Ostatnie miesiące pokazują, ze rosyjska agentura czuje się świetnie nad Wisłą, można by rzec, jak u siebie, gdyż obecna ekipa stworzyła dlań warunki wręcz cieplarnianie. Wszystko to za sprawą specyficznie pojmowanego i z determinacją godną terrorysty-samobójcy realizowanego przez ekipę PO, pojednania z Rosją. Jak wiemy do 10 kwietnia główną przeszkodą w tych idyllicznych relacjach był Ś. P Prezydent i kilku polityków z nim poległych.
Nad ich grobem Donald Tusk postanowił zbratać się ze spadkobiercami KGB w prostej linii, którzy politykę pojmują, jako walkę na śmierć i życie, z użyciem brutalnych metod w myśl zasady „ po trupach do celu”, a najlepiej „po trupie Polski”, jak ongiś głosił towarzysz Lenin.
Tak więc premier w imię budowania dobrych relacji postanowił oddać badanie największej tragedii w najnowszej historii Polski spadkobiercom tych, którzy „robili Katyń”. Mało tego – Donald Tusk przez wiele miesięcy okłamywał Polaków, twierdząc, ze wszystko jest w porządku, Rosjanie są naszymi braćmi, a śledztwo wzorowe. Każdego kto twierdził inaczej odsyłał na leczenie psychiatryczne i posądzał o najgorsze intencje, w tym o próbę wywołania wojny z Rosją.
Międzyczasie mieliśmy akcję palenia zniczy na grobach żołnierzy Armii Czerwonej, przeprosiny rzecznika Grasia („eta była prosta oszybka”) rosyjskich hien cmentarnych, a zwieńczeniem tej paranoi było odsłonięcie pomnika hordom bolszewickich bandytów w 90 rocznicę Bitwy Warszawskiej. O afroncie uczynionym Węgrom, w związku z upamiętnieniem ich postawy i konkretnej pomocy dla walczących Polaków w 1920 roku, już nawet nie wspomnę, bo wstyd pali policzki.
Donald się chełpił, chełpili się ministrowie: patrzcie, tak się buduje dobre relacje z Rosją!
Niestety pan premier, choć historyk, słabo zna historię.
Otóż ludzie wschodu, sowieckiego wschodu, potomkowie NKWD – KGB nie szanują tych, którzy łaszą się im do nóg. Takich chłoptasiów traktują gorzej niż najgorszych zabijaków, łajdaków czy krętaczy. Człowiek sowiecki, a do takich należy niewątpliwie obecny premier Rosji, nienawidzi słabych, skamlących, a przyjazne gesty traktuje jako przejaw słabości.
Dla Kremla Donald Tusk i jego ekipa już się nie liczy, byli potrzebni na chwilę, by przywrócić w tej części Europy sowieckie, imperialne status quo.
Co o tym świadczy?
Lista jest długa, dowodów wiele.
Przede wszystkim raport Anodiny, bezceremonialne lekceważenie całej ferajny Donalda przez rosyjskie instytucje, brak odpowiedzi na większość wniosków prawnych, czy bezprawne przetrzymywanie w Rosji polskich czarnych skrzynek i wraku polskiego, rządowego samolotu. Rząd nie jest w stanie wyegzekwować od państwa, z którym mamy podobno wzorowe stosunki, podstawowych dowodów w sprawie śmierci polskiej elity politycznej i wojskowej. Przesyłane do polski kopie akt są w fatalnym stanie, nieczytelne, niechlujnie wykonane, a protokoły sekcji zwłok zawierają nieprawdę.
Tak sobie poczyna najlepszy przyjaciel Tuska – Władimir Putin. Skandal za skandalem.
Dzień przed rocznicą tragedii smoleńskiej, rosyjskie władze poleciły zdjąć tablicę, upamiętniającą tych, którzy zginęli 10 kwietnia. Rosjanom nie spodobało się, że napisano na tablicy, w jakim celu udawała się delegacja do Katynia: uczczenie pamięci bestialsko zamordowanych oficerów WP.
W tamtych dniach MSZ w pokrętnych tłumaczeniach wił się, twierdząc, ze nic nie wiedział o tych zamiarach, by później przyznać, ze Rosjanie od dawna sygnalizowali chęć zdjęcia tablicy.
Później mieliśmy próby tłumaczenia wrogiego, ocierającego się o skandal dyplomatyczny gestu Rosjan przez ludzi z kręgów rządowych. Padały nawet skandaliczne oskarżenia pod adresem wdowy po J. Kurtyce, która za pomocą wiertarki i marmuru chciała popsuć relacje polsko-rosyjskie.
No cóż, jak głosi ludowe porzekadło: głupich nie sieją, sami się rodzą.
Jak donoszą media „nieznani sprawcy” powiesili w byłym obozie jenieckim pod Strzałkowem tablicę z napisem w języku rosyjskim, na której możemy przeczytać o żołnierzach ACz „brutalnie zamęczonych w polskich obozach śmierci”. Bezczelne kłamstwo, które od chwili przyznania się Rosji do zamordowania polskich oficerów w Katyniu, pojawia się w rosyjskich mediach i historiografii. Kłamstwo, które ma być przeciwwagą dla zbrodni ludobójstwa w Katyniu, Charkowie i Miednoje, dokonanej na bezbronnych polskich oficerach, wziętych do niewoli w wyniku agresji ZSRR na Polskę.
Bolszewicy, którzy umierali z powodu chorób w polskich obozach jenieckich, byli w przeciwieństwie do polskich oficerów, agresorami, częstokroć zwykłymi bandytami, którzy w sposób bezprzykładny mordowali i torturowali polską ludność cywilną.
Porównywanie tych wydarzeń - śmierci jeńców rosyjskich w wyniku chorób i mord z zimną krwią na polskich jeńcach - jest zwykłą podłością, na którą stać wyłącznie spadkobierców zbrodniarzy z NKWD.
Takim ludziom zawierzył Donald Tusk. Mają oni gdzieś jego bredzenie o pojednaniu i poprawnych relacjach. Oni chcą poprawnych relacji z Polską, ale na ich warunkach.
Donald Tusk przegrał z kretesem, a razem z nim wszyscy przegraliśmy, przegraliśmy jako państwo. Neosowiecka agentura może nam śmiać się w twarz i wieszać tablice ku czci bohaterskich bolszewików oraz pluć na polskich oficerów i urządzać nagonki na polskich generałów.
Inne tematy w dziale Polityka