Wróble ćwierkają, że premier szykuje rewolucję, która głównie uderzy w polskie rodziny.
Mają zostać zlikwidowane ulgi prorodzinne, becikowe, a w dalszej perspektywie podniesienie składki rentowej , akcyzy, podatku VAT oraz zwiększenie składek dla samozatrudnionych.
Dla każdego, kto posiada dzieci, a nie osiąga dochodów na poziomie pana Kluczyka, jest jasne, że najbardziej po kieszeniach dostaną rodziny z dziećmi, które i tak są już w fatalnej sytuacji i najbardziej odczuwają kryzys. O ile bowiem osoby samotne, czy bezdzietne małżeństwa mogą poczynić pewne oszczędności w budżecie domowym, rezygnując choćby z zakupu nowego telewizora, czy wycieczki na Majorkę, o tyle rodzina posiadająca dzieci nie ucieknie od konieczności opłacenia drastycznie zwiększonych opłat za przedszkole, żłobek, zakupienia podręczników, butów, kurtek, bluz, czy spodni. Rodzina mająca dzieci musi zatroszczyć się o zagospodarowanie czasu dzieciom w czasie ferii, czy wakacji, a to znowu kosztuje i kosztuje coraz więcej.
Tymczasem rząd postanowił wykonać cios nokautujący polskie rodziny i zrzucić całe brzemię kryzysu właśnie na nie.
Ktoś powie, że ulgi prorodzinne , czy becikowe niewiele zmieniają w życiu przeciętnej rodziny. Otóż zmieniają, co potwierdzają moje doświadczenia i obserwacje.
Dzięki uldze prorodzinnej wiele dzieci jedzie na wakacje, ferie, ma nowy komputer, czy choćby buty. Można odnieść wrażenie, że polskie rodziny decydując się na dzieci, są za to po prostu karane przez państwo, które nie dość, że ich w żaden sposób nie wspiera, to jeszcze skutecznie wybija im z głowy chęć posiadania większej liczby dzieci.
A ludzie chcą mieć dzieci!
Jednak zawsze pojawia się pytanie: ok., ale co potem? Skąd wezmę na opiekunkę, żłobek (minimum 1000zł na miesiąc, a przeciętne zarobki na rękę to 1500-2000), jak pogodzę pracę z rodzicielstwem, jak zakupię mieszkanie, a co z ubrankami, zabawkami, które w Polsce obłożone są najwyższym podatkiem?
To są dylematy wielu polskim małżeństw, a państwo w żaden sposób nie wychodzi im naprzeciw, działa wręcz odwrotnie.
Owszem w sferze werbalnej premier mówi bardzo pięknie, sympatycznie i z empatią w głosie. Słowa to jedno, a dane mówią same za siebie: tylko w pierwszym półroczu 2011 urodziło się 192,2 tys. dzieci, zmarło zaś 194,2 tys. osób. Mamy więc ujemny przyrost naturalny.
Czy premier i rząd tego nie dostrzega? Nie śledzi statystyk? Ależ śledzi i to wnikliwe. Premier wie doskonale, że o ile uderzenie w rodziny nie spowoduje dla niego żadnych reperkusji, Polacy przełkną, o tyle „postawienie się” oligarchii, silniejszym, których kieszenie należałoby przede wszystkim zlustrować, uszczelnić system podatkowy, może być dla jego rządu katastrofalne w skutkach.
Jednak polskie rodziny, które wkrótce dostaną przedświąteczny „prezent” od rządu, mogą liczyć na prezydenta, który już zapowiedział szereg debat i konferencji, podczas których mądre głowy będą rozprawiać o problemach polskich rodzin. Prezydencka minister Irena Wóycicka zapowiedziała inicjatywę prezydencką:
„Trzeba pamiętać o tym - i chcę to powiedzieć wprost - że przychodzi trudny okres w polityce finansowej państwa i dlatego na początek musimy szukać takich rozwiązań, które będą się mieściły w strategii finansowej państwa, ale sądzę też, że wiele elementów polityki społecznej i rodzinnej w tej chwili należy zweryfikować pod kątem sensowności wydatkowanych środków, to też jest przedmiot dyskusji”.
Chciałoby się zakrzyknąć: nie ma to jak dobry PR!
http://wiadomosci.wp.pl/title,Prezydent-chce-pomoc-polskim-rodzinom,wid,13985687,wiadomosc.html
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/366548,rzeczpospolita-premier-zapowie-ciecie-ulg.html
Inne tematy w dziale Polityka