Opublikowane niedawno wyniki badań profesora Wiesława Biniendy, który naukowo dowiódł fałszywości tez stawianych w raporcie MAK i raporcie Millera, stały się przyczyną wielu gorączkowych dyskusji w blogsferze i tylko w blogsferze, gdyż szeroko pojęta przestrzeń publiczna okazała się obojętna na tak przelomowe odkrycie, co stawia pod znakiem zapytania wolność słowa w Polsce. Można uznać, że albo dziennikarze otrzymali odpowiednie instrukcje z „ośrodka decyzyjnego”, którego istnienia można się było domyślać, a teraz zostało to dowiedzione ponad wszelką wątpliwość, albo temat zwyczajnie przerósł ludzi mediów. Stawiam na to pierwsze, ale nie mnie rozstrzygać.
W blogsferze zaroiło się od ludzi podających się za technicznych fachowców, którzy liznąwszy co nieco tajemnej wiedzy, usiłowali polemizować publicznie z profesorem, zarzucając mu manipulacje, słaby warsztat, czy wreszcie żądając ujawnienia wszystkich danych, programów, celem wykonania przez każdego wątpiącego domowych doświadczeń sprawdzających wiedzę profesora.
Zdumiewające było to, że przez kilkanaście miesięcy te same osoby, które rzekomo ze szkiełkiem i okiem podchodzą do analizy katastrofy smoleńskiej, milczeniem i z przygiętym karkiem przyjmowały „na wiarę i czucie” rewelacje Anodiny i Millera, którzy nie przedstawili ani jednego dowodu na prawdziwość swoich tez upowszechnianych w formie raportów. Większości wystarczyło zapewnienie humanisty Tuska i humanisty Grasia, że wsio haraszo.
Jak się okazałowraz z badaniami Biniendy nad Wisłę przywędrował głód wiedzy matematycznej i technicznej, co cieszy, ale też niepokoi.
Rodzi się bowiem pytanie: czy w Polsce nie ma fachowców, którzy mogli wesprzeć swoją wiedzą, doświadczeniem i badaniami prace zarówno komisji Millera, jak i prace Zespołu Parlamentarnego?? Czy Polski nie stać na rzetelne zbadanie przyczyn tragedii, w której zginęła Głowa Państwa wraz z elitą obecnej Polski?? Gdzie ci wszyscy matematycy, fizycy, chemicy i inżynierowie się pochowali?? A może w ogóle ich nie ma, może wszyscy wyemigrowali?
Rozumiem, że komisja Millera w ogóle nie zgłaszała zapotrzebowania na wykonanie specjalistycznych badań, testów, gdyż przyjęła złotą zasadę, która wyjaśnia wszystko i pozwala uniknąć pomruków z Kremla: „jak walneło, to urwało”. Trudno, tak wybrali, ich problem.
Ale wiadomo też, że Zespół pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza zwracał się do różnych gremiów naukowych w Polsce z prośbą o wsparcie i pomoc w rozwikłaniu zagadki smoleńskiej.
Jaki był efekt tych próśb?? Odpowiedzi na to pytanie udzielił w ostatnim numerze Gazety Polskiej sam Antoni Macierewicz:
„To zadziwiające, że wśród tysięcy polskich inżynierów, profesorów, członków akademii nauk nie znaleźli się ludzie, którzy zakwestionowaliby calkowitą gołosłowność raportu Millera. Dopiero praca laboratorium profesora Biniendy z USA i działania zespołu parlamentarnego wykazały bezzasadność twierdzeń zawartych w raportach Millera i Anodiny.
Nasz zespół zwracał się do wielu katedr i laboratoriów naukowych w kraju o wykonanie takich ekspertyz i analiz. Owszem otrzymywaliśmy anonimową pomoc i sugestie, co do kierunku dalszych badań. Polscy naukowcy i eksperci , niestety nie byli w stanie przełamać oporu administracji ośrodków naukowych oraz laboratoriów i uzyskać zgody na oficjalne wykorzystanie aparatury do badania przyczyny tej katastrofy. A tylko oficjalnie potwierdzone, autoryzowane ekspertyzy mogą być wykorzystane na przykład w postępowaniu sądowym. Teraz także można i należy podjąć takie badania. Profesor Binienda zaapelował do ministra Millera, by eksperci, którzy podpisali się pod raportem rządowym, podjęli się zweryfikowania jego obliczeń i wniosków. Będą mieli oczywiście dostep do wszystkich danych wykorzystanych przez laboratorium amerykańskie”.
Doprawdy trudno zrozumieć postawę polskich uczelni, polskich naukowców, którzy, jak to delikatnie i nadzwyczaj eufemistycznie ujął minister Macierewicz „nie byli w stanie przełamać oporu administracji ośrodków naukowych”. Trudno uwierzyć, że polskie środowiska naukowe w obliczu tak niewyobrażalnej tragedii nie były w stanie wznieść się ponad partyjne uprzedzenia i ideologiczne spory.
Radość na Kremlu tym większa, że nareszcie widać jak na dłoni zasadność decyzji Stalina z 5 marca 1940 roku.
Polecam anglojęzyczną wersję prezentacji profesora Nowaczyka i profesora Biniendy.
Wnioski z wyników badań prof.Biniendy rozszerzone o uderzenie skrzydła w brzozę pod kątem 20 stopni- w tym przypadku wynik jest analogiczny jak dla uderzeń pod kątem do 10 stopni
docs.google.com/viewer
docs.google.com/leaf
Inne tematy w dziale Polityka