Kilka miesięcy temu Jarosław Kaczyński wywołał święte oburzenie u polityków rządzącej koalicji, a ludzi mediów przyprawił niemalże o palpitację z powodu słów definiujących sytuację Polski po 10 kwietnia. Chodzi o znane wszystkim sformułowanie-diagnozę: Polska staje się kondominium rosyjsko-niemieckim.
Wrzaskom i wściekłości kierowanym pod adresem prezesa PIS nie było końca, a najbardziej troskliwi odsyłali Kaczyńskiego na leczenie psychiatryczne. Dzisiaj możemy powiedzieć, że Jarosław Kaczyński wypowiadając te jakże szokujące słowa, ukazał cechę niezwykle cenną i pożądaną u polityków(acz deficytową), mianowicie: umiejętność wybiegania „do przodu”, przewidywania, błyskawicznej i celnej analizy aktualnej sytuacji oraz wyciąganie wniosków na przyszłość. To cecha ludzi o bogatej osobowości, wielkich polityków, mężów stanu. Parafrazując słowa Marszałka Piłsudskiego można powiedzieć, iż dobry polityk to taki, który „widzi nie na 10 metrów ,a na 1000, to ten, który patrzy w tym samym kierunku, co inni, jednak dostrzega więcej, widzi te same rzeczy inaczej”.
I tu bez wątpienia Kaczyński zabłysnął twierdząc bez ogródek, iż Polska zmierza wprost w objęcia Moskwy, stacza się w nowe, XXI wieczne uzależnienie. Wystarczyło raptem kilka miesięcy, abyśmy na własnej skórze mogli się przekonać, jak wiele było w tym twierdzeniu racji. Pierwszym przykładem ,który przychodzi na myśl, to skandaliczna postawa polskiego rządu w sprawie tragedii 10 kwietnia. Bezprecedensowe w dziejach zachowanie, znane nam tylko z najczarniejszych czasów polskiej historii, sprawiło, iż Polska z państwa liczącego się w Europie, odgrywającego nawet rolę lidera w tej części Europy , stała się małym, przestraszonym krajem, popychadłem byłego kagebisty i jego świty.
Apogeum naszego upokorzenia miało miejsce 12 stycznia, kiedy to Polska została pokazana światu, pozostałym członkom NATO, UE jako państwo kompletnie nieodpowiedzialne, gdzie władze nie potrafią zapewnić bezpieczeństwa najważniejszym osobom, a dowódcy wraz z pilotami urządzają sobie wesołą pijatykę na pokładzie. Okazało się wtedy, ze Polska nie posiada władz, premier w znanym sobie stylu wyjechał na odpoczynek, a prezydent zaniemówił.
Warto tym panom, aktualnie pełniącym urzędy w Rzeczypospolitej przypomnieć słowa Józefa Piłsudskiego:
„ Kto w milczeniu zniewagę połyka, kto w pokorze policzek przyjmuje, ten niegodzien jest lepszej doli”.
Z upokarzającym spektaklem, pokazującym de facto małość i miałkość obecnie rządzących mieliśmy do czynienia podczas debaty w sejmie 19 stycznia. Takiej buty, arogancji i zwykłego braku ogłady już dawno nie widziałam. Patrząc na to, co wyprawia Niesiołowski, Tusk et consortes na Wiejskiej przyszła mi na myśl scenka z filmu „Dzień Świra”, w której główny bohater, jadąc nomen omen pociągiem ,mocuje się z opadającą klapą sedesu i wtedy nachodzi go refleksja:
„ A jeśli Polska to ta oszczana klapa?”
Przyznam, ze 19 stycznia z przerażeniem pomyślałam: A jeśli Polska to….?Aby daleko nie sięgać na udowodnienie słuszności słów Kaczyńskiego, to wystarczy obok przykładu śledztwa smoleńskiego, przywołać sprawę umowy gazowej, czy Nord Stream. Okazuje się, ze Polska nie uzyskała pełnego dostępu dla większych statków do portu w Świnoujściu, a rura już zbudowana. Kolejny przykład z ostatnich dni: Rosja zrywa negocjacje w sprawie transportu przez Polskę swoich towarów, domagając się zniesienie obostrzeń dotyczących rosyjskich tirów. Polska się nie zgadza, na co Rosja się wypina i grozi, ze ominie Polskę, po czym blokuje granicę dla polskich przewoźników na kilka dni. Czy to są poprawne stosunki?
Wczoraj doszło do zamachu na moskiewskim lotnisku i nagle okazało się, ze wszyscy komentatorzy, politycy boleją, ze wizerunek Rosji ucierpiał, że okazała się słaba i nieporadna! Ci sami dziennikarze, którzy zbywali kpiącym uśmieszkiem uwagi o upokorzeniu Polski przez Rosję po 10 kwietnia, którzy wspierali i nadal to czynią, rosyjską kłamliwą narrację w sprawie katastrofy, teraz nagle martwią się o wizerunek Rosji. Analizują, podpowiadają, z marsowymi minami wygrażają terrorystom, zapewne kaukaskim. Politycy i dziennikarze, którzy z taką łatwością, a jednocześnie trudną do zrozumienia zaciętością opluwali polskich oficerów, teraz zamartwiają się losem Rosji. Z pewnością, kiedy Rosja już odnajdzie inspiratorów zamachu, a trop będzie prowadził do Gruzji i Czeczeni, poprą, te same gadające głowy, rosyjską inwazję na te kraje, będą kibicować rosyjskim czołgom, zadowoleni, ze oto Rosja odzyskuje należny honor i siłę. Największe przerażenie u gadających jegomościów budzi fakt, ze oto rosyjskie służby wiedziały o zagrożeniu, jednak nie udało się w porę zapobiec. I tu znowu lament nad kondycją rosyjskich służb i państwa jako takiego.
Pragnę przypomnieć, ze kiedy polskie służby otrzymały 9 kwietnia 2010 informację, ze planowany jest zamach na samolot UE, nie zrobiły nic, aby wzmocnić podróż Prezydenta do Rosji, tej samej Rosji, gdzie terroryści mordują ludzi na lotniskach. To, ze w Rosji na lotniskach, w miejscach publicznych są dokonywane zamachy, jest już od wczoraj dla mainstreamu, polityków, tak oczywiste, jak oddychanie. 10 kwietnia i później słowo zamach w Rosji było traktowane jako przejaw ciężkiej manii prześladowczej. Cóż, widać kogo uważają za swego, które sukno bliższe ciału.
Stopniowo, po cichu znowu wchodzimy w strefę wpływów rosyjskich, a dzieje się to , albo z głupoty rządzących, niewiedzy, albo z przekonania. Znowu przywołam słowa Piłsudskiego, bo wydają się w pewnym stopniu adekwatne:
„ Niegdyś spotykaliśmy w Polsce ludzi, twierdzących, że służba Rosji jest równoznaczna ze służbą Ojczyźnie”.
Czy dzisiaj słuchając przemówienia premiera Polski, które można streścić - wolałem uratować pokój, nie wychylać się, niż zawalczyć o prawdę - nie mamy wrażenia, że uznał za dogmat słowa pani Anodiny skierowane do E. Klicha: „Polska to mały kraj a Rosja wielki”?
Czy aktualnie polską racją stanu jest uznanie, ze jako kraj powinniśmy się podporządkować silniejszemu i większemu, bo i tak nic nie znaczymy??
Czy wiec taka postawa nie prowadzi wprost do odtworzenia rosyjskiej strefy wpływów nad Wisłą?
P.S
Zapomniałam dodać do listy dowodów na fakt uzależniania się Polski od Rosji sprawę A. Zakajewa. To, ze Polska nie wydała mu wizy w obawie przed pomrukami Moskwy najdobitniej świadczy o czołobitności polskiej "elity" wobec Kremla. Taka postawa nie wróży nic dobrego dla naszego państwa.
Inne tematy w dziale Polityka