Źródło: K. Nowaczyk www.naszeblogi.pl
Źródło: K. Nowaczyk www.naszeblogi.pl
Martynka Martynka
3980
BLOG

TRZY PRÓBY POTWIERDZIŁY OBECNOŚĆ TNT

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 59

 

Po ujawnieniu przez Cezarego Gmyza informacji, że biegli badający wrak TU 154 M numer 101 w Smoleńsku stwierdzili obecność trotylu na kilkuset próbkach pobranych zarówno z wnętrza, jak i z powierzchni zewnętrznej samolotu, rozpętała się kampania mająca na celu zdezawuowanie nie tylko samego dziennikarza, ale przede wszystkim tezy o wybuchu na pokładzie polskiego samolotu. Na stronie NPW można przeczytać oświadczenie, w którym między innymi napisano:

„… przy wykorzystaniu tych urządzeń, w toku czynności prowadzonych z udziałem biegłych i specjalistów w Smoleńsku, zabezpieczono kilkaset różnego rodzaju próbek (wymazów, próbek gleby, wycinków materiałów z wraku). Dopiero badania laboratoryjne, którym poddane będą zabezpieczone próbki, pozwolą na jednoznaczne potwierdzenie lub wykluczenie obecności związków chemicznych będących materiałem wybuchowym lub jego pozostałością".
 
Gra, jaką podjęła po publikacji Gmyza NPW wespół z politykami , zaowocowała absurdalnymi twierdzeniami, jakoby możliwość pojawienia się substancji wybuchowych na wraku Tupolewa wynikała ze specyfiki miejsca (lotnisko wojskowe), jak i historii (walki w czasie II WŚ), co znalazło odzwierciedlenie w przywoływanym wyżej oświadczeniu:
 
Wnioskowanie przy prowadzeniu dalszych badań musi uwzględniać specyfikę danego miejsca, to jest jego przeznaczenie, historię itp.”.
 
Jak widać prokuratorzy są świadomi wagi tego, co zabezpieczyli przy udziale biegłych i zdają się ubezpieczać na wypadek, gdyby jednak badania laboratoryjne próbek ( o ile wrócą w stanie nienaruszonym z Rosji) wykazały obecność substancji wybuchowych, co jest niemal przesądzone, gdyż urządzenia, którymi posługiwali się polscy biegli są bardzo precyzyjnie i już w pierwszym odczycie wskazują,  z jakimi materiałami mamy do czynienia:
 
„[detektor IMS – przyp. M.] Służy do wykrywania materiałów wybuchowych różnego rodzaju. Działanie detektora opiera się o technologię IMS (Ion Mobility Technology), która polega na badaniu prędkości jonów w jednorodnym polu elektrycznym. Metoda wykrywania została udoskonalona o analizę sygnałów w oparciu o transformację Hadamarda, co spowodowało znaczne polepszenie stosunku sygnału do szumu bez utraty rozdzielczości. Dzięki temu udało się zredukować poziom fałszywych alarmów do zaledwie 1%. (…) Detektor PED-8800 Pro wyposażony został w kolorowy wyświetlacz, wskazujący nazwę rozpoznanego materiału wybuchowego. W pamięci urządzenia znajduje się pojemna baza danych na 5000 wpisów, która może być uaktualniana o nowe substancje, co zwiększa możliwości detekcji. Detektor współpracuje z komputerem po podłączeniu go przez interfejs USB lub Etherne”.
 
Z powyższego można wnioskować, iż są małe szanse na to, aby próbki, które detektor wskazał, jako zawierające niebezpieczne substancje mogły aż tak się pomylić w kilkuset przypadkach, co zdawał się sugerować prokurator Szeląg w czasie konferencji. Prokurator w zasadzie podważył sens używania tego typu urządzeń, co powinni uwzględnić producenci detektorów i służby z nich korzystające:
 
„Urządzenie może w taki sam sposób zasygnalizować obecność materiału wybuchowego, jak i na przykład: niektórych pestycydów, rozpuszczalników, związków wchodzących w skład tworzyw sztucznych, czy też niektórych wykorzystywanych w produkcji kosmetyków. Wynik taki mogą również dać organiczne związki chemiczne występujące powszechnie w glebie.
Żeby lepiej państwu zobrazować zasady działania tego typu urządzeń stwierdzamy, że urządzenia używane przez polskich biegłych w Smoleńsku reagowały na namiot techniczny wykonany z tworzywa sztucznego, który miał być wykorzystywany do pracy przez biegłych”.
 
Tymczasem los bywa okrutny dla ludzi pokroju pana Tuska, Grasia, czy prokuratora Szeląga. Oto Stanisław Zagrodzki, kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej zlecił jednemu z amerykańskich laboratoriów zbadanie pasa bezpieczeństwa wraz z odzieżą poległej. Wyniki są zaskakująco zbieżne z tym, co opublikował Cezary Gmyz, a co z tak tragikomicznym uporem usiłowali zdezawuować prokuratorzy wojskowi. Na pasie bezpieczeństwa odnaleziono materiał wybuchowy TNT, co zostało zawarte we wnioskach z badań:
 
Podczas gdy ekstrakt z prόbki rękawa koszuli nie wykazał obecności materiałόw wybuchowych, trzy prόby przeprowadzone na ekstrakcie z pasa bezpieczeństwa wykazały obecność T.N.T. (2,4,6-trinitrotoluen, trotyl).  Test został powtόrzony po 24 godzinach i dokonano w tym czasie dokumentacji fotograficznej”.
 
Wyniki z pierwszego laboratorium  wraz z metodologią i bogatym materiałem fotograficznym zaprezentował profesor Kazimierz Nowaczyk (http://naszeblogi.pl/33530-trotyl-wyniki-pierwszego-testu).
Nie da się wytłumaczyć obecności tych substancji we wnętrzu samolotu inaczej, jak tylko faktem zaistnienia eksplozji w kadłubie. Wszelkie inne opowiastki  w stylu pozostałości po burzliwej historii można między bajki włożyć, choć wielu jest takich, którzy są skłonni w to uwierzyć. Jak widać strach ma nie tylko wielkie oczy, ale i bogatą wyobraźnię.
 
 
 
 
Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (59)

Inne tematy w dziale Polityka