Po obejrzeniu konferencji polskiej komisji, po zapoznaniu się z materiałami na niej zaprezentowanymi nie mogę wprost wyjść ze zdziwienia. Okazało się, że rząd polski cierpi na rozdwojenie jaźni, brak umiejętności analizy i wyciągania wniosków, wynikających wprost z zaprezentowanej dokumentacji. Niestety myślę, ze sprawa wygląda jeszcze gorzej. Ludzie dzierżący stery państwa są zwykłymi tchórzami, nie potrafiącymi w chwilach najważniejszych dla przyszłości państwa stanąć na wysokości zadania, odważnie bronić swoich obywateli przed zniesławieniem i kłamstwem ze strony obcego mocarstwa.
Dla każdego zdrowo myślącego człowieka prezentacja materiałów komisji Millera jest dowodem absolutnej, całkowitej winy Rosjan za tragedię 10 kwietnia. Ten fakt nie powinien już w nikim budzić jakichkolwiek wątpliwości. Porzućmy zatem wszelkie dywagacje, sprawa jest jasna. Pytanie w związku z tym jest następujące: dlaczego polscy urzędnicy państwowi, z premierem na czele przez 9 miesięcy kłamali ze szkodą dla wizerunku Rzeczypospolitej, jej żołnierzy? Bredzili w zapamiętaniu, że wina rozkłada się po równo, ba, nawet po publikacji raportu MAK wyrazili swoje zdanie, że zgadzają się z jego głównymi tezami!!
A przecież główną tezą MAKowskiego raportu jest fakt lądowania za wszelką cenę polskiego samolotu, ze złamaniem wszelkich reguł, wbrew sztuce lotniczej. Jednak wiemy, ze to nie miało miejsca, kapitan Protasiuk nie zamierzał lądować, wydał odpowiednio wcześnie komendę odejścia. Mało tego – ci sami urzędnicy rządowi dopuścili do upowszechnienia w Polsce i na świecie kłamstw o naciskach na załogę ze strony Prezydenta i generała Błasika, którego nawet zdołano upić w raporcie. Niebywałe wprost zachowanie, karygodne, zasługujące na potępienie.
Co możemy powiedzieć o zachowaniu Rosjan i dlaczego ich wina jest bezdyskusyjna?
Rosjanie celowo nie informowali polskiej delegacji o rzeczywistych warunkach panujących na lotnisku w Smoleńsku, choć jeszcze przed wylotem polskiej delegacji z Warszawy wiedzieli, ze pogoda jest kiepska, a mimo to nie przekazali informacji Polakom. Rosyjscy funkcjonariusze nie mogli wtedy obawiać się skandalu międzynarodowego, gdyż nikt nie uznałby tego za złą wolę, a jedynie dbałość o bezpieczeństwo tak zacnej delegacji. I kolejne pytanie jakie wiąże się z tą trudną do wytłumaczenia sytuacją: kto odpowiada za to, ze polska załoga przed startem nie miała prawdziwych danych o pogodzie/? Kto zadbał o to, żeby dysponowali nieaktualna prognozą? Dlaczego Rosjanie ukrywali prawdziwe dane??
Pojawia się argument ze strony polskiej, ze kontrolerzy denerwowali się, dzwonili, pytali o radę, co zrobić z nadlatującym Tupolewem. Jest daleko idącym uproszczeniem. Oni jeszcze przed wylotem wiedzieli o pogodzie, wystarczyło, w obawie przed katastrofą , poinformować Polaków o warunkach na Siewiernym i nam zaoszczędziłoby to nieszczęścia a kontrolerom rzekomych nerwów. Jednak uważam, ze było to działanie świadome, z premedytacją, gdyż żaden specjalista, praktyk nie zaryzykuje takiej sytuacji, bo wie, czym może skończyć.
Druga kwestia to celowe, błędne naprowadzanie, które spowodowało, że polski TU 154M znalazł się na wirtualnej ścieżce podejścia. Nasz samolot nawet przy dobrej pogodzie będąc w takim położeniu nie trafiłby na pas. Dlaczego Rosjanie tak naprowadzali Tupolewa, upewniając go w złym położeniu??Czy mieli zepsuty sprzęt?? A skoro mogła to być usterka radarów, to dlaczego Iła naprowadzili wprost na pas, a nasz samolot na las? Dlaczego pułkownik Krasnokutski uczestniczył w tym zbrodniczym procederze, łamiąc wszelkie dotychczasowe normy??
I te dziwne rozmowy wieży z Moskwą z inicjatywy pułkownika Krasnokutskiego, który nie dość, ze nie powinien przebywać na wieży, to tym bardziej nie miał prawa włączać się w korespondencję z załogą TU 154M. Dlaczego ów tajemniczy pułkownik pomimo sprzeciwu ze strony kontrolerów, decyduje się wbrew ich stanowisku, a z błogosławieństwem moskiewskiego "operacyjnego" sprowadzić Tupolewa nad las, koniecznie na wysokość 100m??
To nie pogoda, ani nie dylematy związane z przyjęciem polskiego samolotu były powodem nerwowości u kontrolerów, ale właśnie niespodziewana ingerencja w proces decyzyjny Krasnokutskiego .
Nie wiem dlaczego, ale mam nieodparte wrażenie, że ten człowiek znalazł się na wieży w konkretnym celu, aby kontrolerzy nie odesłali tupolewa na zapasowe lotnisko.
I jeszcze jedna wątpliwość, pytanie: Ił 76, samolot dużo większy od TU 154, dużo cięższy mimo mgły trafia na pas dwukrotnie (precyzyjnie, nie obok pasa) a ostatecznie podrywa się do lotu na wysokości 54 metrów i odlatuje. Nasz Tupolew prowadzony przy pomocy tych samych urządzeń, co Ił 76 trafia nad las, odchylony od pasa kilkadziesiąt metrów i choć jest na 100 metrach nie jest w stanie już się poderwać.
Może to ktoś logicznie wyjaśnić? Ja rozumiem mgła, pogoda, ale dlaczego Iła udało się precyzyjnie naprowadzić na pas, a TU 154 M prowadzono na fałszywej ścieżce wprost na śmierć.
W związku z tym nie można mówić o pomyłce kontrolerów, o usterce urządzeń na wieży, a jedynie o celowym działaniu z pełna świadomością konsekwencji.
Inne tematy w dziale Polityka