Pomimo pojawienia się w przestrzeni publicznej dwóch raportów, które miały w sposób jednoznaczny, nie budzący podejrzeń wyjaśnić zagadkę śmierci naszej delegacji z Prezydentem RP na czele, ilość pytań, wątpliwości, zamiast maleć, rośnie.
Pojawiają się pytania o metodologię badań polskiej komisji, która zdecydowała się na niespotykane w historii badania katastrof lotniczych zadanie, zrekonstruowania przebiegu wypadku na podstawie zdjęć zamieszczonych w sieci przez niejakiego S. Amielina, którego można nazwać nadwornym fotografem smoleńskiego Specnazu. Pomocą służyły także stop klatki z filmu Sławomira Wiśniewskiego oraz kilka innych zdjęć ściągniętych z sieci.
To doprawdy niezwykłe i zapewne będzie omawiane w podręcznikach, jako ewenement na skalę światową.
W raporcie Millera nie spotkamy ani fachowych obliczeń, które posłużyłyby do stworzenia modelu matematycznego ostatnich sekund przed upadkiem, ani zdjęć wykonanych przez członków tej komisji na miejscu zdarzenia, z dokładnymi pomiarami poszczególnych części, drzewostanu itp. Znajdziemy natomiast sporo przedziwnych zabiegów, jak zabawy z czasem przy omawianiu wyników urządzeń TAWS i FMS, co fachowo rozwinął profesor Nowaczyk oraz profesor Binienda w swojej prezentacji. (http://fotoszop.salon24.pl/341552,prezentacje-w-drodze-na-serwery#comment_4969178).
Czego jeszcze nie znajdziemy w raporcie Millera?? Nie znajdziemy informacji, co się stało z kamerą zamontowaną w kokpicie, z której obraz był transmitowany do salonki Prezydenta, o czym donosiły media ponad rok temu, a potwierdził pułkownik Ryszard Raczyński, szef 36 SPLT:
„Kamera w kabinie pilotów pokazywała dokładnie to samo, co widzą prowadzący lot. Urządzenie to przekazywało zapis na ekrany, które znajdowały się w salonce prezydenta oraz drugiej salonce VIP.
Jeśli pasażerowie Tu–154, ci z salonek, przełączyli sobie na taki obraz, widzieli, co się z nimi dzieje, widzieli przechył i moment katastrofy”.
Piloci związani z 36 SPLT mówią, iż pasażerowie często włączali monitory w salonikach:
„To był taki trochę gadżet. Na ekranach można było obejrzeć film albo przełączyć to pilotem, by sobie popatrzeć na obraz z kokpitu, gdzie lecimy, jakie są widoki, co widzi pilot”.
Możemy się domyślać, że 10 kwietnia, w niepewnej sytuacji pogodowej, pasażerowie saloników VIPOwskich mieli włączone monitory i obserwowali to, co się dzieje na zewnątrz. Niestety czarne skrzynki nie rejestrują zapisu z kamerki, co jednak nie tłumaczy faktu, dlaczego zarówno MAK, jak i komisja Millera milczeniem pominęły fakt istnienia tego urządzenia.
Dlaczego komisja Millera nie zadała sobie trudu wyjaśnienia losu kamery z kokpitu oraz tego, co zarejestrowała owa kamera??
Czyżby obok rejestratora K3-63, również kamera z kokpitu „nie odnalazła się”, „cudownie zniknęła”??
Ciekawe, że odnalazły się zegarki, kolczyki, obrączki, czy papierowe dokumenty, a nawet zdublowane dowody osobiste ofiar, a pokaźna skrzynka rejestratora K3-63 oraz kamera z kokpitu przepadły bez wieści ??
Czyżby kamera musiała zniknąć, podobnie jak rejestrator parametrów lotu?
Może kamera zarejestrowała to, co ostatnio potwierdził swoimi badaniami profesor Binienda – skrzydło TU 154 M nie odpadło po kontakcie z brzozą, a zatem samolot nie wykonał beczki i lądowania na plecach?
I jak tu, bez brzozy i beczki, wytłumaczyć rozpad samolotu na drobne części i śmierć wszystkich pasażerów jednocześnie??
P.S
Dedykacja dla wszystkich „millerowców”, zwolenników brzozy i beczki, które to rekwizyty smoleńskie właśnie niedawno trafiły na półkę pod nazwą „Historia hańby narodowej”, do kupienia za jedyne 30 srebrników:
„Brzoza i beczka silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko”.
http://media.wp.pl/kat,1022941,wid,12321124,wiadomosc.html?ticaid=1d008
Inne tematy w dziale Polityka