Martynka Martynka
2467
BLOG

"WSZYSTKIE DOKUMENTY ROSYJSKIE POŚWIADCZAJĄ NIEPRAWDĘ"

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 51

 

Dzisiejszy dzień dopisał do historii tragedii smoleńskiej kolejny, haniebny rozdział. Chyba większość osób, które nie zdezerterowały w tej sprawie cierpi na problem z doborem właściwych słów, by opisać to, z czym mamy do czynienia.  Słownik języka polskiego jest już bezradny, bo co można powiedzieć po tych wszystkich kłamstwach wbijanych do milionów głów od ponad dwóch lat o pijanym generale, pilotach-samobójcach, naciskającym prezydencie, pancernej brzozie, jak walnęło to urwało, „wsie pagibli” po pięciu minutach od katastrofy, o profesjonalnych sekcjach, czy badaniach ?
Jak to opisać? Hańba? Zdrada? Zbrodnia? Oszustwo? To już za mało, to już nie wystarcza  - dla mniej wytrwałych  pozostają tylko słowa niecenzuralne i złorzeczenie winnym tego stanu rzeczy.
 
Anna Walentynowicz, legenda Solidarności, kobieta niezłomna, która całe swoje życie podporządkowała sprawie niepodległości Polski,  nie żądając za swą ofiarę zaszczytów, czy oklasków, po śmierci przez władze państwa polskiego została nie tylko opuszczona, ale przede wszystkim została przez nie brutalnie, nieludzko potraktowana.  Spotkał ją taki sam los, jaki spotykał tysiące „wrogów ludu” w czasach rządów czerwonej hołoty – nieznany grób, nieznane miejsce pochówku.  Rodzina Walentynowiczów nie rozpoznała w ciele drugiej ekshumowanej osoby ciała Anny Walentynowicz, choć póki co nie przesądza sprawy i czeka na ostateczne rozstrzygnięcie.
Wiele osób zastanawia się dzisiaj: czy to przypadek, „prosta oszybka”, jak rzekł kiedyś z lokajskim uśmiechem Graś do rosyjskich hien cmentarnych?  Akurat Ona, Anna Solidarność, stała się tą, która po śmierci obnażyła fasadowość całego tzw śledztwa i prymitywne kłamstwo, które od początku towarzyszyło dochodzeniu, a w które byli uwikłani najwyżsi urzędnicy państwa polskiego. Czymś absolutnie zdumiewającym było to, że minister Kopacz opowiadała o rzeczach, które nigdy nie miały miejsca, co potwierdził niedawno prokurator Szeląg:  nikt ze strony polskiej w sekcjach nie uczestniczył.  Czy pani Kopacz przyśniły się te ekipy zakasujące rękawy, by wspólnie, porozumiewając się wyłącznie telepatycznie działać ramię w ramię z rosyjskimi kolegami? Wolę nie dociekać, może kiedyś znajdzie się instytucja, która zada te pytania w majestacie prawa na sali sądowej.  Przez te wszystkie miesiące każdego, kto podnosił wątpliwości, pytał, dociekał, czy wytykał oczywiste nieścisłości w prowadzonym postępowaniu, oskarżano o nekrofilię, choroby psychiczne, czy inne zaburzenia psychiczne.  Miała być cisza – trumny zalutowane, groby zasypane, a  martwi nie mają głosu. A jednak  przypadek pochówku pani Ani pokazał, że to właśnie ci wątpiący mieli rację, a i martwi czasem potrafią przemówić, by wstrząsnąć sumieniami.
 
Sprawy zaczynają  wymykać się z rąk rządowym propagandzistom, nie ustalili jeszcze nowej wersji, więc znaną sobie metodą przemilczają skandal  i niesłychane draństwo ze strony urzędników państwowych, którzy nie dopełnili swoich obowiązków wtedy 10 kwietnia i w dniach następnych, zostawiając naszych poległych w rękach kagiebowskich „specjalistów”.  Trudno się też dziwić mediom tzw głównego nurtu – one są równie „umoczone” w tym bagnie kłamstwa smoleńskiego, co poszczególni urzędnicy państwa polskiego. Działa tutaj prosty mechanizm, jak w lokalnym gangu, kiedy aspirującemu nakazuje się na oczach pozostałych członków grupy dokonać zbrodni inicjacyjnej, dzięki której będzie już na zawsze wierny  nowym panom i odtąd chroniąc siebie, będzie jednocześnie chronił swoich mocodawców.
 
Małgorzata Wassermann, córka poległego w Smoleńsku posła, wczoraj powiedziała j rzecz szokującą:
 
„[…]wszystkie dokumenty, które przesyłane są z Rosji, poświadczają nieprawdę. Wszystkie materiały znane mi poświadczają nieprawdę. Nie mówię jedynie o materiałach dot. sekcji zwłok, ale o wszystkich dokumentach rosyjskich. Liczę na to, że opinia publiczna będzie miała okazję, by się o tym przekonać. Mam nadzieję, że te akta zostaną kiedyś odtajnione i ujawnione dla szerokiej społeczności. W wielu miejscach mamy do czynienia z prymitywnym fałszerstwem. To widać po głębszej analizie. Nie trzeba mieć głębokiej wiedzy eksperckiej”. 
 
Według  jej słów nie można mówić o rzetelnym śledztwie w sytuacji, kiedy prokuratorzy opierają się na sfałszowanych materiałach, które,  jak twierdzi, zostały celowo wytworzone na potrzeby polskich organów ścigania, a które nie stanowią  dowodów w sprawie katastrofy smoleńskiej, ani nie opisują prawdziwych zdarzeń.  Po prostu czysta fikcja, nie mająca nic wspólnego ze stanem faktycznym:
 
Jednak materiały istotne albo nie są Polsce w ogóle przekazywane, albo są w skandalicznej formie. Ja stawiam wręcz tezę, że te materiały są wytwarzane specjalnie dla Polski, że to nie są materiały z postępowania rosyjskiego”.
 
Trudno wątpić w prawdziwość i trafność ocen Małgorzaty Wassermann, która jako prawnik doskonale rozumie ciężar poszczególnych słów. Z jej oceną zgadza się także Magdalena Merta, wdowa po ministrze Tomaszu Mercie:
 
„Sądzę, że słowa Małgorzaty Wassermann, która mówiła, że wszystkie dokumenty przysyłane do Polski mogą być fałszywe, są uzasadnione”. 
 
Należy pamiętać, że mówią to osoby, które mają dostęp do materiałów śledztwa, a zatem ich oceny mają wyjątkowy walor. Można powiedzieć, że Rosjanie, przy pełnej aprobacie ze strony rządu D. Tuska, upodlili nie tylko rodziny zabitych, ale przede wszystkim w sposób bezprecedensowy sponiewierali nasze państwo na arenie międzynarodowej.
W świetle tych wszystkich wydarzeń, z którymi mamy obecnie do czynienia, wyjątkową wymowę będzie miał marsz organizowany 29 września pod hasłem „Obudź się Polsko”. Wobec zalewu kłamstwa, zagadkowych śmierci, posłusznych sędziów na telefon i tajemniczych rosyjskich serwerów w czasie wyborów tylko wysoka świadomość obywateli, właściwa diagnoza stanu państwa i aktywność obywatelska mogą jeszcze uratować nasz kraj.
Politycy opozycji muszą w końcu przestać się bać mówić jasno i zdecydowanie o sytuacji, w której znalazł się nasz kraj, bez zbędnych eufemizmów i naiwnej wiary w  mechanizmy demokracji III RP, szczególnie po raporcie profesora Urbanowicza. Muszą mówić Macierewiczem – „tak, tak, nie, nie”, nie bacząc na pomruki niezadowolenia ze strony środowisk od zawsze wrogich partiom niepodległościowym i niechętnym niezależności Polski w ogóle. Antoni Macierewicz nie musi nakładać maski, zmieniać retoryki, zawsze mówi to samo i tak samo, a tłumy na spotkaniach nie zmniejszają się, bo ludziom potrzeba dzisiaj klarownej, zdecydowanej oceny rzeczywistości, a nie kolejnej porcji ładnie opakowanych  formułek, pod innym szyldem, które choć słuszne, nigdy nie zadziałają,  gdy państwo będzie się opierać na ludziach o mentalności raba.
 
                                                           ***
„Zwycięzcą jest ten, kto może i chce dalej walczyć, podczas gdy przeciwnik już nie chce i nie może”.

„Dezinformacja może być skuteczna tylko jeśli cel w jakiejś mierze współdziała i jeśli jest ona prowadzona za pośrednictwem mass mediów”.
 
W. Volkoff
 
 
Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Polityka