Fot. 1 źródło: blog R. Kujawskiego
Fot. 1 źródło: blog R. Kujawskiego
Martynka Martynka
5148
BLOG

BRZOZA TO WIELKA MISTYFIKACJA

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 66

 

Temat „pancernej brzozy” był już wielokrotnie omawiany, drobiazgowo analizowany, zaś ostateczny kłam udziałowi brzozy w dramacie smoleńskim zadały badania profesora Biniendy oraz wyniki  prac innych naukowców, które zostały przedstawione podczas Konferencji Smoleńskiej 22 października br. Sprawa wydaje się już definitywnie zamknięta , brzoza została uznana za niewinną, a jej rola się zakończyła.

Jednak dzisiejszy wpis Roberta Kujawskiego, który na swoim blogu opublikował zdjęcia „pancernej brzozy”  z  archiwum MON, skłonił mnie do podjęcia po raz kolejny tego tragicznego, choć nie pozbawionego komizmu, tematu. Warto  w tym miejscu zadać sobie pytanie: dlaczego Rosjanie tak chętnie zaprowadzili polskich ekspertów pod brzozę, pozwolili ją sfotografować  na wieczną rzeczy pamiątkę, natomiast z dużym oporem szło im dopuszczanie polskich ekspertów do wraku, czy do miejsca katastrofy, by mogli wykonać  wymaganą procedurami dokumentację? Dlaczego właśnie brzoza od początku stała się głównym aktorem tego ponurego spektaklu? Odpowiedź jest oczywista: bez brzozy nie dałoby się wytłumaczyć tragicznego finału lotu TU 154 M, ani też faktu jednoczesnej śmierci wszystkich pasażerów.  

Fotografie przedstawione na blogu Roberta Kujawskiego pokazują w pełnej okazałości brzozę, która miała zostać przetrącona przez polski samolot,  jednocześnie urywając skrzydło potężnej maszyny. Widać złamany pień oraz wbite weń jakieś metalowe elementy, które miały być fragmentami Tupolewa. Trudno oprzeć się wrażeniu, że przynajmniej niektóre z nich zostały po prostu włożone w wyrąbane wcześniej  otwory (fot. 1– patrząc od dołu -  płaski, niewygięty fragment,  nienoszący śladów wbijania się z dużą siłą w otwór w drzewie, choć powyżej taki sam element jest już dość mocno zwinięty).

Jednak nie to jest najciekawsze. Najbardziej frapująca na tych fotografiach jest sama brzoza, a raczej jej stan „po” rzekomym uderzeniu. Otóż wygląda na to, że skrzydło „zaatakowało” bezpośrednio pień główny, nie czyniąc żadnej szkody okalającym go gałęziom, które, jak widać doskonale na zdjęciach, wyrastają sobie beztrosko ponad złamany pień (fot.2). Jeżeli bowiem twórcy legendy smoleńskiej brzozy twierdzą, że skrzydło uderzyło w drzewo, to zgodnie z elementarną logiką powinno ono najpierw „skosić”, czy choćby połamać  gałęzie rosnące dookoła pnia, a tymczasem, ani jedna gałąź nie została zniszczona, czy nadłamana. Jak to wytłumaczyć? Jak ten samolot leciał, że jego skrzydło niejako „ z góry” wycelowało w sam pień?

W tym kontekście warto porównać sobie stan gałązek okalających złamany pień „pancernej brzozy”, ze stanem drzewek, krzaków, które miały się połamać w zetknięciu z  polskim samolotem (fot. 3– jest prawdopodobne, że zostały zniszczone przez spadające odłamki, powstałe w czasie wybuchu nad ziemią).

Pancerna brzoza była wielką mistyfikacją,  prymitywną, urągającą zasadom fizyki i elementarnej logiki (fot. 4), choć wielu dało się na nią nabrać, a niektórzy nawet dzisiaj daliby się za nią porąbać.

 

http://r.kujawski.salon24.pl/461053,mon-ma-2-zdjecia-pancernej-brzozy

Zobacz galerię zdjęć:

Fot. 2
Fot. 2 Fot. 3 Fot. 4
Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (66)

Inne tematy w dziale Polityka