja: byli BORowcy, nie było BORowców. Szef BOR Janicki w jednym z wywiadów kilka tygodni temu wyznał, ze prokuratura go nie przesłuchała i z tego, co wie nie ma takiego zamiaru(!). Niesamowite prawda? Prokuratorzy rosyjscy mieli już kilka tygodni temu spotkać się z ich odpowiednikami w Polsce, ale przełożyli wizytę. Przyjadą z prezydentem Miedwiediewem 6 grudnia. Oczywiście wszystko w ramach niezależności prokuratorów i transparentności śledztwa. Kolejna kwestia –nie można do dnia dzisiejszego ustalić dokładnie o której wyleciał TU- 154 z Warszawy i jakim samolotem leciał Donald Tusk 7 kwietnia. Znów sprzeczności, a wydaje się to takie proste.
I jeszcze na koniec wiadomość najświeższa – Rosjanie unieważnili zeznania kontrolerów z 10 kwietnia. Co to oznacza?? Otóż polska strona nie posiada żadnych materialnych dowodów w śledztwie, ma za to niewiarygodne, niezgodne z prawdą zeznania świadków, dodajmy najważniejszych świadków!! I co?? I nic. Media podały tą informację, jakby od niechcenia. Jak szybko przemknęła przez portale internetowe, tak równie szybko zniknęła. Można odnieść wrażenie, że media nie dostały jeszcze wytycznych, jak zinterpretować newsa z Rosji tak, aby wypadł na korzyść rządu, a stał się niekorzystny dla Kaczyńskiego. Można zawsze uznać, iż kontrolerzy działali pod wpływem stresu, spowodowanego wizją furiata Kaczyńskiego. Stąd ich niezgodne, pełne sprzeczności zeznania, które równie zestresowani prokuratorzy źle zaprotokołowali. I już można pijarowsko to rozegrać. Tak na marginesie rozważań nurtuje mnie jedno: dlaczego Rosjanie, akurat dzisiaj 10 listopada przyznają się do fałszerstw?? Czy to nie jest forma pogrożenia palcem rządowi - „koledzy mamy was w garści, możemy ścisnąc bardziej, aż zaboli”? Czy to nie jest upokorzenie dla Polski, że tak się dała wystawić??
Czary goryczy dopełniają pełne nieuzasadnionego samozadowolenia słowa przedstawicieli rządu i samego prezydenta, którzy cieszą się z postępów śledztwa.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka
